Od 11 października w kinach w całej Polsce można zobaczyć Kulej. Dwie strony medalu - filmową opowieść o legendarnym polskim pięściarzu, jego drodze do zwycięstw i olimpijskich medali, ale także burzliwych wydarzeniach w jego życiu osobistym, w tym małżeństwie. Reżyserem Kuleja jest Xawery Żuławski, z którym mieliśmy okazję porozmawiać o filmie oraz okolicznościach jego powstawania. Zapraszamy do lektury!
Adam Kudyba: No dobrze, możemy zacząć od podstawy: czemu Pan tak naprawdę zdecydował się na Kuleja? Wiemy, że jednym z ojców pomysłu na ten film był Waldemar Kulej, syn bohatera. Co jednak sprawiło, że to Pan, Xawery Żuławski, pomyślał “chcę zrobić ten film”?
Xawery Żuławski: Na szczęście nie miałem tak dużo czasu do namysłu (śmiech). Powiem tak: ja w mojej karierze zawodowej nie wybieram filmów, to filmy wybierają mnie. Te filmy do mnie przychodzą, ja za nimi nie łażę, nie męczę ludzi, że musimy koniecznie coś zrobić. Jestem na ogół otwarty na to, co się pojawia i przychodzi - praktycznie tak samo było z filmem o Kuleju. Nigdy nie było to moją ambicją, ale w momencie, gdy film się pojawił na stole i zaczęliśmy rozważać jego realizację, i kiedy Krzysztof Terej [producent] zapytał, czy nie chciałbym tego zrealizować, odpowiedziałem, że pewnie. Wydaje mi się, że postać Jerzego, dwukrotnego mistrza, historia pełna wzlotów i upadków, opowiadająca o dynamice pary, o byciu w cieniu mistrza itd., to wszystko sprawiło, że nie było się nad czym zastanawiać, czy chcę, czy nie chcę. Ja po prostu muszę taki film zrobić, bo będzie z tego duży fun.
AK: Co do Kuleja wszyscy się zgodzimy, że jest absolutną legendą, zwłaszcza dla ludzi, którzy te czasy pamiętają, dla których był on prawdopodobnie idolem. Oni zapewne szczególnie pójdą na film do kin, żeby znów zobaczyć i przeżyć to na nowo. Czy ten film ma jakiś "magnes" dla widowni z naszych czasów, która Kuleja raczej nie pamięta?
XŻ: Myślę, że przede wszystkim ten film opowiada o parze młodych ludzi. Osoby, o których opowiadamy, mają 23-24 lata, a kończymy, gdy mają 27-28 lat. Są to oczywiście lata 60., więc powiedzmy, że ta ich rodzinka wygląda na zewnątrz nieco dojrzalej - takie są też czasy. Tak naprawdę jednak są tak samo niedojrzałymi osobami jak młodzi ludzie dzisiaj. Wydaje mi się, że jest to taki film, gdzie można odkryć te same emocje, które kierują nami również i dzisiaj. Świat młodych, ale bez technologii.
AK: No właśnie, skoro jesteśmy przy "młodej parze" - co przekonało Pana, że to Tomasz Włosok i Michalina Olszańska będą odtwórcami głównych ról?
XŻ: Przede wszystkim chodziło o wybór lat, okresu w historii Jerzego. Myślimy o filmach biograficznych w ten sposób, że należy znaleźć coś pozytywnego, dać jakąś energię, przypomnieć o bohaterze, przedstawić go w taki bohaterski sposób po to, żeby widownia miała z tego jakieś wzniosłe uczucia, to "coś", a nie - może tak bym to określił - połajankę. Zaczęliśmy od wyboru okresu. Zdaliśmy sobie sprawę, że cztery lata między dwoma igrzyskami olimpijskimi, czyli zdobycie pierwszego złota i "pójście" po drugie, wydają się być najciekawszym, najbardziej dynamicznym i szalonym momentem w karierze Jurka. Te wszystkie demony, które go doścignęły, wszystko działo się wtedy. Zobaczyliśmy, że to musi być opowieść o młodości, chęci zwycięstwa, takiej wręcz szalonej ambicji. Stąd też wybór aktorów, którzy, mimo że są nieco starsi od Jurka i Heleny, to niosą w sobie tę świeżość i młodzieńczość.
AK: Jak Pan wspominał, Kulej to film o młodości. W tym przypadku - młodości w czasach PRL-u. Nie wiem czy się Pan ze mną zgodzi, ale mam wrażenie, że w kinie ostatnio coraz częściej wraca się do tej epoki.
XŻ: Tak, czemu mielibyśmy nie robić filmów o PRL?
AK: Absolutnie tego nie sugeruję (śmiech). Zastanawiam się jedynie, czy uważa Pan to za kierunek, w którym powinni podążać teraz filmowcy.
XŻ: Wydaje mi się, że nie ma żadnego kierunku. Szeroki wachlarz produkcji filmowej umożliwia korzystania z różnych tematów i historii. To, że nie boimy się sięgać do PRL jest git, bo trzeba o tych sprawach opowiadać. Są one bardzo ciekawe, a złożoność naszego kraju, nawet ta dzisiejsza polityczna scena, nie byłaby taka, gdyby nie wydarzenia lat 60., jedno po drugim idzie.
AK: Czyli innymi słowy, w tej szarości były kolory, które powinno się pokazywać?
XŻ: Wydaje mi się, że tak. Ja do 19. roku życia żyłem w PRL i myślę, że w moim oglądzie tej sprawy, mimo tej zewnętrznej szarości, to były kolorowe, burzliwe, emocjonujące czasy.
AK: Dziękuję bardzo!
XŻ: Dziękuję bardzo.
fot. K35 Photo, materiały prasowe NEXT FILM
Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.