Slam Bradley to prywatny detektyw jakby żywcem wyjęty z powieści Chandlera. I jak na takiego przystało, pewnego dnia odwiedza go piękna nieznajoma zwiastująca kłopoty. Wręcza mu tajemniczy list kierowany do Wayne'ów. Ma on go przekazać prosto do rąk Richarda Wayne'a, dziadka dobrze znanego wam bohatera. Slam to łebski gość i wie, że coś tu śmierdzi i nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Porwana zostaje córka Wayne'ów, Helena, co oznacza początek nieszczęść królestwa Gotham i praprzyczynę jego współczesnego charakteru.
Gotham w tytule to nie puste słowo. Wszyscy znamy to miasto najeżone psychopatycznymi złoczyńcami, gangami i szeroko rozumianą kryminalną mikroflorą. I to pomimo działania Batmana i jego podopiecznych. Ale nie zawsze tak było. W czasach, gdy żyli dziadkowie Bruce'a, metropolia ta była spełnionym amerykańskim snem. Przestępczość tak niska, że niemal nieistniejąca. Rozwijający się przemysł. I niemal królewska para Wayne'ów, siedząca pośród swych ogrodów. Co więc doprowadziło do jego upadku?
Coraz częściej w popkulturze mówi się o nierównościach rasowych z minionych dekad, co jest dobre i słuszne. Ale jest jeszcze lepsze, gdy ukazuje się to w wartościowy artystycznie sposób, a tak czyni Tom King. W Gotham Kinga istnieje podział na Północ i Południe, gdzie ta druga część zamieszkana jest przez czarnoskórą społeczność, której się nie przelewa. Ich prawa są łamane, próby buntu tłumione, ale ludzie sobie radzą. I tu wchodzi jakże realny motyw zdegenerowanych bogoli. Tom King buduje wizerunek Wayne'ów ostrożnie, starając się do końca zachować ich majestat. Co częściowo się udaje, ale jak na każdym monarszym dworze, tron podtrzymują trupy.
King fenomenalnie gra symboliką. Tam sówka, tu nietoperze. Sam Bat-Man to zagranie przewrotne i na granicy prowokacji. Wayne'owie to niezłe ziółka, których wstydziłby się zapewne ich wnuk, tak momentami jednak do nich podobny. Autor Visiona tworzy wiele pomostów z kluczowymi dla Batmana elementami, ale to nie one stanowią rdzeń fabuły. To raczej dodatkowe smaczki, doprawiające całą treść. Przez chwilę odczuwałem nawet pewne nienasycenie, bo sowy nie okazały się Trybunałem, a nietoperz ma tu nieco inny wydźwięk, ale o to chodziło. To opowieść o Gotham, nie o jego przyszłym obrońcy.
Czarny kryminał to szczególnie bliski mi gatunek. Oparty na pewnych niezmiennych prawidłach, ale subtelności można dostrzec w tym, jak różnie tworzą go poszczególni autorzy. Wystarczy porównać Eda Brubakera i Franka Millera, by wiedzieć, o co chodzi. Tom King z kolei pozostaje w nim sobą. Autorem skupionym na psychologii bohatera i chłodnym realizmie, nawet jeśli okoliczności kuszą do pewnego fantazjowania. Gotham: Rok pierwszy to opowieść trzeźwa w swym przekazie, bez komiksowego pudrowania, mocno nasączona tym, co u Kinga najlepsze.
Phil Hester spisał się znakomicie. Mamy wszystkie standardowe dla kryminału noir elementy. Od kobiet fatalnych i uginających się przed nimi twardych mężczyzn, po nieustającą ulewę, zacienione kadry i ułożoną brutalność. Ale w tym wszystkim jest pewna autorska idea narracji. Kadry płyną gładko, a Slam Bradley, czasem wspomagając się pięściami, przebija się przez kolejne warstwy zaginięcia Heleny Wayne. Niemałą rolę odgrywają tu inker Eric Gapstur i kolorystka[UsW1] Jordie Bellaire, wypełniający rysunki Hestera cieniem i charakterem.
Gotham: Rok pierwszy to kolejna mocna pozycja w bibliografii Toma Kinga. Czarny niczym porter kryminał, który uderza z równą mocą do głowy. Bezkompromisowa opowieść nie tyle, co o upadku miasta, a jego ideałów, które uosabiali Wayne'owie. Coś więcej niż uzupełnienie biografii Mrocznego Rycerza. Do tego przywołująca postać Slama Bradleya[UsW2] , gothamskiego detektywa, od którego Batmana mógłby brać korepetycje. Komiks dla fanów kryminałów, zwłaszcza w świecie DC, ale też dla solowej twórczości Toma Kinga i tych, dla których postać Batmana to coś więcej niż pojedynki z Jokerem.
Tytuł oryginalny: Gotham: Year One
Scenariusz: Tom King
Rysunki: Phil Hester
Tłumaczenie: Paulina Walenia
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 208
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.