
Pierwsza z historii mogłaby być klasycznym scenariuszem sesji RPG. Grupa skazańców zostaje uwolniona przez tajemniczego, lecz nie bezinteresownego wybawiciela. Drużyna ma bowiem uratować z rąk orków pewną zamożną pannicę, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. David Chauvel przedstawia nam świat politycznych intryg i wojen rasowych. Orkom bliżej do samodzielnej cywilizacji niż bezrozumnej kasty wojowników. Mają swoje święta i hierarchię społeczną, wcale nie opierającą się na sile. Do tego autor dorzuca motyw arcy-zakazany: związek kobiety i orka. I to nie jakiegoś wymoczkowatego pięknisia rodem z young adult, a wojownika mogącego ubiegać się o rolę Hulka.
I tu przechodzimy do drugiej historii. Urocza parka po wydarzeniach z pierwszej części albumu stara się iść swoim szlakiem. Co nie jest łatwe, bo któż zaakceptuje mocarnego orka i urodziwą kobietę w związku? Onimaku i jej zielony ukochany biorą się za przewodnictwo karawanie wyznawców boga o uroczym mianie Ernön Heebärron, przy których amisze to fani high-techu. Nad wszystkim unoszą się mroczne siły i magia, a w tle pojawia się mini-apokalipsa zombie. Do tego wszystko wskazuje, że międzygatunkowa więź ma dość obiecującą przyszłość...

Ostatnia z opowieści przedstawia losy młodego i zakochanego krasnoluda, który całym sercem wierzy w legendy swego ludu. Tak bardzo, że pakuje się przez to (by zaimponować pewnej pannie, a jakże...) w kłopoty. Samotna wyprawa staje się jednak początkiem przygody i interesującej znajomości. Chauvel ponownie stawia na coś niecodziennego. Brodacze żyją pod ziemią, opierają swą gospodarkę na kopalniach, ale wszystko inne odbiega od archetypu rubasznego krasnala. Mamy bowiem coś na kształt rady/parlamentu z klanami/partiami. Jest system szkolnictwa przypominający swą socjologią ten znany z naszego świata. Jest i jedna wada. Autor kończy wszystko cliffhangerem, który aż skręca kiszki. Choć, czyż właśnie na napięciu i pytaniu „co dalej?” nie opiera się dobra opowieść?
Po przeczytaniu komiksu głodny jestem lepszego poznania realiów tego świata. Każda jego część zachęca, by wejść dalej. Po pierwsze: orkowie i inni nie-ludzie. Tym pierwszym bliżej do koczowniczych i walecznych plemion niż rasy barbarzyńców i ludojadów. Swą odmiennością budzą podskórną nienawiść u ludzi. A sami wiecie, co nasz gatunek robi, gdy kogoś nie lubi... Krasnoludy z kolei to ułożona nacja, w której bojowy duch jest silny, ale nie dominujący. Po drugie: równowaga. Chauvel tworzy świat rodem z Dungeons & Dragons, ale bardziej skomplikowany. Nie tyle mroczniejszy, co osadzony w realiach nacechowanych politycznymi zależnościami, społecznymi niepokojami i przypadkowością. Bohaterowie nie zawsze trafiają tam, gdzie powinni, a przygoda często jest zrządzeniem losu, a nie przeznaczeniem.

Jérôme Lereculey perfekcyjnie dopasował się pod pomysły kolegi. Z jednej strony jest tu duch fantasy, pełen widoczków znanych fanom gatunku, ale z drugiej są obrazy dość niespodziewane. I znów przytoczę tu orków. Z jednej strony mamy wojów rodem z Warcrafta, a z drugiej mniej bojową społeczność. Pojawia się elf, teoretycznie wpisujący się w stereotyp rasy, ale i niepokojąco obcy. Przede wszystkim Lereculey to twórca solidny, posiadający dar nadawania głębi scenom, które inni by spartolili. Dobry ork, romantyczny krasnolud i zombie - to wszystko połączone jest z solidnie skonstruowanym tłem.
Wollodrïn tom 1 to komiks fantasy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Autorzy nie boją się sięgać po sprawdzone schematy gatunku, układając z nich przy tym opowieści odbiegające od banalnie przygodowego i przewidywalnego ducha. Pierwszy tom stawia fundamenty pod dalszy rozwój, ale opowiedziane zostało na tyle dużo, że można być spokojnym o jakość dalszych opowieści. W komiksie Chauvela i Lereculeya jest pewien duch Sapkowskiego. Zwłaszcza jeśli chodzi o społeczno-polityczny kontekst historii. Ale znajdziecie tu i klasyczny mistycyzm i ducha przygody. Fantasy doskonałe dla tych, którzy oczekują po gatunku czegoś więcej. Tak jak ja. Oby wydawca pośpieszył się z kolejnym tomem.

Tytuł oryginalny: Wollodrïn tome #1-5
Scenariusz: David Chauvel
Rysunki: Jérôme Lereculey
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 284
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.