Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Wytłumaczenie wszystkiego – recenzja filmu! Polak, Węgier, dwa bratanki

Autor: Agata Magdalena Karasińska
19 września 2024
Wytłumaczenie wszystkiego – recenzja filmu! Polak, Węgier, dwa bratanki

Lubię filmy ukazujące uniwersalne problemy, które, nawet jeśli w miejsce x podstawimy inne współczynniki, wciąż będą aktualne. Sytuacja jest trochę gorsza, gdy uniwersalizm jest na tyle szeroki, że całość zaczyna się rozjeżdżać, a my możemy się zgubić, dokąd właściwie ta historia nas prowadzi.

Z węgierskimi produkcjami do tej pory nie miałam często do czynienia. Jeśli już nazwa „Węgry” występowała obok słów „kraj produkcji”, była najprawdopodobniej jedną z kilku wymienionych. A rola tego państwa sprowadzała się jedynie do miejsca, gdzie film lub jego część był nagrywany. Natomiast z typowym kinem europejskim spotykałam się już wiele razy – kojarzy mi się głównie z festiwalami niszowych filmów, artyzmem i głębokimi refleksjami po seansie jak w przypadku Anatomii Upadku czy Ośmiu gór. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego filmu Gábora Reisza Wytłumaczenie wszystkiego, który idealnie wpasowuje się w moje skojarzenia. Jest spokojny i delikatny, jednocześnie dotykając problemów współczesnego społeczeństwa, a na tegorocznej edycji Nowych Horyzontów zwyciężył nawet w konkursie głównym, czyli kino europejskie w pełnej krasie.

fot. kadr ze zwiastuna filmu Wytłumaczenie Wszystkiego

Wytłumaczenie wszystkiego to film pełen ciepła i to nie z powodu początku lata, które trwa w świecie przedstawionym, a za sprawą głównego bohatera Abla. Film przenosi nas do okresu jego nastoletniości, kiedy wszystko jest beztroskie, a prawdziwa dorosłość dopiero się zaczyna. Życie jest jak w Chomiczówce Sydneya Polaka – „pierwsza dziewczyna, pierwsza wódka”. Koniec szkoły, radość, wakacje. Największym dramatem jest matura – uda się czy nie? Sęk w tym, że w przypadku Abla egzamin dojrzałości staje się prawdziwym problemem i to nie jedynie jego, a całego węgierskiego społeczeństwa. Chłopak w czasie egzaminu w głowie miał raczej obraz swojej koleżanki niż historyczną wiedzę. Nie wydusił z siebie ani słowa, ale trochę głupio się do tego przyznać. Ojcu wyjawił trochę inną wersję wydarzeń, coś zmieniając, trochę pomijając, a co innego dodając. Wersja Abla niczym głuchy telefon dotarła do reporterki, która uznała to za świetny temat na nowy artykuł. I miała rację – wśród Węgrów nastąpiło poruszenie, a to tylko dlatego, że nastolatek miał na sobie kokardę narodową. 

Gábor Reisz pokazuje nam absurdy tkwiące w społeczeństwie. W podobnym czasie co Wytłumaczenie wszystkiego, premierę światową miał film Dream Scenario w reżyserii Kristoffera Borgliego, który ukazywał podobny problem. Obie produkcje ukazują zaufanie ludzi wobec mediów, które momentami bywa bezgraniczne oraz to, jak szybko przychodzi nam skreślanie innych. Węgierska produkcja idzie o krok dalej i przedstawia nam, jak łatwo wywołać w narodzie prawdziwą burzę – zwłaszcza jeśli chodzi o patriotyzm. Wtedy nagle cały naród czuje się urażony. Historia opowiedziana w Wytłumaczeniu wszystkiego jest zabawna, ale co kluczowe – nie jest abstrakcyjna. Komizmu sytuacji dodaje nawet fakt, że wszystko, co tutaj się dzieje, może wydarzyć się w prawdziwym świecie, nawet (a może i zwłaszcza) w Polsce. Jednak nie bez powodu powstało przysłowie „Polak, Węgier, dwa bratanki…”.

fot. materiały prasowe Aurora Films

Abel ma swój problem, którym jest oblana matura, wiecznie skłócone społeczeństwo również ma swój polityczny problem. Swój problem ma też cały film, którym jest zbyt długie rozciągnięcie w czasie. Pomysł na scenariusz jest naprawdę ciekawy, jednak akcja zaczyna się dopiero po godzinie seansu. W pierwszej połowie możemy trochę poznać bohaterów. Słowo trochę jest kluczowe, bo wciąż potraktowani są jedynie po macoszemu. Produkcja przez dłuższy czas rodzi w głowie pytania „do czego to właściwie zmierza?”, bo nie widzimy na ekranie tak naprawdę nic konkretnego. A odpowiedź dostajemy trochę późno. W Wytłumaczeniu wszystkiego intrygujący jest przynajmniej podział sekwencji na dni tygodnia, choć i tutaj znowu – niestety niewiele wnosi do filmu. 

Po moim pierwszym filmowym zetknięciu z Węgrami nie czuję zbyt wiele. Wytłumaczenie wszystkiego było po prostu w porządku – nie rozczarowuje, ale też nie zachwyca. Jest subtelny i prosty, dzięki czemu nie męczymy się podczas oglądania. Jednak sprawiałby dużo lepsze wrażenie, gdyby był debiutem, a Gábor Reisz ma już za sobą kilka produkcji i szans na naukę. Być może następny film uda się jeszcze bardziej i pozostawi po sobie więcej przemyśleń.

Więcej recenzji filmowych na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.