Wywiady odbył się w formie okrągłego stołu, wobec czego pytania zadawali przedstawiciele różnych redakcji. Nasz portal reprezentował Tymoteusz Wójcik.
Dziennikarz: Czy mógłbyś opowiedzieć nam trochę o swoim pierwszym kontakcie z twórczością swojego ojca?
Pierwszym momentem, który mam w pamięci, nie potrafiąc go jednak idealnie umiejscowić, jest ten kiedy Isao Takahata (współzałożyciel studia Ghibli) tworzył swój pierwszy film. W środku tego procesu twórczego mój tata wziął ślub i ja się urodziłem. Wówczas film ten przekroczył budżet i trzeba było na jakiś czas zatrzymać produkcję. Najlepiej z tamtych czasów pamiętam jednak Panda! Go, Panda!, krótkometrażową produkcję dla dzieci.
Dziennikarz: Czy ciężko było znaleźć swój własny głos i indywidualny wyraz ekspresji podczas Twojego reżyserskie debiutu?
Jedyną myślą jaką miałem podczas tego projektu było: muszę to zrobić. Nie zagłębiałem się w szczegóły. Przygotowywałem scenopis wraz z całym zespołem i nie szukałem wówczas swojego własnego głosu. Trochę inaczej było przy moim drugim projekcie. Tam na odnalezienie własnej ekspresji poświeciłem trochę więcej.
Dziennikarz: Filmy studia Ghibli wpłynęły na dzieciństwa wielu osób. W jaki sposób te produkcje wpłynęły na Twoje dzieciństwo?
Czasy mojego dzieciństwa przypadają na moment, kiedy anime zaczęło rozkwitać. Wówczas dzieci oglądały tylko i wyłącznie ten typ produkcji i tylko z nim się utożsamiały. Moi rówieśnicy szukali w telewizji wyłącznie elementów związanych z animacją.
Dziennikarz: Pracowałeś przez pewien czas jako architekt krajobrazów. Jakie elementy Twoim zdaniem łączą nagrywanie i reżyserowanie animacji z Twoim pierwszym zawodem?
Moim zdaniem zarówno architektura krajobrazów, jak i tworzenie animacji to praca konstrukcyjna. Projektowanie scen i przestrzeni jest trochę podobnym procesem, dodatkowo zarówno przy jednym, jak i drugim projekcie pracujesz z ludźmi, z którymi czasami ciężko jest się porozumieć. Mają oni inne osobowości problemy, ale jednak musimy razem współpracować.
Dziennikarka: Czy mógłbyś nam trochę opowiedzieć o tym, kiedy odkryłeś to co lubisz robić, a także jak zmieniała się Twoja relacja z ojcem?
Szczerze powiedziawszy nie jestem pewny jak odpowiedzieć na to pytanie. Generalnie, chłopcy przed tym jak stają się dorosłymi, mają pewien podziw, ale i bunt skierowany przeciwko swoim ojcom. W związku z tym właśnie na początku nie zająłem się animacjami, ale poszedłem w kierunku architektury krajobrazów. Na koniec jednak i tak skończyłem robiąc to samo co mój ojciec. Na tym polu miałem konflikt z samym sobą.
Dziennikarz: Dlaczego Twoim zdaniem Ghibili jest takie wyjątkowe, zarówno jako animacje, ale też samo studio?
Szczerze powiedziawszy nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Dziennikarz: Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że studio Ghibli w istotny sposób zmieniło japońską animację?
Na pewno każdy z naszych projektów miał istotny wpływ na animację jako cały element japońskiej sztuki. Muszę jednak wyraźnie zaznaczyć, że jest bardzo duża gałąź japońskich filmów na które studio Ghibili nie miało żadnego wpływu i nie ma cały czas.
Dziennikarz: Czy mógłbyś mi powiedzieć, z perspektywy swojej pracy zarówno z filmem, jak i krajobrazem, jak człowiek może znajdywać sztukę życia w swoich projektach?
Na początku chciałbym powiedzieć, że nie staram się na nikogo wpływać, podczas tworzenia filmów. Jest to pewnego rodzaju efekt uboczny. Kiedy twórcy studia Ghibli przygotowują projekt nigdy nie mają w głowie jaka widownia będzie go oglądać i jakie konkretnie przesłanie ma zrozumieć. Na przykład w przeszłość, kiedy producent Toshio Suzuki dawał mi pewne pomysły, które sam chciałby zobaczyć na ekranie, za każdym razem wydawało się, że jest to projekt bardzo nieprzyjazny do animowania. Ostatecznie jednak projekt zdobywał popularność i uznanie widzów.
Dziennikarz: W tym roku całe studio Ghibli otrzymuje honorową Palmę tutaj na Festiwalu Filmowym w Cannes. Co o tym myślisz i jak Twoim zdaniem całe studio może być twórcą filmu?
Dotarło do mnie, że Złota Palma, którą w tym roku otrzymuje jest nie tylko dla studia, ale również dla naszego muzeum i działającego Ghibli Park. Wobec tego, że otrzymujemy taki honor i ogromne wyróżnienie, zastanawiam się i trochę się boję, czy może nasze zadanie się już nie zakończyło. Bowiem, jeżeli otrzymujemy taką nagrodę, to niestety może to oznaczać, że nadszedł koniec.
Dziennikarz: Czy mógłbyś opowiedzieć trochę o swojej roli producenta przy produkcji Chłopiec i czapla? Jaki był twój wpływ na tej projekt?
Po prawdzie, to nie zrobiłem nic dla tego projektu. Byłem bardzo zdziwiony, kiedy podczas pierwszego pokazu filmu ujrzałem na ekranie swoje imię.
Dziennikarz: Niektórzy fani, a także krytycy sądzą, że film ten jest bardzo pesymistyczną wizją upadku animowanego świata Ghibli, a także Twojego ojca. Czy też uważasz, że takie jest przesłanie tej produkcji?
Nie jestem pewny, ale bardzo bym nie chciał, żeby tak było. Mój ojciec Hayao Miyazaki zawsze tworzy swoje produkcje, z tego co z niego wychodzi. Po prostu przychodzi i przedstawia swój temat. W młodości skupiał się na odległych od siebie problemach. Z wiekiem jednak, kolejne produkcje zaczęły przekazywać historie coraz bardziej mu bliskie. Moim zdaniem wobec, tego w wypadku Chłopca i czapli nie oglądał się on za bardzo naokoło siebie. Jest to dzieło bardzo autorefleksyjne, w którym to stawia siebie w centrum.
Dziennikarz: Czym dla Ciebie z definicji jest animacja?
Co najważniejsze jest to coś co powinno być całkowicie wolne. Mam tutaj na myśli, że animacja przedstawia coś niemożliwego i daje temu życie. Kiedy to mówię, nie mam na myśli, że powinno się tworzyć tylko historie fantastyczne i fikcyjne. Nie ograniczajmy się tylko do tego. Animacje powinny móc również opisywać rzeczywistość, w sposób bardziej rzeczywisty, niż jest w rzeczywistości.
Ilustracja wprowadzenia: Ghibli Studios, 内閣官房内閣広報室 - kantei.go.jp.
Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.