Loki z jednego ze znaczących łotrów Marvela staje się nieformalnym herosem. Nieformalnym, bo wciąż stosuje rozmaite oszustwa. Herosem, bo odcina się od swej zbrodniczej przeszłości paradoksalnie przyszłego wcielenia i służy jako tajny agent Jej Królewskiej Mości Freyi. Brzmi skomplikowanie? Al Ewing rzuca nas w wir zapętlonej historii brata Gromowładnego. Czasem pozwalająca sobie na lekką akcję i humor, a czasem sprowadza czytelnika pytaniami bohatera o własną tożsamość i przeznaczenie.
Loki: Agent Asgardu w dużej części opiera się na wydarzeniach z eventów Grzech pierworodny i AXIS. Choć to crossovery stosunkowo młode, to pamięć nie jest zbyt silna. Ten album nieco ją odświeża, bo Ewing ma pomysły na swego Boga Kłamstw i potrafi sprawnie żonglować nim między wielkimi wydarzeniami napisanymi przez innych autorów. Szybko zresztą okazuje się, że ma on dość znaczący w nich udział. Do tego powraca motyw Ragnaroku i istot za niego odpowiedzialnych. I ten element komiksu jest zdecydowanie najbardziej wyważony.
Nie byłoby tej historii „drużyny” Lokiego. Mamy heroicznego Sigurda, piękną Lorelei i najważniejszą obok Boga Kłamstw postać- Verity Willis. Dziewczynę, która potrafi wykryć kłamstwo, nawet jeśli wypowie je patronujący mu bóg. Ewing tworzy tu ciekawe napięcie między nią a Lokim, ale bez banalnych klisz z historii romantycznych. To zgrabna gra, bo czymże jest pełna niedopowiedzeń i uników relacja między panem oszustw i kłamstw, a kimś, kto widzi je na wylot? Oby przyszłość przyniosła rozwój tego wątku.
Lokiemu dobrze zrobił lifting. Niezbyt urodziwy chuderlak ze szczwaną gębą i w rogatym hełmie był przebrzmiałym echem lat 60. A nowe rozdanie, to i nowy wygląd. Autorzy wielokrotnie podkreślają jaki to Loki nie jest podobny do Harry'ego Stylesa, choć gębę ewidentnie ma filmową. Ale dość narzekania bo Loki: Agent Asgardu to dobre rysunki, miejscami nawet więcej niż dobre. A sam młodzieńczy wygląd bohatera to świetna rzecz i podobną przemianę powinno przejść jeszcze kilka postaci Domu Pomysłów. Za rysunki odpowiadają Lee Garbett i Jorge Coehlo, więc moi drodzy, ukłony przed nimi.
Loki: Agent Asgardu to jeden z tych komiksów Marvela, który przede wszystkim ma dostarczać rozrywki, ale takiej na pewnym poziomie przyzwoitości. Al Ewing tworzy też niezłą opowieść psychologizującą o przeznaczeniu czy rodzinnych relacjach, co jest stałych punktem komiksów royalsami z Asgardu. Komiks świetnie uzupełnia też wątki albumów z Thorem oraz kilku szerzej zakrojonych wydarzeń. Po sukcesie w MCU Loki ma zapewnione stałe miejsce w pierwszej lidze bohaterów Marvela i mam nadzieję, że wydawca podoła zadaniu utrzymania jego statusu na dłużej.
Tytuł oryginalny: Loki: The Agent of Asgard Complete Collection
Scenariusz: Al Ewing
Rysunki: Lee Garbett, Jorge Coehlo
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 383
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.