Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Niebo o północy – lot zbędny. Recenzja filmu Netflixa.

Autor: Marta Rajca
23 grudnia 2020

Niebo o północy, najnowszy film George Clooneya zadebiutował na Netflixie. Powolne, wypełnione emocjami kino gatunkowe może zadowolić fanów podróży w kosmos. Dramat sci-fi, który może szczycić się dobrymi zdjęciami i wielką ilością dramatyzmu.

Niebo o północy, opowiada historię Augustina (Clooney), naukowca, który z niewyjaśnionych przyczyn znalazł się w obserwatorium na Arktyce. Właśnie ma miejsce ewakuacja osób, które jeszcze tam pozostały. Nie wiemy, co wydarzyło się na Ziemi, poza tym, że było to na 3 tygodnie przed pierwszym ujęciem, jakie widzimy. Taki pasek bowiem pojawia się na ekranie. Szybko okazuje się również, że Augustin nie ma zamiaru wsiąść do śmigłowca. Postanawia zostać w obserwatorium. Potrzebuje on również regularnych dializ, z czym w obserwatorium nie ma problemu.
Niebo o północy
fot. Netflix
Wkrótce wszyscy odlatują, a naukowiec myśli, że został sam. Szybko okazuje się jednak, że nie jest jedyną osobą w zabudowaniach. Została także Iris (Caoilinn Springall), kilkuletnia dziewczynka. Dziecko nie mówi, co najwyżej rysuje. Od tej pory ich losy będą nierozerwalnie złączone. Augustin chce za wszelką cenę połączyć się z misjami kosmicznymi, które wracają na Ziemię. W tym celu wraz z Iris wyruszy w groźną podróż, którą oboje mogą przypłacić życiem.

