Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Bardziej ludzcy niż ludzie

Autor: Tomasz Drozdowski
4 kwietnia 2017
UWAGA! W tekście znajdą się pewne spoilery z anime oraz filmu Ghost in the Shell, filmu Łowca Androidów, serialu Westworld oraz prozy Waltera Tevisa pt. Przedrzeźniacz.
 
Dla wielu osób powszechnie rozumiane treści spod znaku SF to bzdet - dziecinny jazgot o kosmicznych statkach i kosmitach chcących podbić Ziemię. Nie przyjdzie im do głowy, że poza tym jest coś więcej, że pod płaszczykiem futurystycznych wizji kryją się ważne pytania i obawy. Rozważania, które z rzadka pojawiają się w mediach codziennych, zajętych sobą bez cienia refleksji nad konsekwencjami omawianych zdarzeń. Jednym z najciekawszych i dość często powtarzanych tematów jest motyw sztucznego człowieka, często pod różnymi formami - cyborga, klona czy androida. Nieważna jest konkretna forma - istotniejszy jest fakt, w jaki sposób ludzie pojmują naturę takiej istoty. A autorzy nie pozostawiają złudzeń - nie jest to pojmowanie pozytywne. Czego przykładem są poniżej wymienione dzieła. 

 Duch 
 
Na ekranach kin gości fabularny film Ghost in the Shell, stworzony na podstawie anime Mamoru Oshiiego. Autorzy dość lekko podeszli do oryginalnego materiału, zastępując go swoją interpretacją postaci Major, co dla jednych było bluźnierstwem, a dla innych czymś mile zaskakującym. Pominąwszy jednak oceny widzów, warto zauważyć, że motyw obrany przez Ruperta Sandersa godny jest uwagi. W jego filmie Motoko Kusenagi to nie waleczna i profesjonalna w każdym calu liderka Sekcji 9, a osoba posiadająca nieco bardziej skomplikowaną duszę. 
Motoko, a właściwie Mira Killian, zmierzy się nie tylko z groźnym terrorystą, ale przede wszystkim z własną przeszłością. Co w uproszczeniu oznacza - własnym człowieczeństwem. 
Przy okazji, Ghost in the Shell grzechem byłoby nie wspomnieć o pewnej postaci z anime, a raczej grupie postaci - inteligentnych czołgach o nazwie Tachikoma. SI, którymi są, są dosyć dziecinne, wręcz infantylne. Z biegiem czasu coś jednak zaczyna w nich kiełkować. Coś, co nie jest tematem refleksji niebieskich maszyn bojowych o dziecięcych głosikach. 
 

 

More human than human
 
Bardziej ludzcy niż ludzie- to motto przyświeca korporacji Tylera w filmie Ridleya Scotta Łowca Androidów. Produkcja ta jest kultową pozycją kina SF, między innymi dzięki fenomenalnej roli Rutgera Hauera, wcielającego się w postać replikanta Roy'a Batty'ego. Kim jest replikant ? To android przewyższający człowieka fizycznie i intelektualnie, a co ciekawsze, posiadający również osobowość emocjonalną. I właśnie z tego też powodu uznawany za niebezpieczny na tyle, by trzymać go poza granicami Ziemi. Replikanci są więc specami od zadań ekstremalnych w pozaziemskich koloniach. 
Wracając do wymienionego bohatera, Roy Batty to replikant bojowy, posiadający przy całym zestawie cech charakaterystycznych dla swego typu kilka unikatowych cech, jakimi są wrażliwość i pragnienie życia. W tym celu wraz z grupą innych replikantów zbiega na Ziemię, by odnaleźć swego twórcę. Jego tropem podążać będzie łowca takich jak on - Rick Deckard. Czyny Batty'ego nie są szlachetne - na jego drodze pojawiają się trupy. Zastanowić się trzeba, czy jest to wynik natury mordercy, czy efekt dramatycznych i niemal agonalnych poszukiwań własnej tożsamości zagubionej i myślącej istoty.
Finalny monolog replikanta jest majstersztykiem, nie tylko pod względem kunsztu aktorskiego. Batty udowadnia nim bowiem, że bycie dziełem inżynierów nie oznacza bycia tworem bezdusznym. Akt łaski jaki okazuje swemu prześladowcy, wywyższa go ponad większość przedstawicieli gatunku homo sapiens. Odlatujący w zachmurzone niebo gołąb jest tutaj najlepszym podsumowaniem kwestii jego człowieczeństwa.
 
 

