Grupa o nazwie Czarny Kapelusz staje się coraz większym zagrożeniem. Pod przywództwem Bakera pragnie ujawnić wszystkie działania departamentu prawdy i ma ku temu spore szanse, zwłaszcza po zwerbowaniu Hawka - kluczowego człowieka Lee. Do tego dochodzą wątpliwości Cole'a i fakt, że figurą w grze obu organizacji staje się życiowy partner bohatera. Jakby tego było mało, wracają cienie z przeszłości, uderzając w bolesny sposób w pozycję Lee i jego ludzi. Departament prawdy tom 4: Ministerstwo kłamstw rusza z akcją do przodu.
Zimna wojna to echo przeszłości, które powoli zaczyna odżywać i dziś, ale to nie chwila na dywagacje polityczne. Ważniejsze, że James Tynion IV ukazuje rywalizacje USA i ZSRR w zakulisowy, paranormalny sposób, gdzie nie ma podziału na dobry Zachód i Imperium Zła, a nawet zagrywki Lee są bardziej badassowe. Od pierwszego tomu Lee Harvey Oswald jest tu najlepiej napisaną postacią, a jego niejasne postawy i dokonania sprawiają, że nawet charyzmatyczny Hawk stoi w jego cieniu. Tu wychodzą na jaw kolejne jego grzeszki...
Zanim przystąpicie w ogóle do lektury Departamentu prawdy, musicie nastawić się na buszowanie w sieci. Zmusi Was do tego historia realnego Oswalda, liczne odniesienia do teorii spiskowych, a teraz zimna wojna. Będzie to wam niezbędne, by w pełni poczuć moc komiksu Tyniona i Simmondsa. Autorzy po mistrzowsku naginają fakty, są niczym kaznodzieje potencjalnej rzeczywistości, którzy nakłaniają wiernych czytelników, by uwierzyli i przeczytali ich opowieść. I poczuli się zbawieni.
Kluczowym elementem rysunków Martina Simmondsa jest symbolika. Na łamach poprzednich tomów wielokrotnie pojawiły się jego popisy w tej kwestii, a tu perełką jest cała sowiecko-jankeska rywalizacja, a wśród tego momenty jak rzekoma prawdziwa historia Lee czy jego spotkanie ze swoim komunistycznym odpowiednikiem. Sam styl autora nadaje historii rozedrganego, ponurego klimatu. Wszystko wydaje się być jakby zatopione na granicy jawy i snu. Wszystko może być prawdą i kłamstwem jednocześnie. Bywa strasznie i metafizycznie, ale bywa i do bólu realistycznie. I jeszcze straszniej, bo żadne UFO nie jest tak groźne jak hipotetyczny upadek światowego ładu.
Departament prawdy tom 4: Ministerstwo kłamstw wyprowadza akcję na międzynarodowe wody, ale też sięga do dość osobistych rozgrywek. Zakulisowe starcia USA i ZSRR podczas zimnej wojny plączą się z werbunkiem ukochanego protagonisty, konsekwencjami przeszłości Lee i prywatnej zemsty jego radzieckiego odpowiednika. Doskonale widać tu jak autor misternie ułożył swoją opowieść, a cliffhanger na końcu pozostawia uczucie wielkiego głodu. Wielkiego, bo seria na razie przystopowała, ale są wieści, że kolejne jej numery wystartują już w czerwcu. Mam nawet swoją teorię spiskową na ten temat. To grupa trzymająca władzę zablokowała Departament prawdy, jak wcześniej Black Monday Murders. To oni! Jaszczuroczłeki i ich drony-ptaki! A teraz muszę kończyć tekst, bo w ogródku widzę jakichś panów w garniturach i ciemnych szkłach...
Tytuł oryginalny: Department of Truth vol.4: The Ministry Of Lies
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Martin Simmonds
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2024
Liczba stron: 144
Ocena: 90/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.