Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wszystko wskazywało na to, że będę lekarzem - rozmawiamy z Marią Kowalską, gwiazdą Pod powierzchnią!

Autor: Łukasz Kołakowski
7 lipca 2019

Najnowszy, drugi sezon serialu „Pod powierzchnią” emitowanego przez TVN pojawi się w telewizji jesienią, natomiast my mieliśmy okazję porozmawiać ze wschodzącą gwiazdą, Marią Kowalską, wcielającą się w Aleksandrę Kostrzewę, jedną z głównych bohaterek produkcji. Opowiedziała nam o portrecie psychologicznym Oli, jej moralności, a także początkach swojej kariery. Wywiad przeprowadzili Łukasz Kołakowski i Jan Tracz, stała ekipa wywiadowcza.

JT: Etatowa femme fatale, Aleksandra Kostrzewa, w pierwszej serii narozrabiała co niemiara. Jakie wyzwania czekają na nią w drugim sezonie? MK: Na pewno będzie musiała swoją femme fatale trochę poskromić, bo w tym swoim byciu zbuntowaną nie jest już do końca sama, faktycznie to życie ją w jakiś sposób doświadczyło i tak naprawdę konsekwencją bycia kobietą fatalną jest jej macierzyństwo; mam wrażenie, że dla kobiety jest ono czymś niewiarygodnym, wpływa na organizm zarówno hormonalnie, jak i cieleśnie i w jakiś sposób ją piętnuje, szczególnie w tak młodym wieku. Perspektywa bycia młodą mamą bardzo mocno determinuje działania Oli w drugim sezonie. Bohaterka, którą gram walczy już nie tylko o siebie, zaczyna przekierowywać własne intencje, ponieważ zaczyna dążyć do wspólnego dobra, nie tylko swojego.
fot. TVN
ŁK: A czy uważasz, że ona będzie w stanie sobie poradzić z tym wyzwaniem, jakim jest macierzyństwo? MK: Myślę, że instynkt macierzyński w niej funkcjonuje i będzie się powoli budził. Bardzo duże znaczenie w kształtowaniu się relacji pomiędzy nią a nienarodzonym jeszcze dzieckiem ma jej dzieciństwo, które nie należało do sielankowych. Mam poczucie, że  gdzieś w głębi serca Ola będzie starała się uchronić swoje dziecko przed takim scenariuszem, jaki napisało życie jej samej, ale jednak okoliczności niekoniecznie temu sprzyjają, żeby nie powiedzieć, że wręcz maksymalnie utrudniają. Niestety bywa i tak, że historia lubi się powtarzać i czasami starając się za wszelką cenę uniknąć rodzinnego schematu nawet nie wiedzieć kiedy zaczynamy popełniać te same błędy i dajemy dojść do głosu demonom przeszłości. Czy Oli uda się zatrzymać sypiące się domino nieszczęść kiedyś wprawione w ruch przez jej bliskich, czy też przyczyni się do jeszcze szybszej destrukcji tych resztek nadziei, które pozostały? Trzeba nam śledzić jej losy w drugim sezonie..

Zobacz również: Następny projekt chciałabym wyreżyserować sama – rozmawiamy z Gabrielą Muskałą!