Dziki Zachód przyszłości
 
Serial Westworld cieszy się ogromną popularnością, a wszelkie wieści na temat drugiego sezony są śledzone przez fanów z wypiekami na twarzy. Nic dziwnego - twórcy zinterpretowali scenariusz Świata Dzikiego Zachodu Micheala Crichtona w sposób dojrzały i do bólu realistyczny. Oto park rozrywki stylizowany na świat czasu kowbojów, w którym rolę jego mieszkańców pełnią androidy zwane tu hostami, oferujące pełen wachlarz usług. Od towarzysza niesamowitej przygody, poprzez kochankę, do groźnego bandyty, którego ukatrupienie staje się elementem rozrywki. Goście tytułowego parku mogą bowiem zaangażować się określony wątek fabularny bądź przyjechać by, mówiąc kolokwialnie, nieco sobie pofolgować. Wszystko układa się idealnie - uszkodzone hosty i wszelkie inne materialne straty są reperowane błyskawicznie do momentu, w którym w życie wchodzi nowa aktualizacja- refleksy. Dodaje ona hostom nieco naturalniejszych zachowań, ale owa naturalność zaczyna przekraczać granicę. A wszystko zaczyna się od zagubione zdjęcia, znalezionego przez jednego z farmerów i jego córki - Dolores Abernathy. Sprawiająca wrażenie dziewczyny z sąsiedztwa urokliwa kobieta zaczyna pamiętać to, czego nie powinna - wszystkie plugastwa i zło, które ją spotkało, nie znika na drugi dzień, a fragmentarycznie pozostaje w jej pamięci, która to zresztą nie jest do końca spójna i ma skłonności do zapętlania się. Wkrótce dołączają do niej pozostałe hosty, lecz ich aberracje wydają się ledwie usterkami. Wyjątkiem jest Meave Millay, pełniąca funkcję zarządczyni parkowego domu uciech. Nie jest to postać spolegliwa i nawet na fabrycznych ustawieniach ma charakterem. Pewnego razu budzi się w trakcie trwania rutynowej reperacji po ekscesach klientów i to, co odkrywa przewraca pierwszą kostkę domina. Dwie, jakże różne, kobiety stają się koszmarnym snem swych zarządców. Pierwsza odegra kluczową rolę w finale serii, a jej prawdziwa natura będzie bardzo odległa od osobowości dobrej i wrażliwej córki farmera. Druga to nieco prostsza postać, mająca jednak silne motywacje, przy czym zachowująca człowieczeństwo, nawet w obliczu zatrważającej prawdy o jej samej. Aby zachować parytet, napomknę tylko o mężczyźnie pełniącym funkcję mistrza marionetek, lecz samemu będącym marionetką, swoistą imitacją ducha z przeszłości. Cała historia podlana jest solidną porcją cytatów Szekspira, a najlepszym podsumowaniem serialu będzie ten z teatru The Globe - cały świat gra jakąś rolę.
 

Ostatni opiekun ludzkości
 
Przedrzeźniacz Waltera Tevisa ukazał androida pozornie pełniącego funkcję sługi i opiekuna ludzi, lecz w dystopijnej przyszłości pisarza człowiek zatracił swą tożsamość, stając się wymierającym gatunkiem, a android Robert Spofforth jest coraz bardziej ponurym świadkiem, zadawać by się mogło, ostatnich akordów gatunku ludzkiego. Bohater ten przewyższa człowieka pod wieloma względami, a będąc przedstawicielem 9 klasy androidów, również i swych pobratymców. Kłopot jest jeden - równi jego poziomem popełnili samobójstwo, co w przypadku "głupiej maszyny" wydaje się abstrakcyjne. On sam zaś ma założoną blokadę, niepozwalającą mu na autodestrukcję,  Tevis pokazuje tu, że android nie oznacza kogoś pozbawionego ludzkich uczuć - Spofforth, podobnie jak Batty, poszukuje człowieczeństwa, a nawet próbuje je stworzyć, opiekując się ciężarną kobietą, ale mimo swej inteligencji i umiejętności czyniących go specjalistą w wielu dziedzin gubi się, gdy wkracza na pole ludzkiej natury. A co najstraszniejsze w wizji Tevisa - przy tym wszystkim zachowuje większe człowieczeństwo niż ludzie. Wszystko ma jednak swój cel - Spottforth odnajdzie ratunek dla ludzkości i dla samego siebie.
 

 Frankenstein z laserem
 
Potwór Frankensteina to postać, którą zna każdy, a interpretacji powieści Marie Shelley było wiele, czasami zakrawających wręcz o absurd. Co by było, jednak gdyby ideę doktora Frankensteina przenieść nieco w przyszłość, gdzie możliwość wskrzeszenia zmarłego nie ograniczałaby sprawnego zszywania kawałków martwych ludzi i pioruna- rezurektora ?
Na to pytanie odpowiada postać Deathloka - bohatera ze stacji Marvela, który zaginął dziś nieco gdzieś pod głośnymi historiami z udziałem naczelnych postaci wydawnictwa. Oryginalny Deathlok, Luther Manning, budzi się po pięciu latach od swej śmierci w ciele cyborga, które przez ten okres sterowane było przez komputer. Łatwo więc się domyślić, że Manning czuje się jak ktoś, kto wyjechał na dalekie wakacje i wróciwszy do domu, stwierdza, że ktoś już z nim mieszka i na dodatek urządza go po swojemu. 
W komiksie Deathlok: Początki autorzy stawiają wiele egzystencjalnych pytań na temat natury człowieczeństwa i granicy pomiędzy życiem a śmiercią. Czy wskrzeszony i będący w większości maszyną Deathlok ma prawo do nazywania się człowiekiem. Walkę o ten tytuł potęguje ciągła mentalna potyczka ludzkiej części Manninga z elektroniczną częścią, która z uporem godnym automatu wytyka ludzkiej mu jak najbardziej ludzkie odruchy i czyny, będące dla maszyny nielogiczne.
Bitwa ludzkiej strony ze stroną cybernetyczną ma nieco schizofreniczny klimat, a rola żywej istoty połączonej z bezdusznym mechanizmem przypominać przypomina nie tylko Frankensteina, ale i Robocopa. Swymi czynami jednak udowadnia, że jego ludzka natura dominuje na działaniami komputera, ignorując je i dążąc do odzyskania człowieczeństwa, mszcząc się na tych, którzy jego go pozbawili.
 
 

Drugą stroną pytania o człowieczeństwo maszyn, jest pytanie o ludzką moralność. Przykład hostów z Westworld czy replikantów z Blade Runnera pokazuje, że człowiek jest dość wybiórczy moralnie, a branie odpowiedzialności za swoje czyny nie jest tym czego z chęcią się podejmuje. Konsekwencje jednak przychodzą przynosząc gorzką refleksję nad  zabawą w Boga. 
 
ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.