W niniejszym tomie dostajemy pięć historii, w których ważniejsze od starć z potworami jest drugie dno dotyczące zarówno protagonistki, jak i przewijających się w jej życiu ludzi, ale również tło wydarzeń. Coś zabija dzieciaki to seria małomiasteczkowa. Co to oznacza? James Tynion IV nie umiejscawia akcji wśród drapaczy chmur Manhattanu czy kasyn Las Vegas. Erica poluje i zabija bestie na prowincji USA, gdzie senna atmosfera przywołuje dziecięce koszmary. Miejsca są popłuczynami amerykańskiego snu i może dlatego charakter serii tak bardzo do nich pasuje. W tym wszystkim nie zabrakło tytułowych dzieciaków, będących zwieńczeniem wizji Tyniona.
Erica działa solo, ale przy każdej sprawie ma małoletnich „pomagierów”. Cudzysłów jest tu celowy, bo zaangażowanie dzieciaków nie przypomina wsparcia w stylu Robina, ale jest niezbędne, by ubić potwora. Czasem one same stają się przypadkowymi ofiarami, a czasem wychodzą z tego cało, po cichu dumne, że były ważnym elementem walki odważnej pogromczyni potworów. W tym pierwszym przypadku za duszę chwytają losy pewnej walecznej dziewczyny, która nie bała się wyjść z nabitą bronią naprzeciw potworowi. James Tynion IV dobrze rozumie postaci dziecięce. Przedstawia je dojrzale, nie starając się zrobić z nich genialnych malutkich, ale jasno pokazując, że czasem przedwcześnie rozumieją one świat.
Struktura domu Slaughterów przypomina połączenie bojowego zakonu z paramilitarną organizacją. I w żadnej z nich nie ma miejsca na osobiste więzi. Erika miała jednak pewien substytut matki imieniem Jessica, której autor powinien poświęcić więcej czasu. Jej odejście było początkiem dystansowania się wobec Slaughterów, a resztę historii przecież już znamy. Relację obu pań poznajemy podczas sesji terapeutycznej w jednym z pomniejszych miasteczek. Emocjonalna, szczera rozmowa jest najmocniejszą częścią tego tomu. A być może i całej serii, jeśli stawia się na coś więcej niż akcję. Jeśli seria ma nadal odnosić sukcesy, Tynion IV powinien skręcić właśnie w takie klimaty. Nieco mniej akcji nie zaszkodzi, a bardzo pomoże tło psychologiczne wynoszące Coś zabija dzieciaki ponad podobne tytuły.
Coś zabija dzieciaki tom 8 ma retrospektywny, ale jakże potrzebny dla dalszego rozwoju serii charakter. Dowiadujemy się o kilku istotnych epizodach z życia bohaterki. Jej szorstkich, ale bliskich relacjach z Aaronem i Jessicą. O jej próbach walki z traumą, ale też sposobie działania na polu czysto zawodowym. Ósmy tom pozwala nieco odsapnąć od galopującej akcji, ale nie usypia. Nie jest „przegadany”, jak mawiają ci, którym nie mieści się w głowach, by komiks był czymś więcej niż rozrywką i wymagał skupienia i, o zgrozo, refleksji. Warto nastawić się na spokojniejsze tempo i docenić, że Tynion IV i Werther Dell'Edera nie poszli na łatwiznę, ubogacając świat przedstawiony w godny sposób.
Tytuł oryginalny: Something Is Killing The Children Vol. 8
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Werther Dell'Edera
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawca: Non Stop Comics 2025
Liczba stron: 144
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.