Tak naprawdę praca zajęła mi około pięć i pół roku, i była to praca bez przerwy, dlatego że nie tylko wyreżyserowałem Mars Express, ale odpowiadałem też za scenariusz. Właściwie od pierwszego słowa scenariusza do ostatniej kropki w postprodukcji byłem zaangażowany w ten projekt. Jeśli chodzi o wyzwania w pracy nad Mars Express – zupełnie inaczej robi się serial, jak było to w przypadku Last Man, a zupełnie inaczej film pełnometrażowy. Mięliśmy inny budżet, inną organizację pracy, a także czas na przygotowanie. Z reguły na serial przeznacza się zdecydowanie mniej pieniędzy, mimo że w ostatecznym rozrachunku to właśnie serial trwa dużo dłużej niż pełnometrażowka. Dlatego też naiwnie wierzyłem, że skoro Mars Express trwa niecałe półtorej godziny i dysponujemy większymi kwotami, to będę miał możliwość, żeby dopieścić ten projekt na każdym jego etapie. Jak się później okazało – wcale tak nie było. Nie doszacowaliśmy całego mnóstwa prac, które należało wykonać, w szczególności działań konceptualnych i designerskich, bo przecież potrzebowaliśmy wymyślić wszystkie pojazdy, tła, budynki, komputery i szereg innych elementów, które składają się na świat przedstawiony w Mars Express. Dodatkowa trudność polegała na tym, że mieszaliśmy ze sobą obrazy 2D i 3D, co było robione przez różne francuskie studia, a to z kolei oznaczało różną organizację pracy i czas produkcji konkretnych elementów wizualnych występujących zazwyczaj w tych samych scenach.
Zwyczajnie lubię animację – to od zawsze był mój środek wyrazu. Dlatego staram się pisać pod animację, a raczej staram się pisać takie scenariusze, których maksymalne wykorzystanie zagwarantuje tylko forma rysowana.
To trudne pytanie, bo nawet Mars Express, moim zdaniem, nie wnosi za dużo nowości. Są pewne niuanse – na przykład postać Carlosa. Czy osobowość, która zostaje przeniesiona na kogoś, nadal jest tą samą osobowością? Do jakiego stopnia rozwija się ona jako odrębny byt niemający za wiele wspólnego z pierwowzorem? Można się też zastanawiać nad różnymi wariantami przyszłości i odnieść je do tego, co już teraz pojawia się w naszej rzeczywistości. Tym, co wyróżnia Mars Express, jest też fakt, że w przeciwieństwie do większości filmów poruszających podobną tematykę, ja stanąłem po stronie sztucznej inteligencji. Nie mamy do czynienia z klasyczną bitwą pod znakiem „albo my, albo oni”. Nowością jest także to, że roboty decydują się na stworzenie własnego społeczeństwa z dala od ludzi. Sądzę jednak, że każdy film niesie na ramionach swoich poprzedników. Zawsze staramy się oczywiście dołożyć swoją cegiełkę do opowiadanej historii, ale bardzo trudno odciąć się od tego, co już powstało. Dziś trudno w kinie o przełom, wręcz nie da się zaproponować czegoś całkowicie nowego.
Rzeczywiście jest tak, szczególnie w przypadku Carlosa, że mamy do czynienia z progresją postaci. On z jednej strony pamięta siebie za życia, zanim jego świadomość została przetransferowana w mechaniczne ciało. Z drugiej jednak – nie jest pewien czy jest wciąż tą samą osobą. Uważam, że fakt pozbawienia człowieka ciała złożonego z komórek też wpływa na nasz sposób postrzegania świata. Jednak to właśnie organiczność i biologia pozwalają nam na doświadczanie, bowiem tylko w ten sposób jesteśmy w stanie dowiedzieć się empirycznie czym jest grawitacja, czym są zmysły, jakie wrażenia sensoryczne wywołuje powiew wiatru. W filmie w kilku scenach staraliśmy się uwidocznić ten konflikt człowieka-maszyny, który pamięta, czym jest cielesność. W jednej z nich Carlos próbuje otrzeć łzy, lecz jego ręka przechodzi na wylot przez twarz, która jest jednak tylko pewną wizualizacją niematerialną. Z jednej strony ma on odruchy, które nabył będąc człowiekiem, a z drugiej – nie może ich zrealizować. Konflikt ten chcieliśmy też pokazać na poziomie technologicznym, ponieważ wszystkie postacie robotyczne generowane były komputerowo w technice 3D, natomiast postacie człowiecze – fizycznie rysowane przez człowieka. Z kolei roboty, które uważają się za ludzi, zostały narysowane w 2D, a w przypadku Carlosa – głowa, która nawiązuje do jego postaci za życia, jest rysowana fizycznie, natomiast reszta ciała – generowana komputerowo. Stąd też pewna możliwość interpretowania Mars Express poprzez zastosowane przez nas techniki.
To zależy, bo w całej twórczości science-fiction cyborgi powstają w odpowiedzi na konkurencję pomiędzy człowiekiem a maszyną. Mają one pozwolić człowiekowi sprostać możliwościom maszyn, dzięki pewnym udoskonaleniom. To jednak zakłada, że jesteśmy z robotami w konkurencji, a temu musimy za wszelką cenę zapobiec. Maszyny muszą pozostać narzędziami, które mają ułatwiać nam życie lub uwalniać od nudnych, żmudnych czynności. Z drugiej strony – nie mam nic przeciwko temu, żeby wszczepić mi rozrusznik lub mechaniczną kończynę.
***
Mars Express. Świat, który nadejdzie to cyberpunkowy kryminał, w którym prywatni detektywi – Aline Ruby i Carlos Rivera – zostają wynajęci przez wpływowego biznesmena do zbadania działalności hakerskiej na skolonizowanym Marsie. Jak ma się później okazać – sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Reżyser filmu - Jérémie Périne – wciąga widza w ciąg intryg i tajemnic przeplatanych rytmami elektro, które mogą mieć wpływ na przyszłość istnienia sztucznej inteligencji. Mars Express trafi na ekrany kin 12 lipca 2024 r.
Wywiad został przeprowadzony dzięki uprzejmości Gutek Film oraz wkładowi pani Ewy Świtlak, która przetłumaczyła wypowiedzi naszego rozmówcy z języka francuskiego na polski.
Nie polubiłem się od razu z Kubrickiem, przez długi czas nie znałem Coppoli, Lynch z początku wydał mi się dziwny. A jednak od małego kochałem film. Tą pasją dzielę się teraz na różne sposoby, choć oficjalnie studiuję prawo, a wyżej wymienionych staruszków traktuję dziś jak duchowych przewodników. Skontaktuj się ze mną! [email protected]