Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

#LFF – przegląd filmów konkursowych Londyńskiego Festiwalu Filmowego (część 1)

Autor: Radek Folta
14 października 2016

W tegorocznym konkursie głównym londyńskiej imprezy znalazło się dwanaście produkcji walczących o tytuł najlepszego filmu. Dzień przed ogłoszeniem wyników przyjrzyjmy się najciekawszym propozycjom.

brimstone 02

Brimstone, reż. Martin Koolhoven

Film miał premierę podczas festiwalu w Wenecji i również walczył o nagrodę główną. Historia, podzielona na cztery rozdziały, opowiada o młodej kobiecie (Dakota Fanning) bezskutecznie uciekającej przed psychopatycznym kaznodzieją (Guy Pearce). Rozgrywający się na Dzikim Zachodzie film ma całą wizualną otoczkę – dom na odludziu, saloon z prostytutkami w zapyziałym miasteczku, rewolwerowców zabijających się o złoto i bogobojnych emigrantów, próbujących zbudować nowy raj na Ziemi. Brimstone szybko poszerza swoją gatunkowość – demoniczny wielebny, krwawe morderstwa, samookaleczenie, samobójstwa. Balansując na granicy horroru i filmu gore nigdy jednak nie zdoła nas do końca przejąć. Przemoc zaczyna w pewnym momencie nużyć, powolne tempo nie pomaga.

Na osłodę dla fanów serialu Gra o tron w filmie pojawiają się Kit Harington (John Snow) i Carice van Houten (Melisandre).

Ocena: 40/100

clash 01

Zderzenie, reż. Mohamed Diab

Jest lato 2013 roku, przez Kair przetacza się kolejna fala demonstracji. Wojskowi odsunęli od władzy prezydenta Muhhamada Mursiego, jego zwolennicy wychodzą na ulicę, chcąc przywrócenia pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta. Swoje poparcie dla armii oraz sprzeciw wobec islamizacji kraju przez Bractwo Muzułmańskie wyraża też w marszach część społeczeństwa. Przedstawiciele obydwu frakcji spotykają się w policyjnej suce. Przyjdzie im spędzić ze sobą kilkanaście godzin, polityczne podziały nie ułatwią jednak porozumienia.

Ten klaustrofobiczny dramat jest oczywistą metaforą na niezdrową sytuację, jaka wytworzyła się po Arabskiej Wiośnie w Egipcie. Spolaryzowany przez ekstremistów religijnych naród nie może się dogadać w najprostszych sprawach. Z dziejącym się na zewnątrz chaosem bohaterowie będą musieli współpracować, by przeżyć w niezwykle trudnych warunkach.

Ocena: 60/100

elle 01

Elle, reż. Paul Verhoeven

Michelle (Isabelle Huppert), właścicielka dochodowej firmy zajmującej się produkcją gier wideo, zostaje napadnięta i zgwałcona w domu przez zamaskowanego napastnika. Zamiast zgłosić się na policję, kobieta sprząta bałagan, bierze kąpiel i udaje, że nic się nie stało. Idzie do szpitala i informuje o tym fakcie swoich najbliższych (byłego męża oraz najbliższą przyjaciółkę i jej partnera), ale przechodzi nad tym przykrym zdarzeniem do porządku dziennego.

Bohaterka uwikłana jest w dość skomplikowane relacje ze swoimi znajomymi (sypia z mężem koleżanki, flirtuje z żonatym sąsiadem z naprzeciwka) i rodziną (pomaga finansowo synowi w związku z ciężarną kobietą, odwiedza matkę otaczającą się młodszymi kochankami) oraz skrywa pewien fakt z przeszłości, który bez wątpienia motywuje jej zachowanie.

Praktycznie od pierwszych scen Elle wiemy, że bohaterka nie jest osobą przeciętną i niełatwo ją złamać. Wcielająca się w nią Isabelle Huppert daje koncert gry aktorskiej. Jej ironiczne komentarze, czarny humor i niejasna, pokręcona psychika nadają filmowi zupełnie nowego, nieprzewidywalnego wymiaru. Opowieść uderza w tony, o które film o tego typu tematyce nie podejrzewaliśmy. (Cała recenzja z Cannes tutaj)

Ocena: 90/100

neruda 01

Neruda, reż. Pablo Larraín

W centrum filmu jest ikona – poeta i polityk Pablo Neruda (Luis Gnecco). W 1948 roku Chile odczuło polityczne efekty zimnej wojny – partia komunistyczna, wspierająca ZSRR, była pod silnym naciskiem sił prawicowych, wspieranych przez USA, które powoli przejmowały władzę w kraju. Neruda, późniejszy laureat literackiego Nobla, jako główny i symboliczny przedstawiciel lewaków, musiał ukrywać się przed prześladowcami, by w końcu uciec z kraju przed więzieniem. Larrain pokazuje ten epizod z historii z punktu widzenia prześladowcy poety – inspektora Oscara Peluchonneau (Gael García Bernal), depczącego mu po piętach, ale nigdy nie będącego wystarczająco blisko pojmania komunisty.

Reżyser w typowy dla siebie sposób wspaniale gra z formą, czyniąc narrację gęstą, ale nie pozbawioną humoru. Przedstawianie chilijskich komunistów jako zepsutą burżuazję jest jedną z celniejszych obserwacji filmu. Ważnym formalnym zabiegiem jest niemalże niezauważalne pokazywanie dyskusji między postaciami w różnych miejscach – cięcia są dyskretne, ale bardzo istotne. Jakby reżyser chciał oderwać film od jakichkolwiek oskarżeń o to, czy trzyma się faktów, czy nie. Najmocniej jednak wygrany zostaje pojedynek pomiędzy Nerudą i Peluchonneau. (Cała recenzja z Cannes tutaj)

Ocena: 75/100

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.