Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

O życiu z Jackiem Reacherem - rozmowa z Andrew Childem!

Autor: Ula Reszka
20 kwietnia 2022
O życiu z Jackiem Reacherem - rozmowa z Andrew Childem!

Niedawno w księgarniach zagościła 26 książka o przygodach Jacka Reachera - Lepiej już umrzeć. To druga powieść z serii, którą wspólnie napisali Lee i Andrew Child. Z tej okazji mieliśmy szansę porozmawiać z Andrew Childem o wspólnej przygodzie braci z pisaniem, inspiracjach i o samym Reacherze. Zapraszamy do lektury!

Urszula Reszka: Jak rozpoczęła się wasza przygoda z pisaniem? Skąd pomysł na wspólne stworzenie przygód Reachera?

Andrew Child: To był dla mnie naprawdę zaskakujący pomysł. W swoim dorobku miałem już kilka książek. Starałem się trzymać własny styl, nienawiązujący do twórczości mojego brata. To wszystko jednak się zmieniło. Przed pandemią był event, kiedy wszyscy mogli się spotykać w związku z wydaniem jednej z moich książek. To było w Denver, w Kolorado. Zaprosiłem też mojego brata. Jako że mieszkaliśmy 3 mile od siebie, pojechaliśmy jednym samochodem. W drodze powrotnej Lee zapytał mnie, czy nie mogę poprowadzić. To był styczeń, przez pogodę jazda samochodem była bardzo uciążliwa, więc byłem w 99% skoncentrowany na drodze, abyśmy się nie rozbili. Natomiast 1% poświęciłem na słuchanie tego, co do mnie mówi Lee. Przede wszystkim mówił o swoich planach i nagle zaskoczył mnie stwierdzeniem, że myśli o emeryturze. Z perspektywy czasu czułem się trochę winny, że powinienem być bardziej wspierającym bratem. Mogłem powiedzieć- tak, powinieneś iść na emeryturę, pracowałeś tak ciężko, tak długo, powinieneś się trochę pocieszyć wolnym czasem. Zamiast tego instynktownie zapytałem - Ale co z Reacherem?! Nie będzie już co roku nowego opowiadania? Odpowiedział, że może mógłbym do niego dołączyć i coś byśmy razem napisali. Nie odpowiedziałem instynktownie i zajęło mi trochę czasu, aby wszystko przeanalizować. Przez głowę przeszło mi kilka myśli, byłem w szoku, że zaproponował mi współpracę, w końcu Reacher to światowy fenomen. Przyznam, że zacząłem się też martwić, ponieważ stawiało to przede mną ogromne wyzwanie. Jednak jestem taką osobą, która nie odmawia wyzwań, przez co nie raz miałem problemy. Poza tym jestem fanem Reachera od 25 lat. Byłem pierwszą osobą, którą przeczytała Poziom Śmierci, będący jeszcze szkicem. Nie mogłem się pogodzić z faktem, że mógłby to być potencjalny koniec Reachera i to przez mnie! Po przeanalizowaniu wszystkiego, moja odpowiedź wydawała się oczywista. Zgodziłem się.

Praca z rodzeństwem podobno nie należy do najłatwiejszych. Jak Ci się pracuje z bratem? Czy uzupełniacie się w procesie twórczym?