Zobacz również: Asystentka – recenzja filmu. Zmowa zmów milczenia

Druga linia fabularna, pokazuje nam załogę jednego ze statków kosmicznych, która wraca właśnie z misji. Sully (Felicity Jones), Ade (David Oyelowo), Mitchell (Kyle Chandler), Maya (Tiffany Boone) i Sanchez (Damian Bichir) nie mogą się już doczekać powrotu do domu. Są pełni energii i nadziei. Niestety, nie wszystko pójdzie gładko i bezproblemowo. W filmie pojawiają się także flashbacki dzięki którym dowiadujemy się nieco więcej o głównym bohaterze. Choć nawet po obejrzeniu całości nie byłam w stanie do końca stwierdzić, czym tak naprawdę zajmował się Augustin. Nie to jednak jest istotne, a fakt że właśnie dla tej pracy poświęcił całe swoje życie, nawet to miłosne.
Niebo o północy, George Clooney
fot. Netflix
Niebo o północy zapewnia całkiem sporo emocji, trzeba przyznać. Fabuła rozwija się powoli, jest więc czas, żeby analizować wszystko, co dzieje się na ekranie. Z drugiej strony nie ma też tego zbyt wiele. poza niekończącymi się zbliżeniami na twarz Clooneya i okazyjnymi na twarz Jones. Ta dwójka w rzeczywistości niesie ten film. Oboje należą do grona zdolnych aktorów tak więc ich kreacjom niewiele można zarzucić. Zdecydowanie nie są one złe, ale nie są też genialne. Można określić je na taką czwórkę. Wystarczająco, żeby rodzice nie krzyczeli, ale za mało żeby byli zadowoleni. Postać, która jednak zasłużyłaby na pięć to Iris, w którą wcieliła się Caoilinn Springall. Siedmiolatka (!) w trakcie filmu odzywa się tylko raz, a jednak jej oczy mnie zahipnotyzowały. Niesamowity również był sposób, w jakim jej Iris komunikowała się z Augustinem. Wydawali się mieć więź, którą trudno stworzyć. Niemniej na ekranie zajęło to jakieś 5 min. Bez względu na to, Iris wydaje się inteligentną, silną i energetyczną dziewczynką. Mimo, że w zasadzie została porzucona, to jednak nadal potrafi przynieść radość innym.
Niebo o północy
fot. Netflix
Film w reżyserii Clooneya, został oparty na książce Dzień dobry, północy Lily Brooks-Dolton. Fabuła jednak chyba nieco odbiła od oryginału. W rezultacie otrzymujemy potencjalnie materiał na sukces. Praktycznie jednak Niebo o północy nie wnosi absolutnie nic nowego do swojego gatunku. Wszystko kiedyś już było, gdzieś już na pewno wcześniej to widziałam. Pewnie myślicie teraz: „Nie każdy film musi rewolucjonizować kinematografię”. Oczywiście, że nie musi. Jednak sukces takie produkcje zazwyczaj zawdzięczają wyjątkowemu ujęciu, niesamowitym technikom użytym przy produkcji. Czy po prostu scenariuszowi, który w pewien sposób zaskoczy. Niestety, nie ma zaskoczeń ani zwrotów akcji. Zakończenia można domyślić się mniej więcej po 20 minutach filmu. Rozwój głównych bohaterów też nie imponuje. O ile rozumiem ten zabieg w przypadku Augustina, to jeśli chodzi o załogę Aether to czegoś tu brakuje. Mam grupę pięciu osób, z czego jedna jest w ciąży (!) i w zasadzie niewiele więcej się o nich dowiadujemy. Nawiasem, kobieta zachodząca w ciążę w trakcie podróży kosmicznych to dla mnie absolutnie szalony pomysł. Pomijając już zmianę relacji między załogą, wydaje mi się niemożliwe bezpieczne donoszenie takiej ciąży w takich warunkach. Nie jestem jednak lekarzem, więc nie będę na ten temat debatować.
Niebo o północy
fot. Netflix
Wracając na moment do samej struktury filmu – dwóch linii fabularnych prowadzonych równolegle. Przez znakomitą większość czasu sprawiają wrażenie absolutnie rozdzielnych. Daje to wrażenie oglądania dwóch filmów jednocześnie. Rozumiem, co ten zabieg miał na celu. Niemniej ta wizja została chyba gdzieś zagubiona w trakcie produkcji. Mówiąc już o produkcji filmu, George Clooney nie tylko wyreżyserował Niebo o północy i zagrał w nim główną rolę.  Zajął się również produkcją obrazu. Wydaje mi się, że właśnie tu może leżeć problem filmu. Kiedy jedna osoba staje się zbyt związana z projektem, trudniej jej zobaczyć to, co jest w nim nie tak.
Niebo o północy, Felicity Jones
fot. Netflix
Film nie jest jednak absolutną klęską, zdecydowanie nie. To poprawne kino gatunkowe z całkiem niezłymi kreacjami aktorskimi, muzyką która działa na emocje. Za czym stoi Alexandre Desplat. Ścieżka dźwiękowa naprawdę podkreśla to, co dzieje się na ekranie. Nie tłumi fabuły, nie zagłusza jej, a podkreśla. To moim zdaniem jeden z wyznaczników dobrze dobranej muzyki filmowej. Mamy kosmos i Arktykę, mamy więc również piękne zdjęcia. Z wyjątkiem ujęć na statek/pojazd kosmiczny, który wygląda trochę jak stworzony z klocków lego i plastikowych elementów, które akurat znalazły się w studio. Niebo o północy nie jest dziełem wybitnym. Raczej nie zapisze się w historii kina z żadnych powodów. Jeśli natomiast jesteście fanami kosmicznych przygód, wielkich dramatów i poświęceń i nie oczekujecie niczego zbyt wymagającego, to może być pozycja dla Was. Miłego eksplorowania! P.S. Jeśli ktoś z Was zdecyduje się obejrzeć, to dajcie znać czy Iris naprawdę była tam z Augustinem, bo to nie przestaje mnie nurtować.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix  

Wielbicielka skomplikowanych filmów, koreańskich seriali i mocnej kawy.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.