Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

„Opowieść fabularna bez morału jest trochę niepełna” – wywiad z Piotrem Wereśniakiem

Autor: Agata Magdalena Karasińska
30 listopada 2025
„Opowieść fabularna bez morału jest trochę niepełna” – wywiad z Piotrem Wereśniakiem

Piotr Wereśniak to twórca, który zadebiutował w świecie filmu świetnym scenariuszem do Kilera. Od tamtej pory konsekwentnie pozostaje wierny kinu rozrywkowemu — zarówno jako scenarzysta, jak i reżyser. W ostatni piątek do kin trafiła jego najnowsza świąteczna komedia romantyczna, Piernikowe serce. Piotr opowiedział nam między innymi o tym, dlaczego w swoich produkcjach stawia przede wszystkim na dobrą zabawę oraz jak tworzy świąteczny klimat na planie. Zapraszamy do lektury!

Agata Karasińska: Zacznę bardziej ogólnie – ukończył Pan reżyserię, a jednak zadebiutował Pan w świecie filmowym jako scenarzysta filmu Kiler. Jak to się stało?

Piotr Wereśniak: Tak naprawdę najpierw zająłem się pisaniem scenariuszy. Poczułem, że zaczyna mnie ciągnąć w stronę filmu, więc zacząłem pisać. Pisałem między innymi scenariusze filmów reklamowych, później zacząłem próbować fabularnych form. Jednak scenariusz do Kilera napisałem, zanim dostałem się do szkoły filmowej – wtedy jeszcze przyjmowano jedynie osoby po studiach, więc najpierw skończyłem kulturoznawstwo, potem dopiero zdawałem na reżyserię. 

AK: Czyli scenariusz do Kilera napisała jeszcze osoba bez żadnego filmowego wykształcenia?

PW: Tak, wtedy byłem absolutnym amatorem. Byłem po prostu młodym człowiekiem, który chciał zostać filmowcem.

AK: To super, że to Panu się udało. Ja teraz studiuję w szkole filmowej i często słyszymy na zajęciach, że reżyseria własnych historii, własnych scenariuszy to jest ogromny przywilej i nie każdy może sobie na to pozwolić. Pan w swojej karierze zrobił zarówno filmy, które sam napisał i wyreżyserował, jak i filmy, które po prostu sam wyreżyserował  lub sam napisał. A jeżeli miałby Pan wybrać, to co jest Panu bliższe – scenopisarstwo czy reżyseria?

PW: To są tak naprawdę dwie całkowicie różne rodzaje działalności artystycznej. Pisanie scenariuszy jest bliższe pisarstwu w ogóle – jest to samotna praca, gdzie człowiek jest sam ze sobą i z własnymi twórczymi myślami. Natomiast reżyseria jest już pracą międzyludzką i społeczną. Praca, która ma za zadanie pokierowanie całym zespołem twórczym, żeby powstał taki film, jaki właśnie chcemy. Ja lubię i to, i to.
Nie do wszystkich filmów, które reżyserowałem, pisałem scenariusz. Ale mam taki zwyczaj, że w każdym z tych scenariuszy jakoś się jednak rozpycham. To znaczy – nawet jeśli on nie jest mój, to musi być trochę mój. Tak sobie je zawsze ugniatam pod siebie. Chociaż czasami bywa, że scenarzyści się opierają. 

AK: A co w takim razie musi być w tych scenariuszach? Co Pan chce przekazać w swoich filmach?

PW: Ja jestem twórców filmów rozrywkowych. Głównie to są komedie, szczególnie romantyczne. A co chcę w nich przekazać? Chciałbym, żeby ludzie oglądając moje filmy, poczuli się trochę lepiej, żeby się uśmiechnęli, żeby przestali się martwić, chociaż na chwilę. Lubię też, jak w filmach są przesłania, tak zwane morały. Uważam, że opowieść fabularna bez morału jest trochę niepełna, jakaś taka kulawa. Dzisiaj jest trochę modne opowiadanie historii bez jakiejś nauki etycznej, ja jednak chcę, żeby w moich filmach był morał, nawet najprostszy. Mój najnowszy świąteczny film, Piernikowe serce to trochę komedia, trochę wzruszający film o uczuciach, emocjach, relacjach. A jego morałem jest to, że warto rozmawiać ze sobą i znajdować pozytywne rozwiązanie nawet w trudnych sytuacjach. Święta to taki magiczny czas, który pomaga rozwiązać różne problemy. 

AK: Tak jak Pan mówi – głównie robi Pan kino rozrywkowe. W Pana filmografii jest mnóstwo komedii romantycznych. A teraz, Piernikowe serce to film świąteczny – pierwszy w Pana karierze. Co według Pana jest takiego szczególnego w tym rodzaju filmów, że ludzie cały czas faktycznie chcą je oglądać i jest potrzeba, żeby je robić?

