Wygląda jednak na to, że za sprawą wydawnictwa Egmont doczekamy się wreszcie ładnego, zbiorczego, jednolitego wydania. Komiksowy gigant rozpoczął wydawanie integrali zbierających po 4 albumy oryginalnej serii – i tak w XIII tom 1 dostaniemy wspomniany Dzień Czarnego Słońca, ale też Tam, dokąd zmierza Indianin, Wszystkie łzy piekła i SPADS. To dostatecznie dużo materiału, by wsiąknąć w kultową, kryminalną historię i nie móc się doczekać kolejnych tomów.
O czym jest XIII tom 1? To belgijska seria komiksowa stworzona przez ojca Thorgala Jeana Van Hamme’a i Williama Vance’a (Bruce J. Hawker, Bruno Brazil), luźno wzorowana na Tożsamości Bourne’a Roberta Ludluma. Mamy tu sporo podobieństw, ale jeszcze więcej różnic, natomiast lektura pierwszej historii faktycznie może przywoływać nieznośne myśli o plagiacie. Oto przystojny młody mężczyzna zostaje wyrzucony na brzeg z raną postrzałową głowy, w wyniku czego cierpi na dokuczliwą amnezję. Na klatce piersiowej ma tatuaż – tytułową rzymską liczbę XIII. Pomocy udziela mu sympatyczne starsze małżeństwo, które widzi w niedoszłym topielcu swojego zmarłego syna, oraz pewna nie stroniąca od alkoholu, starsza pani chirurg.
Kiedy mężczyzna rozpoczyna walkę o odzyskanie pamięci i stara się odtworzyć swój życiorys, odkrywa, że jest podejrzany o dokonanie niedawnego zamachu na prezydenta USA. Tak rozpoczyna się wielowątkowa, zawiła, bardzo złożona, nieco szalona historia kryminalna pełna szpiegów, podwójnych agentów, skorumpowanych policjantów i polityków, wojskowych, biznesmenów, tajemniczych organizacji i szeroko zakrojonych spisków. Jean Van Hamme po mistrzowsku prowadzi intrygę, co i rusz serwując zwroty akcji i rzucając nowe światło na wydarzenia, o których myślimy, że znamy je już od podszewki.
Album XIII tom 1 trzeba czytać bardzo uważnie, bo intryga jest tak skomplikowana, że już w pierwszych albumach można stracić wątek, kto tak naprawdę jest kim. Sam główny bohater na przestrzeni serii przyjmuje aż kilkanaście różnych tożsamości, a scenarzysta co chwili i tak myli tropy. To, co jednak najbardziej urzeka w fabule, to że Van Hamme nie zapomina o wątkach osobistych i emocjonalnych, tworząc postacie z krwi i kości. Już w pierwszym albumie za serce chwytają mikrohistorie postaci trzecioplanowych, które przecież pojawiają się na kadrach zaledwie na chwilę. Będzie to cechą charakterystyczną serii do tego stopnia, że spora część obsady drugoplanowej dostanie swoje osobne komiksy w serii spin-offowej.
William Vance przejawia styl charakterystyczny dla komiksu europejskiego lat 80., a jego realistyczna kreska wygląda bardzo dobrze nawet dzisiaj. Bez trudu w niektórych bohaterach rozpoznamy inspirację prawdziwymi postaciami, sceny akcji wypadają fantastycznie, podobnie jak różnorodne scenerie i krajobrazy. Osobiście uwielbiam na przykład jak Vance rysuje sceny w deszczu. Całość po czterech tomach wciąga jak bagno i łapię się na tym, że chętnie od razu złapałbym kolejne tomy.
XIII tom 1 to również zawarty na końcu albumu Dossier XIII autorstwa Jeana-Pierre’a Fueri. To bardzo dobrze i pieczołowicie opracowany esej przybliżający sylwetki autorów, kulisy powstawania serii i naprawdę wiele ciekawostek z nią związanych. Całość poparta jest licznymi źródłami: wywiadami, artykułami prasowymi i opracowaniami, które ukazywały się przez całe dekady. Dowiedziałem się z tego naprawdę dużo, co tylko zaostrzyło mój apetyt na więcej. XIII to seria, którą po prostu trzeba znać.
Tytuł oryginalny: XIII - Integrale 1
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: William Vance
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 208
Ocena: 85/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.