Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Jak wytresować smoka – recenzja filmu. Szczerbate szczęście

Autor: Hanna Kroczek
15 czerwca 2025
Jak wytresować smoka – recenzja filmu. Szczerbate szczęście

Jak wytresować smoka to bogato zarysowany świat, w którym wikingowie i smoki dążą do życia w harmonii. Seria liczy trzy pełnometrażowe i sześć krótkometrażowych animacji oraz trzy seriale. W ciągu ostatnich kilku lat popularność remake’ów live action zdecydowanie wzrosła. Nie ominęło to również smoczej opowieści.

Dla wielu fanów „urzeczywistnienie” ukochanej animacji brzmiało jak genialny pomysł. Po tylu latach poczuli powiew świeżości, dostrzegli szansę na nowy początek. Nie zabrakło też negatywnych głosów, szczególnie w kwestiach castingowych. Pierwowzór Astrid to biała blondynka, a jej filmowa odpowiedniczka – mulatka z ciemnymi włosami. Na szczęście Nico Parker wykazała się świetnym warsztatem i tchnęła w swoją postać ducha prawdziwej Astrid.

Fabularnie adaptacja niemal w całości pokrywa się z oryginalną animacją. Znów pojawiamy się na wyspie Berk, którą od wieków zamieszkują wikingowie. Największe zagrożenie dla lokalnej społeczności stanowią smoki. Ziejące ogniem bestie pojawiają się na nocnym niebie i nie zatrzymają się przed niczym, by zniszczyć osadę. Na czele armii stoi Stoik Ważki – w tej roli Gerald Butler – który poprzysiągł zemstę na smokach po tym, jak jeden z nich zabił jego żonę. Wśród wojowniczego zamieszania kręci się Czkawka, syn Stoika, grany przez Masona Thamesa. Młodzieniec żyje z etykietką ofermy, ale to nie powstrzymuje go przed marzeniami o byciu pogromcą smoków.

How to Train Your Dragon's Live-Action Remake Is Already Getting a Sequel

fot. materiały prasowe

Pewnego wieczoru, przy pomocy zbudowanej własnoręcznie maszyny, Czkawka trafia bestię pociskiem. Postanawia ją odnaleźć i udowodnić wszystkim, że nadaje się na wojownika. Nie wie jeszcze, że spotkanie twarzą w twarz ze smokiem odmieni jego dotychczasowe życie.

Dean DeBlois, reżyser i autor scenariusza tegorocznego remake’u, maczał już wcześniej palce w świecie Jak wytresować smoka. Pracował przy pierwszej animacji z 2010 roku jako współreżyser i współscenarzysta. Bazując na swoim doświadczeniu, postanowił trzymać się znanego i uwielbianego szkieletu filmu. Nie dość, że przeniósł fabułę animacji do produkcji aktorskiej, to jeszcze odtworzył ruchy kamery, ujęcia i układ scen. Wielbicieli pierwowzoru ucieszy taki fanservice, a nowych widzów może zachęci do cofnięcia się w czasie i obejrzenia filmu z 2010 roku.

Obsada w większości to bezpieczne wybory – aktorzy na tyle podobni do animowanych poprzedników, byśmy ich rozpoznali, ale na tyle inni, by wprowadzić powiew świeżości. Nico Parker i Mason Thames, czyli Astrid i Czkawka, od samego początku filmu dopełniają się na ekranie. Ich interakcje, z czasem coraz cieplejsze, budują większość scen. Parker idealnie oddaje walecznego ducha swojej bohaterki, a Thames jest aż niepokojąco podobny do animowanego Czkawki.

Recenzja “Jak wytresować smoka”. Film, który musi obejrzeć każdy rodzic -  Wiadomości Radio ZET

fot. materiały prasowe

Zobacz także: Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka – recenzja filmu! Eve nie zatańczy, jak jej zagrasz Lilo & Stitch – recenzja filmu! Do 626 razy sztuka

Mówiąc o tej parze, nie sposób nie wspomnieć o dwuwymiarowości pozostałych bohaterów. Podobne uwagi można mieć również wobec animowanego pierwowzoru. Sączysmark to jedynie tchórzliwy zalotnik Astrid, choć jego relacja z ojcem stanowiłaby ciekawy kontrapunkt opowieści. Szpadka i Mieczyk to głupawe rodzeństwo, które kolejny raz z rzędu stara się o miano wojowników. Śledzik to genialna niezdara, zwykle pozostająca w tle. Interakcje tej paczki mogą rozbawić, ale ich przerysowane, niemal karykaturalne sylwetki rażą w czasie seansu.

Prawdziwą gwiazdą wielkiego ekranu jest uroczy Szczerbatek. Jego wielkie, zielone oczy i psopodobne zachowanie rozczulają i pozwalają ukraść uwagę widza. Greenscreen momentami rzuca się w oczy, ale kto by się na nim skupiał, kiedy Szczerbatek wpatruje się w nas tymi swoimi ślepiami?

Mimo drobnych uwag, nie mogę się za bardzo przyczepić do tego filmu. To hołd złożony oryginałowi, który nie próbuje go przebić, a raczej go uzupełnia. Dla fanów – nostalgiczna podróż. Dla nowych widzów – wstęp do świata, który warto poznać. A dla każdego – przypomnienie, że nawet najdziksze bestie mogą stać się naszymi największymi przyjaciółmi.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Hanna Kroczek

Dziennikarka

Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Członkini Zespołu Edukatorów Filmowych. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.