Młody geolog John Reed przybywa na skalistą wyspę, gdzie jedyną rezydentką jest latarniczka zajmująca się swym fachem od ćwierćwiecza. Jego badania od początku są naznaczone pewną nutką niepokoju, a wspomniana kobieta nie jest typem miłej emerytki. Otoczenie również nie nastraja do naukowych wyzwań. Błyskawicznie okazuje się, że pewna niepozorna studnia jest czymś więcej niż geologicznym kuriozum, a naukowiec ma powody do obaw. I ucieczki.
Mity Kościanego Sadu: Przejście to właściwie komiksowa nowelka. Liczący niecałe sto stron album zawiera jednak wiele treści, choć i tak wszystko dzieje się za szybko. Intensywność wydarzeń jest może uzasadniona, a popisy twórcze autorów gwarantują jakość, lecz chciałoby się więcej. Zwłaszcza na początku nowego uniwersum. Choć może to właśnie ta jedna wielka niewiadoma świadczy dobrze? Materiały użyte do budowy tej historii są podobne, ale najważniejsze, że cała jej konstrukcja nie przypomina międzywymiarowej historii z Czarną Stodołą w tle. A przynajmniej na razie.
Co sprawia, że horror jest dobry? Ilość krwi, flaków i ofiar? Monstra z cienia i starożytne klątwy? Jeśli miałbym skromnie obstawiać, dla mnie jest to niewiadoma. Nie taka banalna, ukrywająca jedynie tożsamość zła. Chodzi o ten szczególny stan niepokoju, gdy nie wiemy, skąd się on bierze. O świadomość, że czekamy na cios, czymkolwiek on będzie i skądkolwiek nadejdzie. Może i dziwaczna latarniczka Sal i jej studnia są podejrzane, ale nie na skalę, jaką prezentują autorzy. Zapowiada się bowiem coś, czego nie powstydziłby się papcio Lovecraft i inni klasycy.
Na jakiś czas zapomniałem o Andrei Sorrentino. Włoski twórca to mistrz w swym fachu, a jego talent objawia się między innymi w tym, jak manipuluje przestrzenią kadrów. Wystarczy losowa plansza z tego albumu, by przekonać się co mam na myśli. Słowa tego nie oddadzą. Jest jeszcze coś, co w nim cenię. Coś, co nazwałem onirycznym realizmem. Sorrentino tworzy realistyczne, czasem wręcz fotograficzne prace, ale szczególna technika, jaką stosuje sprawia, że wyglądają one jak ze snu. Takiego, który wydaje się przerażająco rzeczywisty po przebudzeniu. A może nawet bardziej rzeczywisty niż jawa…
Mity Kościanego Sadu: Przejście to ledwie preludium. Mam nadzieję, że w przypadku tego tytułu Mucha Comics nie zdecyduje się na wydanie całości w jednym tomie już po publikacji pełnej serii, ale skromna objętość tego tomu sprawia, że czytelnik głodny jest kontynuacji. Może to i dobra taktyka, wszak niniejsza opowieść to nie bajęda do ululania niesfornych dzieci, a rasowa groza. Nawet slashery mają swoje tajemnice. Potraktujmy to więc jako przystawkę przed kolejnymi daniami. Niebywale apetyczną, ale pozostawiającą niedosyt.
Tytuł oryginalny: The Bone Orchard Mythos: Passageway
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Maria Lengren
Wydawca: Mucha Comics 2025
Liczba stron: 96
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.