PW: Przede wszystkim absolutnie wyjątkowy jest świąteczny czas. Myślę, że dla przeważającej większości osób, okres Świąt Bożego Narodzenia jest magiczny. Przez bardzo krótką chwilę, bo to jest tydzień czy dwa, jest trochę inaczej niż w reszcie roku. Dostajemy prezenty, spotykamy się z bliskimi. Myślę, że to powoduje, że ludzie są wtedy bardziej uczuciowi, refleksyjni i skłonni do wzruszenia. I właśnie wtedy pojawia się film świąteczny, który te potrzeby zaspokaja. 

AK: A czy w czasie kręcenia takiego filmu czuć na planie prawdziwego ducha świąt? Rozumiem, że te produkcje nie powstają stricte w okresie świątecznym, tylko pewnie trochę wcześniej czy trochę później.

PW: My sami musieliśmy to stworzyć. Oczywiście nasze nastroje i umysły jeszcze nie były świąteczne, ale musieliśmy to na planie stworzyć. Szczególnie ja jako reżyser, musiałem doprowadzić całą ekipę do takiego stanu, żeby nam się ta aura świąteczna udzielała. To osiągało się przy pomocy różnorodnych rzeczy – nawet tak prozaicznych i jak catering czy rodzaj ciastek na planie. Ale ważna też jest wzajemna życzliwość. 

AK: Jeżeli catering miał tutaj znaczenie, to rozumiem, że pierniki na planie też były.

PW: Oczywiście, były pierniki czy barszcz z uszkami. Musieliśmy jakoś to wejść, zwłaszcza że była to jeszcze zima, ale niestety nie mieliśmy śniegu.

AK: W filmie Piernikowe serce jest taki jeden szczególny element, który się wybija. Jest to postać Melanii, a w zasadzie Katarzyna Żak i jej gra aktorska. Ona gdzie się nie pojawi, to wypada świetnie. Czy w przypadku pracy z tak doświadczonymi aktorami czuje Pan faktycznie potrzebę kierowania nimi, czy jednak ma Pan do nich większe zaufanie i oni nie potrzebują wskazówek?

PW: Ja się w ogóle staram nie kierować aktorami. Przede wszystkim słucham aktorów i patrzę, co oni sami proponują. Dopiero gdy ta propozycja przyjdzie, to ja ją delikatnie ugniatam. Natomiast zazwyczaj pracuję z bardzo dobrymi i doświadczonymi aktorami. Z Kasią Żak wcześniej nie pracowałem, ale ona jest na tyle doświadczoną i utalentowaną aktorką, że gdybym jej coś narzucił, którym ja jej coś zaproponował, to byłby błąd, ponieważ ona jest lepszą aktorką ode mnie. Ona lepiej wie, co ma zagrać. Ja mogę tylko i wyłącznie posłużyć jako partner do dialogu w kwestii tego grania. Aktor często potrzebuje takiego lustra – kogoś, kto mu powie, że: „tak jest dobrze, a może troszkę w tę stronę, a może spróbujemy taką wersję”. Natomiast ja nie wierzę w reżyserię, w której reżyser jest lepszym aktorem od aktora i pokazuje mu, jak ma grać. To w ogóle to się nie udaje.

AK: Czyli Pan w swojej pracy stawia przede wszystkim na współpracę?

PW: Tak, jestem zwolennikiem współpracy, ponieważ uważam, że film jest sztuką zbiorową, zespołową. Tutaj jest jak w orkiestrze - talenty się dodają. Jak już dodamy do siebie zdolności utalentowanych osób, którzy biorą udział w filmie, to wtedy mamy szansę, że powstanie coś naprawdę fajnego.

AK: A jak wspomina Pan współpracę z młodszymi aktorami, którzy jeszcze doświadczenia w filmie nie mają?

PW: W takich przypadkach, jako reżyser, muszę troszkę intensywniej pracować z aktorem. W Piernikowym sercu akurat tak się zdarzyło, że ci młodzi ludzie oprócz talentu mają też instynkt aktorski. Ja bardzo lubię, jak aktor kieruje się instynktem i intuicją, bo to zazwyczaj jest dobry kierunek. Oczywiście tych moich młodych aktorów musiałem otoczyć specjalną opieką, bo to był ich właściwie pierwszy raz na zawodowym planie zdjęciowym, ale bardzo się cieszę, że nie musiałem zbyt mocno ingerować w ich grę. Oni mają też w sobie bardzo dużo uroku, a to jest coś takiego, co przekłada się na kamerę.

AK: I moje ostatnie pytanie - dlaczego uważa pan, że warto obejrzeć film Piernikowe serce?

Uważam, że warto obejrzeć film Piernikowe serce, ponieważ to film, z którego jestem zadowolony. Jest podnoszący na duchu. Taki był zamiar całej naszej ekipy, żeby po tym filmie człowiek poczuł się lepiej. Żeby wyszedł z seansu trochę bardziej uśmiechnięty. Żeby choć na chwilę zapomniał o tych wszystkich tragediach, które leją się na nas z internetu. Piernikowe serce to film pogodny, czasami wzruszający, czasami śmieszny. Takich filmów dosyć mało się robi, więc tym bardziej warto na niego pójść do kina w okresie świątecznym.


Ilustracja wprowadzająca: prywatne archiwum Piotra Wereśniaka. Na zdjęciu Piotr Wereśniak wraz z ekipą filmu Piernikowe serce.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.