Tak szczerze to cudowna sprawa. Między nami jest kilka lat różnicy, więc kiedy ja byłem denerwującym maluchem psującym wszystkie zabawki, mój brat już się wyprowadził. Przez to też uniknęliśmy typowych sprzeczek, jakie są w rodzeństwie, szczęśliwe ominęliśmy ten etap. Teraz jesteśmy nie tylko braćmi, ale i naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Na wiele rzeczy reagujemy tak samo, mamy na niektóre pytania takie same odpowiedzi. Lubimy te same książki i tą samą muzykę, te same rzeczy nas uspokajają, ale również irytują. Przelewamy to na postać Reachera. Reacher nie lubi osób znęcających się nad słabszymi, złośliwych, niegrzecznych - zarówno mnie, jak i Lee również takie osoby bardzo denerwują. Kiedy zdecydowaliśmy się na współpracę, nie wiedzieliśmy jak zacząć, ponieważ było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej z nikim nie tworzyliśmy książki. Nasza współpraca była również utrudniona przez pandemię. Jako że mieszkamy blisko siebie, przed pandemią mogliśmy się odwiedzać i na spokojnie analizować swoje pomysły. Jednak pandemia zmusiła nas do zmiany sposobu pracy, zaczęliśmy współpracować zdalnie. Nigdy nie przypuszczałem, że przekonam się do takiego sposobu pracy, ale muszę przyznać, że naprawdę mi odpowiadał. Wyobraź sobie, że piszesz rozdział, scenę czy cokolwiek innego. Druga osoba od razu mówi ci co chce osiągnąć, czego oczekuje, jakie musi być nawiązanie. W przypadku pracy zdalnej dostawałam maila z dokumentem, w którym był zawarty tekst i musiałem się w niego zagłębić. Byłem stawiany przed faktem dokonanym, tak jak czytelnik kupujący książkę. Ten rodzaj pracy wydaje mi się dużo prawdziwszy. Nawet teraz, kiedy możemy się spotkać, stawiamy na sposób, który sprawdzał się w pandemii. Jeśli coś działa, to po co to zmieniać?

Zobacz również: Lee i Andrew Child - Jack Reacher: Lepiej już umrzeć - recenzja książki

Czy po ukończeniu Strażnika mieliście już jakieś pomysły, co chcielibyście zawrzeć w swojej kolejnej książce? Jakieś konkretne miejsca czy postacie? Czy raczej zaczynacie swoją pracą od absolutnego początku?

Strażnik był naszą pierwszą wspólną książką oraz pierwszą, od której Lee miał na uwadze szczególne wątki, jakie chciał zawrzeć. Zazwyczaj tego nie robi, nie lubi planować na zapas. Kiedy zaczyna książkę, startuje od zupełnie nowego pomysłu, który stopniowa rozwija. Natomiast w Strażniku staraliśmy się bardziej unowocześnić Reachera, powoli pokazywać jego postać jako bardziej obeznaną z dzisiejszą technologią. Oczywiście nie do takiego stopnia, żeby zaczął dzwonić na Skype [śmiech], ale żeby trochę przyzwyczajał się do technologii. Był za bardzo zacofany w tym kontekście, dlatego Lee poprosił mnie, żebym przemyślał te zmiany. Dlatego pojawił się pomysł z cyberatakami, co okazało się bardzo na czasie, ponieważ kiedy została wydana książka, wiele z nich miało miejsce. Może nie wprowadziliśmy Reachera w XXI wiek, ale myślę, że na pewno w koniec XX wieku. Inną sprawą, jest tworzenie przeciwnika Recherowi. Jest duży, silny i do tego bardzo inteligentny, stworzenie mu groźnego wroga jest bardzo trudne. Technologia okazała się jednak bardzo wymagającym przeciwnikiem. Reacher wielu rzeczy nie rozumie, ludzie objaśniają mu niektóre sprawy. Używa nieznanej terminologii. Nasze założenia zostały zawarte w Strażniku. Oczami wyobraźni wyobrażałem sobie, że akcja Lepiej już umrzeć dzieje się na pustyni, gdzie w odległości widzisz jedynie samotne drzewo. Pomyślałem sobie: a co, jakby samochód uderzył w to drzewo? Co mogłoby się wydarzyć dalej? Jaka mogłaby kryć się za tym historia? Stwierdziłem, że to naprawdę niezły punkt wyjściowy do całej historii. Nie mówiąc nic Lee, napisałem początek. Czasami z dobrymi pomysłami jest tak, że nie zawsze są one pełne i mówienie drugiej osobie o nich sprawia, że nie dają takiego efektu. Szkic wysłałem Lee na maila, z zapytaniem co o tym sądzi. Okazało się, że bardzo mu się spodobał. Taki początek dał nam dodatkowej energii do dalszego pisania. Intensywnie wciągał w to, jak potoczą się losy Reachera i jak będzie w stanie wymierzyć sprawiedliwość.

fot. Materiał Prasowy

W poprzednich książkach Reacher przyzwyczaił nas do tego, że przyjeżdża autobusem w dane miejsce. W Lepiej już umrzeć mamy zupełnie inny początek. Obawialiście się, że fanom się nie spodoba?

