Na prawie 500 stronach tomu Układanka Jigsawa znajdziemy 14 zeszytów serii głównej, czwarty Annual, a także nieco dłuższe historie Nie ma ucieczki i Nagroda, tworzone przez innych artystów. Ale po kolei. Album otwiera opowieść No Escape do scenariusza Gregory’ego Wrighta i z rysunkami Toda Smitha. To typowo punisherowa nawalanka, którą wyróżnia tylko udział Paladyna i U.S. Agenta, który kiedyś odgrywał rolę Kapitana Ameryki. Sami przyznacie, że gościnne występy to jednak trochę za mało.
Nieco lepiej wypadają dobrze znane nam zeszyty serii głównej ze scenariuszami Mike’a Barona i rysunkami Billa Reinholda, Marka Texeiry i Jacka Slamna. I moim skromnym zdaniem to właśnie one kradną show, bo scenariusz opowiadający o niecodziennym sojuszu Jigsawa – nemesis Punishera – z pewnym religijnym fanatykiem, którego też już mieliśmy okazję poznać, mówiąc delikatnie – trąci myszką. Oprócz nawalanki w egzotycznych plenerach dochodzą też wątki paranormalne, które pasują do Pogromcy jak pięść do nosa. Nie spodobało się to czytelnikom do tego stopnia, że w 44 zeszycie scenarzysta posypał głowę popiołem i zamieścił drukowaną obietnicę, że odpuści sobie w tej serii elementy mistyczne. Ciekawostka, jak odzew fanów faktycznie mógł kształtować daną linię komiksową.
Punisher Epic Collection – Układanka Jigsawa to w zasadzie więcej tego samego – Frank podróżuje z miasta do miasta, z kraju do kraju, stawiając czoła mafii, gangsterom, przemytnikom, handlarzom broni, nazistom, mordercom czy pedofilom. I chociaż za każdym razem robi to z nieprzejednanym uporem, to jednak trzeba przyznać, że scenariusze Barona – chociaż trzymają się kupy – brzydko się zestarzały i przy lekturze niektórych epizodów dosłownie zgrzytają zęby. Ale jeśli przestaniemy doszukiwać się w tym sensu, ucieszą nas brutalne i dosadne mordoklepki, z których może ze dwie wyróżniają się na tle pozostałych. Reszta zlewa się w jedną masę.
Nie zachwyca ani Nagroda z przeciętnym scenariuszem Chrisa Hendersona i niechlujnymi, pozbawionymi tła i szczegółów rysunkami Mike’a Harrisa, ani Annual – kolejny raz wypchanymi niepełnymi historiami, których zakończenia pewnie nie dane nam będzie przeczytać, i zapychaczami pokroju genezy Punishera czy przygód Micro na obozie dla otyłych. Brak w tym polotu, co było skutecznie maskowane w poprzednich tomach, ale tutaj fabuła często-gęsto rozłazi się w szwach jak twarz Jigsawa. A i sam tytułowy rzezimieszek nie jest tak groźny i przebiegły, jak zapamiętałem go z czasów TM-Semic. Lepsi antagoniści byli dużo później w Punisher Max.
Nie chcę za bardzo narzekać na Punisher Epic Collection – Układanka Jigsawa, bo po pierwsze przy komiksie ostatecznie bawiłem się nieźle, a po drugie mamy tu przecież do czynienia z wczesnymi opowieściami o Pogromcy i z iście najntisową narracją. Akcja jest głupkowata – bo tak wtedy pisało się masowe, mainstreamowe komiksy, a dwutygodniowy cykl wydawniczy wymuszał pewne ustępstwa. Jeśli mogę coś poradzić, to przyjmujcie ten album w małych dawkach, bo maraton może Was po prostu zmęczyć. Miejcie na uwadze, że ocena jest nieco zawyżona, ale głównie ze względu na warstwę graficzną komiksu.
Tytuł oryginalny: Punisher Epic Collection: Jigsaw Puzzle
Scenariusz: Gregory Wright, Mike Baron, Chris Henderson, Chuck Dixon Dan G. Chichester, George Caragonne
Rysunki: Tod Smith, Bill Reinhold, Mark Texeira, Jack Slamn, Mike Harris, Neil Hansen, Hugh Haynes, John Herbert, Tom Morgan
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 504
Ocena: 70/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.