Chyba najmniej znany film Jamesa Camerona. Otchłań porusza tematy, który w końcówce lat 80. były nadal aktualne, czyli zagrożenia związanego w ewentualnym konfliktem nuklearny. Bohaterowie filmu są nurkami głębinowymi pracującymi przy platformach wiertniczych. Niedaleko nich zostaje zatopiona Amerykańska atomowa łódź podwodna. Wojsko nie jest w stanie dotrzeć szybko na miejsce zdarzenia, więc o pomoc w akcji ratunkowej prosi cywilnych nurków. Zatopienie łodzi odbija się szerokim echem w świecie, a obwiniani są o to Rosjanie. Szybko dochodzi do zaognienia się relacji USA z ZSRR, a konflikt nuklearny wisi w powietrzu. Film na bardzo widoczne przesłanie, które zostaje jeszcze bardziej uwypuklone po kontakcie bohaterów filmu z tajemniczymi mieszkańcami głębin. Szerokim echem w kontekście Otchłani odbiła się informacja, iż film został znacząco pocięty i skrócony ze względów politycznych, do czego został zmuszony Cameron. Na szczęście po latach dostaliśmy wersję reżyserską, która jest o 25 minut dłuższa oraz zawiera prawdziwy przekaz, jaki chciał nam dać Cameron. Otchłań to kawał dobrego kina, ze świetną, trzymającą w napięciu akcją, fantastycznymi jak na tamte czasy efektami specjalnymi oraz poruszającym zakończeniem.
Film ten pokazał, że Cameron poza produkcjami z mrocznymi klimatami, poruszającymi dramatami potrafi stworzyć także niezwykle szaloną i zabawną komedie. Głównym bohaterem Prawdziwych kłamstw jest tajny agent Harry Tasker, w którego wciela się ulubieniec Camerona, Arnold Schwarzenegger. Przed żoną udaje on zwykłego sprzedawcę komputerów, jednak z czasem coraz trudniej pogodzić jest mu dwa, całkowicie odmienne życia. Gdy podejrzewa, że jego ukochana zdradza go, używa swoich umiejętności oraz dostępnych agentowi środków, aby dowiedzieć się, kim jest jej kochanek. Z czasem wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli, a para zostaje wciągnięta w tajemniczą intrygę. Film został świetnie wyreżyserowany oraz posiada piękne efekty specjalne. Do tego aktorstwo stoi tu na najwyższym poziomie, a Schwarzenegger nie pierwszy raz pokazał, że nie tylko mięśnie są jego atutem. Mieszanka akcji z komedią sprawdza się w Prawdziwych kłamstwach wyśmienicie, a kilka scen – jak na przykład ta z koniem – potrafi wywołać wybuch śmiechu. Nietypowy film jak na Camerona, ale reżyser odnalazł się tutaj wyśmienicie.
Największy kasowy przebój w karierze reżyserskiej Jamesa Camerona. Avatar już od blisko 9 lat okupuje pierwszą pozycję światowego boxoffice’a z niebagatelnym wynikiem blisko 2,8 mld dolarów. Przebił on tym samy inne dzieło Camerona – Titanic, który od 1997 roku zarobił w kinach prawie 2,2 mld dolarów. Granicę 2 mld udało się jeszcze pokonać tylko niedawnym hitom – Gwiezdnym Wojnom: Przebudzenie Mocy oraz Avengers: Wojna bez granic. Czym ten film tak przyciągnął do siebie widza? Na pewno miała w tym swój duży udział oprawa wizualna Avatara, przy której zastosowano wiele najnowocześniejszych technologii. Film nakręcono specjalnymi kamerami stereoskopowymi stworzone przez Camerona oraz Vince’a Pice’a. Dzięki nim sceny z aktorami doskonale współgrały ze scenami stworzonymi w CGI. Do tego cały film nakręcono w technologii 3D, która w tyle zostawiała sztucznie tworzony trójwymiar z innych produkcji. Dużo osób szło na seans tylko po to, aby zobaczyć tę nową wtedy technologię, która robiła piorunujące wrażenie na dużym ekranie. Olśniewający był również świat wykreowany przez Camerona. Pandora zadziwiała i ekscytowała na każdym kroku, a w połączeniu ze świetnymi efektami specjalnymi potrafiła wywołać opad szczęki u niejednego widza. Cameron długo każe nam czekać na kontynuację, ale miejmy nadzieję, że będzie nam w końcu dane ponownie zanurzyć się w tym niezwykłym świecie.
Cudowna i poruszająca historia o rozkwitającej miłości, która brutalnie została przerwana przez katastrofę. Jest to zdecydowanie najbardziej utytułowany film Camerona, gdyż zdobył aż 11 Oscarów, w tym dla najlepszego filmu oraz właśnie dla Jamesa Camerona za najlepszą reżyserię. Film szokował oraz niezwykle poruszał nie tylko za sprawą widowiskowo przedstawionej sceny rozbicia statku, ale głównie dzięki świetnie wykreowanego wątku miłosnego między Jackiem oraz Rose. Oczywiście główna tu zasługa Camerona, który oprócz reżyserii odpowiadał także za scenariusz będący główną podwaliną ogromnego sukcesu Titanica. Film stał rónież świetnym aktorstwem, na czele ze znakomitym Leonardo DiCaprio oraz niczym mu nieustępującej Kate Winslet. Titanic to film, przy którym nie da się być prawdziwym twardzielem. Kto mówi, że podczas seansu nie uronił choćby łzy, ten z pewnością kłamie.
