Ludzie, którzy wiedzą: Dziwne przypadki Roberta Storma to cały przekrój gatunkowy, czasem wspinający się poszczególnymi opowiadaniami do czołówki historii Pilipiuka, ale czasem będący też w przyzwoitej średniej. Tradycyjnie mam swoich faworytów i opowiadania poza podium, które urzekły mnie swoją pomysłowością. Żadna historia nie ściąga jednak ogólnej oceny w dół. Wielki Grafoman nie pozwala sobie na momenty odpuszczenia przy tak kluczowym dla siebie bohaterze.
Ze wszystkich historii ze Stormem najbardziej w pamięć zapadła mi opowieść Aparatus. Niezwykle zaskakująca i choć pozbawiona pierwiastka nadnaturalności, w pewien sposób magiczna. Ją stawiam więc na pierwszym miejscu. Tuż za nią plasuje się mroczne proroctwo, czyli Czasy, które nadejdą. Trochę w tym komentarza polityczno-futurystycznego, ale przypomniało mi ono dzieła wydawane niegdyś przez Fabrykę Słów, odważne w swej formie. Ostatnią pozycją na podium jest Wielbłądzie masło. Historia miłości w czasach okupacji, kiedy jeden z wielu cygańskich taborów unika losu swoich pobratymców. Przy okazji Pilipiuk ukazuje tu Romów w ciekawy, realistyczny sposób. Bez słodzenia i popadania w stereotypy, w pełni oddając ducha tej mniejszości etnicznej.
Są jeszcze historie, których nie można pominąć. Hitler w szklanej kuli to piękna fantastyka, gdzie nazistowskie zło nawet w skali mikro okazuje się być podłe. Zemsta śmieciarzy to jedno z tych opowiadań, gdzie Storm staje przed realnym zagrożeniem i nuta sensacji doskonale do niego pasuje. Antykwariat to opowieść o wąskiej granicy między epokami i co może spowodować jej przełamanie, z kolei Siódma armata to opowieść na poły komediowa, świetnie pokazująca, że Storm przekracza granice, które dla przeciętnego zjadacza chleba są absurdalne. Humor pojawia się zresztą nie tylko tutaj, ale zawsze z klasą i ironią. Recenzja to jednak nie wyliczanka wszystkich opowiadań i zachęcam do zapoznania się z każdym zawartym w tym tomie. Przyznam, że zawsze miałem problem z chronologią żywota Storma, ale antologia Ludzie, którzy wiedzą: Dziwne przypadki Roberta Storma wydana jest solidnie i bogato. Przy okazji warto tu ukłonić się w stronę niezapomnianego Daniela „Gedeona” Grzeszkiewicza, którego ilustracje się tu pojawiają.
Robert Storm to postać z zupełnie innej gliny niż doktor Skórzewski. Medyk to staroszkolny lekarz ze skłonnością do popadania w przygody. Twardy, ale i inteligentny facet. Jego żywot zaczyna się w mroźnych czasach zaborów, a finalne akordy wybrzmiewają gdzieś podczas II wojny światowej. Storm ma więc przy nim pozornie lżej. Działa już w III RP, gdzie zamiast esesmanów są cwaniaczki chcące mu dopiec, a ojczyzna, mimo licznych patologii, daleka jest od niewoli. Nie oznacza to, że wszystko idzie gładko. Badacz mierzy się z siłami paranormalnymi i bardziej namacalnymi niebezpieczeństwami. Pilipiuk subtelnie bawi się tymi pierwszymi, nie dając nam czegoś pokroju filmowego gniota jak seria Bibliotekarz czy inne dzieła quasi-przygodowe, a coś owiane mgłą tajemnicy. Czasami dosłownej, a czasami dopowiedzianej…
Magia tu istnieje i to fakt, ale prawdziwym rdzeniem opowiadań ze Stormem jest on sam. Osobnik jakby nie z tej epoki, bliższy czasom wspomnianego Skórzewskiego, niż swoim. Czasami kłopotliwy dziwak, a czasami szanowany ekscentryk, który w życiu ma pozornie wszystko ułożone, ale daleko mu do wymarzonej stabilizacji. Do tego romantyk z niego, ze skłonnością do niekoniecznie pozytywnej autorefleksji. Ma oddane grono kompanów i nawet kilka razy jego serce zabiło mocniej do kobiet, ale to nie typ przywódcy ani amanta. I może dlatego historie z nim są wiarygodne. Ot inteligent-oryginał natrafia na sprawy nadające się dla macho pokroju Indiany Jonesa. I radzi sobie z nimi znakomicie, choć czasem chciałoby się, aby odniósł zwycięstwo z gatunku tych wielkich. Prawdziwą wiktorię, prowadzącą do upragnionego celu.
Andrzej Pilipiuk to miłośnik nauki i historii. Umieszcza swoje fascynacje gdzie się da i uwielbia chwalić się swoją wiedzą. Nie będąc przy tym akademickim nudziarzem, potrafi zaszczepić bakcyla do zainteresowania się konkretnym tematem. I w opowiadaniach z Robertem Stormem jest to dużo częstsze niż w przygodach Skórzewskiego czy Wędrowycza. Storm to erudyta i czasem „niechcący” przegada sporą część historii. Polecam więc nastawić się na mikro-lekcje z dziedzin wszelakich, które pomagają wejść w świat kreowany przez pisarza.
Ludzie, którzy wiedzą: Dziwne przypadki Roberta Storma to kolejna pozycja obowiązkowa dla fanów twórczości Pilipiuka. To nie tylko antologia o jednym z jego stałych bohaterów, ale przekrój jego twórczości . Storm to też bohater nietypowy. Niemodny jak na epokę blockbusterów i bohaterów. We wszystkich historiach wyczuwalny jest duch nostalgii za minionymi czasami. Okrutniejszymi może niż nasze, ale czasem i o wiele piękniejszymi. Fabryka Słów powinna wydać w ten sam sposób historie innych autorów, których opowiadania, nie zawsze złączone postacią protagonisty, rozrzucone są po różnych zbiorach. Tymczasem niniejszy zbiór to wspaniała cegła pełna przygody, tajemnicy i z bohaterem znacznie ciekawszym niż kolejny heros wielu akcji.

Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów 2025
Stron : 1008
Ocena: 90/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.