Dahomej to opowieść głęboko poetycka, podejmująca tematykę tożsamości i „duszy” narodu. Punktem wyjścia jest powrót 26 królewskich artefaktów do Republiki Beninu. Są to wyjątkowe zabytki o znaczeniu kultowym, zrabowane przez Francuzów w czasach kolonialnych. Po ponad stu latach przebywania w paryskim muzeum Musée du quai Branly wracają do ojczyzny – ale czy ojczyzna jest gotowa je przyjąć?
Film od pierwszych minut zaskakuje nietypową narracją. Dahomej przedstawia wydarzenia z perspektywy eksponatu numer 26, rzeźby przedstawiającej króla Gezo. Ten „bezimienny” artefakt na wygnaniu, wyrwany z własnej kultury i umieszczony w muzeum jako ciekawostka dla zwiedzających, kontempluje swój powrót, zamknięty w ciemnościach transportowej skrzyni. Z offu często słyszany jest głos króla lękającego się, że „nikt go nie będzie pamiętał” i że on sam również „niczego nie będzie pamiętał”. W końcu minęło tyle lat, odkąd ostatni raz był w domu. Temat pamięci i stosunku do niej jest jednym z punktów wyjściowych opowieści snutej przez reżyserkę. Wskazuje na to już sam tytuł, który odwołuje się do istnienia historycznego królestwa Dahomej - teraz odniesienia dla Benińczyków podczas poszukiwań zatraconej w biegu dziejów tożsamości.
fot. materiały prasowe
Diop wielokrotnie podkreślała w wywiadach, że czuła się zobowiązana oddać głos afrykańskiej społeczności, opowiedzieć historię artefaktów, a jednocześnie zainicjować rozmowę o kolonializmie – z perspektywy tych, którzy wciąż odczuwają jego skutki. Choć dla nas, Europejczyków, kolonializm może wydawać się przeszłością, Dahomej przypomina, że jego konsekwencje są wciąż żywe. Tworząc film o historycznym dla Republiki Beninu wydarzeniu, twórczyni prowokuje do refleksji nad politycznie złożonym i uwikłanym światem. Mówimy o ludziach, którzy o własnej kulturze nigdy nie uczyli się we ojczystym języku. Dla nich powrót zrabowanych skarbów to bardzo ambiwalentne przedsięwzięcie, otwierające na szerszą dyskusję o problemach, z którymi musi mierzyć się ich społeczeństwo.
Film nie stara się dawać odpowiedzi – zamiast tego przedstawia różne aspekty tej skomplikowanej rzeczywistości. Jak zreformować szkolnictwo, by można było uczyć się o kulturze własnego narodu w pełnym zakresie? Czy przywrócenie królewskich artefaktów to akt historyczny, tworzący na nowo tożsamość Beninu, czy akt polityczny mający utrzymać francuską zwierzchność nad podlegającym jej dawniej terenem?
fot. materiały prasowe
Dahomej to dzieło pełne pytań, które nie dają łatwych odpowiedzi. Bezpośrednio po seansie poczułam się zdezorientowana, ponieważ nie otrzymałam klarownej struktury, buntowniczego przesłania, które mogłabym wychwalać w aktywistycznym zacięciu. Jednak ten dokument nie o tym miał być. Film zyskuje dopiero po głębszym przemyśleniu – mnoży pytania, sprawiając, że temat wciąż pracuje w widzu. Mimo tego uważam, że dokument Mati Diop ma pewne niedociągnięcia: brakuje mu czasu na rozwinięcie każdego z licznych poruszonych wątków i dosadniejszej tezy, która pozwoliłaby przejść odbiorcy przez gąszcz refleksji.
Pomimo ambicji i bogactwa tematyki, Dahomej wydaje się mało celny – ma zbyt wiele wątków, by w pełni rozwinąć je wszystkie. Bardziej zakreśla problematykę, niż ją precyzuje. Diop podejmuje szerokie, przekrojowe spojrzenie, jednak w tak krótkim czasie brakuje jej miejsca na dogłębne zbadanie każdego aspektu. Niekiedy miałam wrażenie, że wiele ujęć jest niepotrzebnych, wybija z rytmu i nie prowadzi do konkluzji. Reżyserka stworzyła dzieło złożone, wymagające od widza refleksji i cierpliwości. Dahomej to film, który konfrontuje z historią i współczesnością, stawia trudne pytania i nie boi się pozostawić ich bez odpowiedzi. Jest świadectwem zarówno przeszłości, jak i tego, co dziś oznacza pamięć o niej.
Choć dla mnie jako obywatelki Polski, dokument o Beninie nie ma tak silnego ładunku emocjonalnego, potrafię utożsamić pewne zbieżne zjawiska z historii obu narodów i zrozumieć siłę, która leży w prostej historii opowiedzianej przez senegalską artystkę. Tożsamość, to nie to, co nam zabrano. To kultura, którą chcemy pielęgnować, rozwijać i o niej rozmawiać.
Fanka filmów, literatury i popkultury, od małego karmiona klasykami kina przez rodziców- filmoznawców. W wolnych chwilach spędza czas na chodzeniu na koncerty, siedzi przy nowym cosplay'u lub dobrej herbacie i jeszcze lepszej książce. Miłośniczka Tolkiena i animacji wszelkiej maści.