Serial powraca wraz z rozpoczęciem nowego roku akademickiego na Godolkin University. Minęło kilka miesięcy od wydarzeń z The Boys i poprzedniego sezonu Gen V. Nasi dobrze znani studenci otrzymują kolejną szansę, ale muszą być grzeczni i posłuszni wizji Vought. Czy będą? Oczywiście, że nie. Oprócz tego Marie i spółka naszych supków będzie miała nowe zadanie, odkryć tajemnicę założyciela Uniwersytetu, tajemniczego Doktora Godolkina, a także tajemnicę swoich mocy. Czy im się to uda? Czy będą w stanie podołać zadaniu większemu niż sama uczelnia? Pewnie tak, a i przy okazji miejmy nadzieję, dadzą nam mnóstwo frajdy i krwi, tak jak tylko produkcje z uniwersum The Boys potrafią.
fot. kadr z serialu Gen V
Uniwersum The Boys stoi nawiązaniami do realiów naszego świata, a w szczególności Stanów Zjednoczonych. Również Gen V wyjątkowo dobrze osadza historię supków w rzeczywistości poprzez liczne nawiązania w dialogach i nie tylko do modnych obecnie wątków. Bohaterowie wspominają popularne obecnie aktorki (znowu ta Sydney Sweeney :)) i aktorów, celebrytów, viralowe trendy i memy. Dodają dodatkowej warstwy realizmu, dzięki czemu wzmacniają swój przekaz. Oczywiście mamy również warstwę nawiązań politycznych, z ogromnymi podziałami społecznymi w USA i hiperbolą poglądów jednej i drugiej strony (chociaż głównie to obrywają jednak prawicowcy). Nie jest to mój kraj, więc nie będę oceniał czy warstwa ta jest realistyczna, czy może nie. Zaznaczę jednak, że jest jeszcze bardziej wyraźna w dobie ostatnich wydarzeń w prawdziwych Stanach Zjednoczonych Ameryki.
fot. kadr z serialu Gen V
Nowy sezon Gen V wraca z tym co lubimy najbardziej, czyli krwawymi surrealistycznymi wręcz scenami walki i nie tylko. Na ten moment po dwóch odcinkach, daleko jeszcze do tak jaskrawych i obrzydliwie wręcz brutalnych, a czasami także obleśnych momentów obecnych we wszystkich sezonach The Boys. Mimo to sequel ma jeszcze szansę do tej poprzeczki doskoczyć, bo raczej nie przeskoczyć. Na ten moment dostaliśmy trochę scen walki, kilka scen supkowej libacji alkoholowej i szczyptę typowo „the boysowych” dialogów. Oprócz tego muzyka tak bardzo pasująca do brutalnych scen, a jednocześnie zupełnie nieodzwierciedlająca tego co się na ekranie dzieje. W każdym razie bez dwóch zdań czekamy na więcej, WIĘCEJ!
fot. kadr z serialu Gen V
Największym problemem tych dwóch odcinków, które miałem okazję obejrzeć, jest siła wyższa. Co mam na myśli? Niestety wśród obsady wydarzyła się tragedia. Jeden z pierwszoplanowych aktorów Chance Perdomo (który grał Andre Andersona) zginął tragicznie w wypadku motocyklowym w marcu 2024 roku. Opóźniło to zdjęcia, a także miało bardzo duży wpływ na fabułę pierwszych dwóch odcinków. Widać bardzo wyraźnie, że próbowano tę tragedię, a jednocześnie brak w obsadzie załatać w scenariuszu. Niestety, jest to sklejone na metaforyczną taśmę klejącą. Fabuła jest popychana jakby kijem do przodu, do zaplanowanego wcześniej motywu. Twórcy równocześnie próbują oddać hołd tragicznie zmarłemu aktorowi, a z drugiej strony przejść do dobrze zaplanowanych wcześniej wątków. Nie wychodzi to jednak najlepiej.
fot. kadr z serialu Gen V
Nie można oczywiście za wspomniany w poprzednim akapicie stan rzeczy winić twórców. Z drugiej jednak strony nie może też być zbyt dużej taryfy ulgowej w ocenie produkcji jako dzieła. Natomiast uważam, że końcówka drugiego odcinka wprowadziła już serial na docelowe tory i pociąg powinien się rozpędzić w kolejnych epizodach, we właściwą sobie historię o studentach Godolkin. Czy tak będzie? Jak to mawiał klasyk, czas pokaże. Ja jednak jak najbardziej trzymam za Gen V kciuki.
Ilustracja wprowadzenia: Amazon Prime
Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.