JT: To bardzo niezwykłe, w jaki sposób twoja postać się rozwija – na początku pierwszego sezonu jest, powiedzmy, zbuntowaną dziewczyną, która w żaden sposób nie chce mieć do czynienia z bliskimi i szkołą. Aczkolwiek na sam koniec nie decyduje się dokonać zabiegu aborcji. Jak myślisz, jakie wydarzenia z przeciągu tych siedmiu odcinków wpłynęły na jej całkowitą metamorfozę? MK: Tak sobie myślę, że pod tą całą zewnętrzną warstwą Oli, niepokornej nastolatki, kryje się wrażliwa dziewczyna i ona może dlatego tak bardzo buntowała się przeciwko ojcu, równie czułemu stworzeniu; nie tolerowała jego wrażliwości i nadopiekuńczości, bo widziała, że w sobie ma podobne pokłady. Wychodzi na to, że sprzeciwiając się jemu, paradoksalnie buntowała się przeciwko własnej naturze. W drugim sezonie serialu Olka będzie powoli dopuszczać do siebie jakąś taką prawdę o sobie, przez co jej wrażliwość będzie dawała się jeszcze bardziej we znaki i też te wydarzenia, które na nią spadły, sprawią, że będzie musiała spróbować brutalnie się obedrzeć z wcześniej założonej maski ,skonfrontować się ze sobą, by móc spojrzeć sobie w oczy. Przed lustrem. Nie zapominajmy, że właśnie ten cały akt, ten zabieg, który się nie dopełnił, fakt, iż chciała to dziecko unicestwić, cały czas w niej pracuje, wyzwala ogromną dozę emocji, popychających ją chociażby do zbrodni na żonie swojego kochanka. Nie można uciekać w  nieskończoność, czasem dochodzimy do muru, którego nie jesteśmy w stanie przebić, wtedy musimy znaleźć inną drogę – ona tej drugiej ścieżki zaczyna szukać..
fot. TVN
JT: Mówisz o ucieczce i wrażliwości, twoja bohaterka omija prawdziwe uczucia, dystansuje się od ojca, choć i tak do niego wraca, ale w drugim sezonie nadal jej relacja z Jankiem nie jest w pełni unormowana. Czego możemy spodziewać się od tej dwójki? MK: Widzowie mogą liczyć na rozwój tej relacji. Tę dwójkę zaczyna łączyć już nie tylko inicjatywa Janka, który sam czuje powiązanie między nimi, również Ola, obdzierana ze swojej maski, zaczyna widzieć więcej, dostrzegać wartość relacji zbudowanej na przyjaźni. Tutaj jednak rodzą się kolejne pytania.. Czy zdejmując jedną maskę Olka nie będzie musiała założyć kolejnej i przy tej okazji nie straci Janka z oczu? Czy sam Janek będzie na tyle wytrwały, żeby towarzyszyć Olce „na dobre i złe”? W przypadku tej historii bardziej jednak na złe..:) ŁK: A co z ojcem dziecka, Bartłomiejem, czy Ola będzie próbowała się do niego w jakimś sensie zbliżyć, a może trzymać go na dystans? MK: To jest jak dla mnie jedna z tajemnic drugiego sezonu, mogę tylko powiedzieć, że mnie samą rozwój tej relacji bardzo zaskoczył; nie chciałabym tutaj za wiele mówić.

Zobacz również: „Pracuję z ludźmi, którzy są dla mnie wzorem” Wywiad z Zofią Wichłacz

ŁK: Czy byłaś tak dobra z matematyki jak Ola? MK: Nie, geniuszem nie byłam, gdybym była, to by mnie tu pewnie nie było (śmiech). Chociaż muszę przyznać, że w liceum uczyłam się w klasie biologiczno-chemicznej z rozszerzoną matematyką, więc te klimaty przedmiotów ścisłych nie są mi obce. Gdybym nie zdecydowała się na studia aktorskie byłbym pewnie teraz na medycynie.
fot. TVN
JT: Wylądowałaś w serialu „Pod powierzchnią”, a nie na studiach medycznych – jak to się stało? MK: Przeznaczenie? Los? Wszystko wskazywało na to, że będę lekarzem. Egzaminy do szkół teatralnych traktowałam bardziej jako przygodę i była w tym też odrobina przekory. Kiedy dostałam się do Łodzi i Krakowa nagle wybór ścieżki zawodowej okazał się dziwnie oczywisty. JT: Na zakończenie, czy los będzie dobry dla twojej Oli, wróżysz jej dobrze? MK: Zależy, z jakiego punktu widzenia patrzymy… Nie wiem, bo nic nie jest do końca takie, jakie się wydaje, ja bym życzyła jej czegoś innego, a może to, co przeżyła, decyzje, które podjęła są jej niezbędne do wewnętrznego rozwoju, poszukiwania siebie w tym świecie i kiedyś ukształtują ją na tyle, że za nie podziękuje. JT/ŁK: Dziękujemy za rozmowę. MK: Dziękuję ilustracja wprowadzenia: TVN

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.