Jest zdecydowanie inny, ale ludziom przypadł do gustu. Okazało się, że takie rozpoczęcie szokowało, zaczynało coraz bardziej wciągać. Ludzie czytający książkę zaczęli coraz bardziej w nią wsiąkać. Zawsze powinno się pojawiać pytanie, które sprawi, że nie będziesz chciał przestać czytać, aż nie poznasz odpowiedzi.

Zobacz również: Reacher - recenzja serialu. #TeamTom czy #TeamAlan?

Co jest dla Ciebie łatwiejsze - pisanie własnych opowiadań czy kontynuowanie serii?

Wydaje mi się, że nie ma oczywistej odpowiedzi na to pytanie. Są sprawy łatwiejsze przy pisaniu opowiadań o Reacherze, inne przy pisaniu moich własnych książek. Jednak to wszystko się sprowadza do procesu pisania. Ja się staram niczego nie zarysowywać, skupić na tym, dokąd historia podąża. Natomiast pisanie z Lee to zupełnie inny system. On lubi planować, chociaż z reguły później się tego planu nie trzyma. Nie można się domyślić, co dalej może się wydarzyć w historii, podobne wrażenie masz potem czytając książkę. Dzięki temu pochłaniasz z zainteresowaniem historię. Z drugiej strony to też mocne utrudnienie w pisaniu, ponieważ nie wiesz, czego spodziewać się dalej w fabule.

Każda książka o Jacku Reacherze to zupełnie nowy rozdział. Bohater poznaje zupełnie nowych ludzi, nowych przeciwników, nowe miejsca. Czy to zaczynanie od początku jest dla autorów utrudnieniem?

Żyjąc z Reacherem od 25 lat mogę śmiało powiedzieć, że to prawie nasz brat. Gdziekolwiek idziemy, jesteśmy świadkami jakieś sytuacji i razem z Lee zastanawiamy się, jakby Reacher na to odpowiedział, jakby się zachował. Zachowania Reachera nie są mi obce, dlatego też nie stanowią dla mnie problemu. Większym wyzwaniem jest dla mnie dystynktywny styl, w którym pisze Lee. Jakiego słownictwa używa, jak dobiera słowa oraz jakie mają one brzmienie. W czasie, kiedy pisałem swoje książki, bardzo starałem się pisać we własnym stylu, unikając nawiązania do tego, jak pisze mój brat. Bardzo chciałem stworzyć ze swoich książek własną markę, nie utożsamiając się z twórczością Lee. Przez tyle lat starałem się nie brzmieć jak on, po czym nagle zaliczyłem zwrot o 180 stopni i musiałem zacząć. To było wyzwanie, nie raz musiałem przepisywać swój tekst po kilka razy, aby mój styl pokrywał się ze stylem mojego brata. Nie decydujemy, kto co pisze, który rozdział czy stronę, również nigdy tego nie zdradzamy. W przypadku Lepiej już umrzeć zdradziłem, że początek jest mojego autorstwa. Ludzie czasami próbują zgadnąć, który z nas jest odpowiedzialny za dany fragment, ale na szczęście nie udaje im się.

Myślisz, że akcja książki mogłaby być osadzona w jakimś innym miejscu, w większej miejscowości?

Teoretycznie akcja książki mogłaby być osadzona gdzieś indziej, ale ciągle musiałaby to być mała, odizolowana miejscowość. Gdzieś, gdzie wiele lat temu był dobrobyt, jednak niestety sytuacja się zmieniła. Kiedy pojawia się nowa osoba ze swoim biznesem, ludzie zaczynają zadawać zbyt wiele pytań. Dopóki mieszkańcy mają pracę są szczęśliwi. Może znalazłoby się kilka innych miejsc, jednak musiałyby one spełniać te warunki. Akcja zdecydowanie nie mogłaby się toczyć w dużym mieście.