Terminator był dla Jamesa Camerona trampoliną do sławy w Hollywood, zresztą tak jak dla początkującego wtedy Arnolda Schwarzeneggera. Stworzył on film, który bez wątpienia jest dziś klasyką sci-fi oraz jednym z najważniejszych filmów ubiegłego wieku w tym gatunku. W latach 80. Terminator był czymś nowatorskim, niespotykanym dotąd w kinie. W filmie mieliśmy podróże w czasie, roboty z przyszłości oraz emocjonującą akcję, która nie pozwalała się nudzić. Wszystko to zostało osiągnięte przy udziale naprawdę niskiego budżetu, co jeszcze bardziej hołduje ten niezwykły obraz. Sukces Terminatora to zdecydowanie zasługa Camerona. Jednak w trakcie powstawania scenariusza nikt nie wierzył w powodzenie projektu reżysera, nawet on sam. Tymczasem Cameron udowodnił swój niezaprzeczalny talent i praktycznie z niczego stworzył coś, co na zawsze definiować będzie gatunek sci-fi w kinematografii.
James Cameron potrafi robić kontynuacje, a doskonały tego przykład daje w Obcym – decydujące starcie, a potem jeszcze w Terminatorze 2: Dzień sądu. W drugiej części Obcego zajął on miejsce Ridleya Scotta, który powoła do życia Ksenomorfa. Na pewno nie było to łatwe zadanie, gdyż Obcy – 8. Pasażer „Nostromo” został świetne przyjęty i fani oczekiwali kontynuacji na podobnym poziomie. Cameron jednak się nie przestraszył i napisał scenariusz, który zrobił duże wrażenie na producentach, więc ci dali mu wolną rękę na prace przy sequelu. Zaryzykował przekształcając nieco formę filmu w porównaniu z poprzednikiem - Cameron odszedł on konwencji thrillera i poszedł bardziej w stronę akcji, co było mu bliższe po pracy na Terminatorze. Ruch ten sprawdził się, a film zyskał na dynamiczności. W kontynuacji dostaliśmy także poszerzenie informacji o obcych, dowiadujemy się m.in., skąd biorą się jaja. Do tego film, jak na powstający w latach 80., wygląda wyśmienicie – wykorzystuje praktyczne efekty specjalne, które po dziś dzień nie zestarzały się tak bardzo. Film może pochwalić się także świetnymi postaciami, z silną postacią kobiecą na czele. Oczywiście chodzi tu o niezastąpioną Sigourney Weaver w roli Ripley. Tak więc sequel Camerona, choć jest innym filmem niż ten Scotta, to na pewno od niego nie odstaje, a który jest lepszy, to już kwestia subiektywna.
Na pierwszym miejscu zdecydowaliśmy się umieścić sequel Terminatora, gdyż to naszym zdaniem najpełniejszy obraz w karierze Camerona. Często z filmami bywa tak, że kontynuacja jest znacznie gorsza o oryginału. Najczęściej wiąże się to z chęcią twórców zarobienia na sukcesie pierwszej części oraz z na siłę napisaną dalszą historią, która w oryginale została już zamknięta. Inaczej było jednak z Terminator 2: Dzień sądu. James Cameron kazał nam czekać aż siedem lat na kontynuację, gdyż przez ten czas dopracowywał każdy szczegół nowe filmu. Efekt był zauważalny goły okiem. Dostaliśmy o wiele więcej niż w 1984 roku, a wszystko w filmie było „bardziej”.Efekty stały na zdecydowanie wyższym poziomie, a fabuła została dopracowana do najmniejszych szczegółów.Cameron w swoim filmie zaskoczył także zdecydowaną przemianą bohatera. Arnold Schwarzenegger odszedł od grania zimnej maszyny i zyskał bardziej ludzkie cechy. Aktor wspiął się na wyżyny swojej gry aktorskiej, tworząc niezwykłą realistyczną postać. Na uwagę w filmie Camerona zasługuje również świetny antagonista w postaci T-1000. Był on zabójcą idealnym - szybkim, zwinnym, niezniszczalnym, przez co nasi bohaterowie, oraz my, odczuwaliśmy przed nim realny strach. Wspaniała w Terminatorze 2 jest również muzyka. Brad Fiedel za sprawą swoich kompozycji podkreślił mroczny klimat produkcji, a utworami, takimi jak motyw przewodni, zapisał się w pamięci widzów na stałe. Film idealny? Możliwe, ale jeśli nie, to zabrakło mu bardzo niewiele.
Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]