Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Guilty pleasures, czyli dlaczego oglądamy złe seriale

Autor: Katarzyna Janicka
24 kwietnia 2016

Są seriale, które oglądają wszyscy i wypada je znać. Prezentują bardzo wysoki poziom, są kompleksowe i sprawiają, że jakość telewizji jest coraz wyższa. Z drugiej strony jednak, istnieją i takie pozycje, które oglądamy, chociaż niekoniecznie się do tego przyznajemy. Nie przeszkadza nam absurdalny scenariusz, wtórne pomysły i nie najlepsza gra aktorów. Pomimo tych mankamentów, sięgamy po kolejne produkcje telewizyjne, które nie grzeszą jakością. Każdy z nas ma swoje guilty pleasures, do których niechętnie się przyznaje. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego oglądamy seriale, które po prostu są złe?

Pierwszym i najczęściej powtarzanym powodem jest po prostu przyzwyczajenie i sentyment. Zaczęliśmy oglądać pewien serial w gimnazjum czy liceum – generalnie kilka lat temu. Ten, pomimo ewidentnego spadku jakości, nie chce się skończyć. Po kilku, a czasami nawet kilkunastu sezonach, jest nam ciężko zostawić coś, na co poświęciliśmy dużo czasu. Do takich seriali należą m.in. Nie z tego świata, Pamiętniki Wampirów czy Chirurdzy. Ich pierwsze sezony były dobre i przyciągnęły sporą widownie. Bracia Winchester od dawna taplają się w sosie wtórności. Ich kolegom z Mystic Falls scenarzyści gotują coraz bardziej absurdalne rozwiązania fabularne. Chirurdzy z kolei na stałe wpisali się w ramówkę stacji ABC jako nadworny wyciskacz łez. Sama oglądam wszystkie te seriale. Jestem świadoma ich wad, a zalety znaleźć jest mi coraz trudniej.

Zobacz również: "Supernatural" - dlaczego wciąż oglądamy, choć od dawna nie powinniśmy?

Pomimo to, co tydzień siadam i włączam kolejne odcinki.  Jest mi żal poświęconego czasu, który włożyłam w poznanie kilkuset epizodów i wielowątkowych historii, aby z dnia na dzień po prostu przestać je oglądać. Wielu widzów tasiemcowych produkcji poświęca na swoje hobby ogromne pokłady wolnego czasu (wiem, niestety mnie też to dopadło). To, co dla niektórych może się jawić jako strata cennych minut, dla innych jest po prostu formą rozrywki. Do takich seriali można z czystym sercem zaliczyć Devious Maids czy podobne Gotowe na Wszystko. Faceci niechętnie się do tego przyznają, ale jest wielu, którzy drugą produkcje śledzili z zapartym tchem.

Z drugiej strony pozostaje też ciekawość, jak dany serial się skończy. Właśnie ona wymieniana jest jako kolejny z powodów. Czasami scenarzyści opierają fabułę serialu na wielkiej tajemnicy. Tak było z Lost czy Plotkarą i jest teraz z Pretty Little Liars. O ile w pierwszym przypadku poziom dość długo pozostawał wysoki, kolejne przykłady nie mogą się tym pochwalić. Plotkara już z założenia była typowym guilty pleasure. Nigdy nie była to produkcja ambitna, której celem było wpłynięcie na zmianę gatunku. Fabuła kręciła się wokół bogatych elit Nowego Jorku i tytułowej blogerki, która zdradzała ich najgłębiej skrywane tajemnice. Oczywiście jej tożsamość poznaliśmy dopiero w finale serii. Na tym samym pomyśle oparto Pretty Little Liars. W hicie Freeform (kiedyś ABC Family) śledzimy grupę przyjaciółek, które są prześladowane przez tajemnicze A. Przez kilka sezonów scenarzyści bawili się z widzami, zostawiając w kolejnych odcinkach wskazówki, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu zagadki. Niestety, ich cierpliwość powoli zaczęła się kończyć. W kierunku głównej scenarzystki padły słowa krytyki, więc ta zdecydowała się na wielkie zakończenie głównego wątku, aby w kolejnej połowie sezonu wprowadzić identyczną grę. Obie te produkcje łączą nie tylko rozwiązania fabularne, ale też fakt, że zostały oparte na bestsellerowych seriach książek. Oprócz tego, jest jeszcze kwestia publiczności. Z założenia powinna być to młodzież, a Plotkarę i Pretty Little Liars oglądają ludzie w różnym wieku i różnej płci. Większość z nich narzeka, że serial powinien się już skończyć, że wszystko jest naciągane i przeciągnięte, a mimo to ciekawość zwycięża.

Zobacz również: Flatliners - Nina Dobrev w remake'u klasyki gatunku!

Jest jeszcze kwestia tak zwanych „odmóżdżaczy”. Wyobraźcie sobie, że mieliście ciężki dzień w pracy, staliście w korku w drodze powrotnej, a w sklepie wykupiono wasze ulubione piwo. Wracacie do domu i nie macie ochoty na nic. Jedyne, co pozostaje, to włączyć coś, przy czym niekoniecznie trzeba myśleć i analizować wydarzenia na ekranie. Do takich seriali można z całą pewnością zaliczyć młodzieżowe Teen Wolf czy 90210, ale też Czystą Krew czy wyżej wymienione Nie z tego świata i Pamiętniki Wampirów. Przy tego typu produkcjach czas szybko mija. Czasami sprawiają, że poziom absurdu spowoduje poprawę humoru. Niektórzy widzowie specjalnie szukają dziur fabularnych, w które zaczynają wpadać sami scenarzyści. Serial o nastoletnim wilkołaku miał być odpowiedzią na inne, które opowiadają o nadprzyrodzonych istotach. Wyszło średnio, scenariusz nie grzeszy oryginalnością, a realizacja pozostawia wiele do życzenia. Z kolei produkcja o wampirach z Luizjany z czasem stała się nie do zniesienia i głównie opierała się na pokazywaniu nagości. W obu przypadkach absurd gonił absurd. Nie zmienia to jednak faktu, że brak ambicji skutkuje idealnym oderwaniem od rzeczywistości.

Zobacz również: Ranking TOP 10: Najlepsze seriale młodzieżowe

Podsumowując, w telewizji znajdziemy mnóstwo różnorodnych propozycji. Oczywiście, każdy z nas ma swój gust i preferencje. Pomimo to, wszyscy sięgamy po produkcje, które zapewnią nam rozrywkę i generalnie spowodują, że zapomnimy o kolejnej racie kredytu hipotecznego. Guilty pleasures może nie jawią się jako seriale ambitne, ale na pewno tanimi chwytami potrafią wkraść się w nasze życie i pozostać w nim na dłużej. Ciekawość, przyzwyczajenie, sentyment czy po prostu element rozrywki sprawiają, że chętnie po nie sięgamy. Czasami jest to jedyna przyjemność, na jaką możemy sobie pozwolić.

A jakie są Wasze guilty pleasures?

ilustracja wprowadzenia i zdjęcia: materiały prasowe 

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.