Lepiej już umrzeć jest pierwszą książką o Reacherze w narracji pierwszoosobowej. Czy decyzja o zmianie narracji była planowana czy przyszła spontanicznie?

To interesujące, nie każdy to zauważył [śmiech] Początkowo nie zdawaliśmy sobie sprawy z takiej zmiany. Zresztą początek książki ma standardową narrację w trzeciej osobie. Dopiero po tym wstępie uzmysłowiliśmy sobie, że ta historia potrzebuje odczuć Reachera, aby móc ją lepiej poczuć. Zdecydowanie nie planowaliśmy pisania w pierwszej osobie, jednak wymagania tej konkretnej historii wymusiły na nas zmianę narracji, aby móc lepiej ją zrozumieć.

fot. Materiały Prasowe

Myślisz, że w przyszłości również będziecie pisać w pierwszoosobowej narracji?

Na pewno nie w następnej książce, która jest prawie skończona. Pisanie w takiej narracji ma swoje plusy i minusy, na pewno nie będę się zamykał na narracje pierwszoosobową. To wszystko będzie zależało od historii, jaką będziemy chcieli opowiedzieć. W przypadku Lepiej już umrzeć chcieliśmy, aby ludzie widzieli tę historię oczami Reachera.

Skąd czerpiecie inspiracje na imiona swoich bohaterów?

Ja i Lee dorastaliśmy w Birmingham w Anglii, obaj uwielbiamy piłkę nożną. Naszym ulubionym klubem jest Aston Villa, którego zresztą jednym z graczy jest Polak, grający w polskiej reprezentacji. Postacie, zwłaszcza te dobre, staramy się nazywać tak, jak ludzie bezpośrednio związani z Aston Villa. Doktora Houlliera zaczerpnęliśmy od jednego z managerów Aston Villi - Gerarda Houlliera, który był naprawdę niesamowitym człowiekiem. Niestety w czasie, kiedy pisaliśmy książkę, zmarł. Chcieliśmy w pewien sposób oddać mu hołd, nazywając jedną postać jego nazwiskiem.

O życiu z Jackiem Reacherem - rozmowa z Andrew Childem!
fot. Materiał Prasowy

Kobiety, które spotyka Reacher, to bez wątpienia twardzielki. Michelle z Lepiej już umrzeć też nie należy do delikatnych kobiet. Czy jej postać była kimś inspirowana?

Masz absolutną rację, Reacher od początku w swoim otoczeniu ma silne kobiety. Zawsze staramy się, aby kobiety, na jakie trafia, właśnie takie były. W przypadku Michelle chcieliśmy podkreślić jej wyjątkową więź z bratem. Chcieliśmy pokazać zachowania, na jakie byłbyś gotowy, gdyby twój brat albo siostra byli w poważnych kłopotach. Wydawało nam się, że właśnie z taką relacją rodzeństwa ludzie byliby w stanie się bardziej utożsamić. Chcieliśmy znaleźć  zagrożenie, które mogłoby czytelnika dotknąć personalnie i takim właśnie zdawało się być niebezpieczeństwo zagrażające bratu bądź siostrze.

Porozmawiajmy o wrogu Reachera w Lepiej już umrzeć - Dendockerze. To bardzo specyficzny czarny charakter. Skąd pomysł na jego wykreowanie?

Zawsze staram się trzymać pewien schemat jeśli chodzi o złoczyńców. Reacher zawsze potrzebuje wymagającego przeciwnika.  Jeśli masz czarny charakter, który chce wypuścić bombę atomową na Nowy Jork, to co zrobi przeciwnik w następnej książce? Wypuści dwie bomby nuklearne? W takich przypadku trudno pokazać progres postaci. Tworząc przeciwnika Reachera zawsze staramy się spojrzeć na jego osobowość. Z reguły przeciwnicy, oprócz pokaźnej kartoteki, prezentują również cechy charakteru, które denerwują Reachera, a więc również i nas. Chcemy też dać czytelnikowi osobisty powód, aby zwrócił uwagę na anty-bohatera.

Bardzo dziękuję za interesującą rozmowę!


Ilustracja wprowadzająca: fot. Materiał Prasowy

Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.