Choć K-popowe łowczynie demonów stały się prawdziwym hitem Netflixa, tak nie doczekają się swojej aktorskiej wersji. Powód? Magia tego filmu tkwi właśnie w animacji.
Maggie Kang, współtwórczyni nadchodzącego filmu animowanego K-popowe łowczynie demonów, jasno stwierdziła, że nie wyobraża sobie przeniesienia produkcji do formatu live-action. Jej zdaniem magia filmu tkwi w stylistyce i energii, które mogą istnieć tylko w animacji, więc nie ma sensu robić wersji aktorskiej. Cytując klasyka - to by nic nie dało.
W rozmowie z BBC Kang wyjaśniła, że film K-popowe łowczynie demonów został od początku stworzony jako animacja — projekt, który łączy elementy popkultury, humoru i akcji w sposób niemożliwy do osiągnięcia w filmie aktorskim.
Jest tak wiele elementów tonu i komedii, które są stworzone do animacji. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić te postaci w świecie live-action. To byłoby zbyt przyziemne. Dla mnie to po prostu by nie zadziałało.
Jej słowa pojawiają się w czasie, gdy Hollywood coraz chętniej sięga po adaptacje anime i animacji w wersjach aktorskich — często spotykających się z mieszanym odbiorem.
Współreżyser filmu, Chris Appelhans, podzielił opinię Kang, podkreślając, że to właśnie animacja pozwala na tworzenie postaci i scen, które przekraczają granice realizmu.
Jedną z największych zalet animacji jest to, że można tworzyć postaci o niemożliwie wyjątkowych cechach. Rumi może być zabawną komediantką, sekundę później śpiewać, potem wykonać kopnięcie z obrotu, a chwilę później spadać z nieba. W tym tkwi radość animacji – w tym, jak daleko można przesunąć granice tego, co możliwe
Dodał również, że wiele adaptacji anime w wersjach aktorskich traci swój urok, ponieważ często wydają się nieco sztywne.
Rumi, Mira i Zoey to gwiazdy K-popu, które — gdy akurat nie koncertują na wypełnionych po brzegi stadionach — potrafią przedzierzgnąć się w nieposkromione łowczynie demonów, zawsze gotowe ochronić fanów przed wszechobecnymi zagrożeniami nie z tego świata. Razem muszą stawić czoła największemu jak dotąd wrogowi — pełnemu nieodpartego uroku konkurencyjnemu boysbandowi, którego członkami tak naprawdę są demony.
Źródło: variety.com / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.