Szanowany druid Gwenc'lan i jego uczeń Taran poproszeni zostają przez brata Bugoga o pomoc w śledztwie w sprawie rytualnych zabójstw. Jakim cudem pogański kapłan zostaje w ogóle dopuszczony do wewnętrznych śledztw kościelnych? Otóż nieszczęśni mnisi zostali zdekapitowani i przebici palem z ogamami, rytualnym pismem druidzkim. Nie chcąc dopuścić do rzezi rodzimowierców, Bugog przypomina sobie, że z Gwenc'lana to w sumie kumaty koleżka, który zna środowisko potencjalnych morderców. A może chodzi o coś innego i druidzi wpadli do wielkiego kotła, niekoniecznie z magicznym napojem?
Jean-Luc Istin tworzy spektakularną opowieść kryminalną i to na wielu płaszczyznach. Śledztwo Gwenc'lana obejmuje sporą część Brytanii, a nawet wykracza daleko poza nią. Po drodze druid i jego towarzysze spotykają rozmaite ludy: od Piktów, poprzez Wikingów, aż po mieszkańców mitycznego miasta Ys. Nie wspominając o bytach nadnaturalnych, jak bogini Morrigan. Już sama skala wydarzeń może zaskoczyć tych, którzy oczekiwali jedynie historyzującego kryminału. Druidzi tom 1 to dzieło kompletne pod względem proporcji różnych gatunków literackich i ich połączenia w doskonałą fabułę.
Istin sprawnie rozwiązał kwestie starcia religii pierwotnych z chrześcijaństwem. Nie obywa się tu bez przemocy. Biskup Verus, z całą swą plugawą fizjonomią, jest wręcz przerysowanym przedstawicielem tej mrocznej strony Kościoła. Przeciw niemu mamy jednak brata Gwenola i pozostałych zakonników, z czasem skłaniających się ku koegzystencji. I tu autor zaskakuje pewnym sensacyjnym zwrotem akcji, godnym kina. Choć skoro już o tym mowa... Komiks ma w sobie coś z Imienia róży. Hermetyczne, kościelne tajemnice. Mistrz i uczeń na tropie tajemniczych zbrodni. Brutalność, pożądanie i nadnaturalny pierwiastek, tutaj jednak bardziej dosłowny. Fani powieści Umberto Eco muszą sięgnąć po niniejszy komiks, ale jest pewien aspekt, który bardziej przyciągnie miłośników ekranizacji.
Gwenc'lan to po prostu skóra zdjęta z Seana Connery'ego. Nic więc dziwnego, że druid momentami dorównuje wszechstronnością i umysłem Jamesowi Bondowi, choć bez jego brawury i gadżetów. A to tylko jeden z plusów rysunków Jacquesa Lamontagne. Pierwotna energia Albionu i wszystkich krain, jakie są tu ukazane, jest porywająca. Nie są to jedynie piękne pejzaże, a fenomenalne scenografie, dzięki którym wydarzenia nabierają głębszego wymiaru. Ukłon dla Lamontagne'a za profesjonalne i bezpretensjonalne ujęcie tych aspektów, czyniących z komiksu dzieło dla dorosłego odbiorcy. Erotyka i przemoc nie są tu podane łopatologicznie i obrazoburczo. Podkreślają za to surowość tamtej epoki i jej mroczniejsze aspekty.
Druidzi tom 1 to kolejny strzał w dziesiątkę w wykonaniu Lost In Time. Opowieść Istina łączy rasowy kryminał ze swobodnie interpretowaną historią i nienachalnym fantasy. Wszystko u schyłku pewnej ery, ze zwiastunami zmian dla rodzimych wyznań, ale bez taniego, apokaliptycznego smrodku. Fabułę napędza główny bohater, będący w swym fachu kimś więcej niż nobliwym mędrcem. Również ukazanie przedstawicieli wiary chrystusowej jest nieoczywiste i nawet krytycy krytyki Kościoła tamtej epoki będą zadowoleni z pewnego dystansu, na jaki pozwolił sobie Jean-Luc Istin. Oby Lost In Time czym prędzej wydało kontynuację. Choć na rynku nie brakuje kryminałów, to ta pozycja jest naprawę wyjątkowa.
Tytuł oryginalny: Les Druides, volumes 1-6
Scenariusz: Jean-Luc Istin
Rysunki: Jacques Lamontagne
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 304
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.