Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

galapagos

Ultimate X-Men tom 7 - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
30 czerwca 2024
Ultimate X-Men tom 7 - recenzja komiksu

Niedawno Marvel wskrzesił uniwersum Ultimate. Zapewne stoją za tym szeleszczące i brzęczące powody, ale może przy okazji dostaniemy kilka niezłych opowieści. Tymczasem na naszym rynku Egmont kontynuuje cykl Ultimate X-Men, który wystartował z przytupem i jakiś czas trzymał przyzwoity poziom. Niestety każdy kolejny album to jazda w dół, choć przewodni koncept pozostaje niezmienny.

Strona komiksu Ultimate X-Men tom 7

Istotną rolę w historii X-Men stanowi Imperium Shi'ar. Nie tylko ze względu na Phoenix, ale i romansik Profesora X i cesarzowej Lilandry czy pomniejsze ekscesy. W Ultimate X-Men tom 7 Robert Kirkman wprowadza na scenę postać Lilandry i znacznie rozszerza wątek Phoenix. I na pierwszy rzut oka czyni to w odświeżony, zgodny z ultimate'owym założeniem sposób, ale gdy nieco bliżej się temu przyjrzeć, robi się cudacznie...

Siódmy tom Ultimate X-Men skłonił mnie do pewnej refleksji. Świat Ultimate był/jest alternatywną wersją głównej linii fabularnej Marvela. Jako taki miał być inny, bardziej nowoczesny, ale grać też miał nawiązaniami do Ziemi-616 i pewnymi kontrowersjami. I to funkcjonowało świetnie w odpowiednich rękach. Mark Millar i Brian Michael Bendis dawali radę, nieco gorzej radził sobie Brian Vaughan. Ale już Kirkman pisze nie jak twórca dwóch uznanych serii komiksowych, a fanboy na stażu.

Strona komiksu Ultimate X-Men tom 7


Co by tu wymienić? Może dziwną konotację między Loganem i Sabretoothem, przywołującą na myśl twisty fabularne z latynoskich telenoweli? Zachowanie Nightcrawlera, a właściwie cały szereg nastoletnich hormonalnych wyskoków sporej części wychowanków Xaviera? O ile te od początku pojawiały się w Ultimate X-Men, tak teraz jest to poziom teen dramy. Nieco lepiej prezentuje się postać przewrotnego Magiciana. Znacie ten rodzaj bohatera, który jest zbyt silny, doskonały i... No właśnie. Zbyt doskonały? Tu Kirkmanowi się udało.

Rysunkom też musi się oberwać. Ciężko konkurować z Paulem Jenkinsem czy Chrisem Bachalo, ale wystarczy trzymać się wypracowanych przez nich metod, by wizualnie historia trzymała fason. Tymczasem nawet przez chwilę, może poza dosłownie kilkoma stronami Leinila Francisa Yu, nie byłem zainteresowany żadnym kadrem. Jest niedbale, nudno, czasem wręcz brzydko. Sceny bitewne są zachowawcze i sztampowe, nie wspominając, że brakuje iskry w dosłownie każdym aspekcie tej historii, czego sztandarowym przykładem jest Lilandra, tu swoją bezbarwnością obrażająca oryginał.

Strona komiksu Ultimate X-Men tom 7


Robert Kirkman to świetny autor, ale jednak nie ma serca do X-Men, przynajmniej w tym albumie. Ultimate X-Men tom 7 wniósł kilka nowych kwestii, ale sam zmierzał donikąd. Autor skomplikował wszystko i udziwnił, a na pewno zepsuł mi całą zabawę. Traktowałem ten cykl jako odskocznię od Punktów zwrotnych i innych klasycznych historii z X-Men, a ten album był jak filler przyciągający uwagę nazwiskiem scenarzysty. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy, bo start serii był czymś naprawdę solidnym i szkoda byłoby to zmarnować.


Tytuł oryginalny: Ultimate X-Men Ultimate Collection Book Seven

Scenariusz: Robert Kirkman

Rysunki: Tom Raney, Ben Oliver, Salvador Larroca, Leinil Francis Yu 

Tłumaczenie: Marcin Roszkowski 

Wydawca: Egmont 2024

Liczba stron: 264

Ocena: 55/100 

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.