Batman – Przygody rodziny Wayne’ów tom 1 pierwotnie ukazywał się w odcinkach na Webtoon – największej platformie z internetowymi komiksami, gdzie praktycznie każdy może publikować swoje prace. Pierwsze 25 zaledwie kilkustronicowych „rozdziałów” zostało zebrane w niniejszym tomie. Poza kilkoma wyjątkami nie są one ze sobą zbyt mocno powiązane, ale wszystkie skupiają się na „domowym” życiu Bruce’a Wayne’a i jego gromadki: Nightwinga, Red Hooda, Batgirl, Orphan, Spoiler, Signala oraz… Robinów.
Opowieści utrzymane są w bardzo luźnym, lekkim i humorystycznym stylu i skupiają się przede wszystkim na gagach. Twardziele i twardzielki na co dzień narażający życie w walce ze zbrodnią, tutaj biją się raczej o ostatnie ciasteczko, razem trenują, robią zakłady, wygłupiają się, przeżywają miłostki i zauroczenia, małe sukcesy i porażki. Od czasu do czasu na pierwszy plan wyjdą odrobinę głębsze dywagacje o więzach rodzinnych, by za chwilę Alfred mógł wybrać się na poszukiwanie Batkrowy, która uciekła z zagrody i zostawiła po sobie parujący placek.
Siłą Batman – Przygody rodziny Wayne’ów tom 1 jest prosty, przyziemny przekaz, jakże daleki od zwyczajowej nawalanki ze złolami na dachach wieżowców, w podziemiach czy w kosmosie. Tutaj łotrów praktycznie nie ma, a jeśli nawet, to pojawiają się w tle i tylko na chwilę. Wszystko skupia się wokół mieszkańców rezydencji Wayne’ów, a czytelnik może podglądać ich w chwilach prywaty. Relacje tu nakreślone są szczere i urocze, choć niespecjalnie dramatyczne, co od razu naprowadza nas na tą młodszą grupę czytelników, ale całość też nie urąga inteligencji starszego odbiorcy. Seria przyjęła się na rynku na tyle dobrze, że otrzymała nominację do nagrody Eisnera, a teraz możemy trzymać w rękach jej fizyczne wydanie.
To, co jednak na początku może razić, to właśnie internetowy rodowód komiksu. O ile scenariusz, którego autorką jest CRC Payne jedynie okazjonalnie razi banałem i przypomina raczej niezły miniaturowy sitcom, o tyle warstwa graficzna, nad którą pracowało łącznie pięcioro rysowników, specjalistka od storyboardów i ekspert od tuszu, potrafi uderzyć uproszczeniami. A to gdzieś zupełnie pominięto tła, a to bardzo mocno uproszczone detale, a w niektórych scenach nawet nie pokuszono się o narysowanie oczu i nosa, zostawiając tylko kontur głowy i usta. Zdarza się to rzadko, ale jest widoczne i wydany równolegle Red Robin: Outlaws wydaje się wypadać pod tym względem nieco lepiej. Jest jednak kolorowo i wyraziście, a to wystarczy, by na nieco dłużej utrzymać uwagę czytających.
Sam Batman wydaje się być tutaj na drugim planie, ustępując miejsca bohaterom, którzy zdecydowanie za rzadko grają pierwsze skrzypce, choć swojego czasu próbowano to zmienić na łamach serii Detective Comics. Brak graficznego przepychu pozwolił wyciągnąć na wierzch cechy charakteru Bruce’a i innych postaci i ten mechanizm nieźle się sprawdza, chociaż Mroczny Rycerz nie jest tu ani trochę mroczny. Komiks czytało mi się szybko i przyjemnie, bez zgrzytania zębami, pomimo posiadania blisko czterech dych na karku, ale zdaję sobie sprawę z jego niedociągnięć i ułomności. Jednak czuły urok i bezpretensjonalny wydźwięk całości pozwala mi przymknąć na nie oko.
Tytuł oryginalny: Batman: Wayne Family Adventures vol. 1
Scenariusz: CRC Payne
Rysunki: Rob Clark Jr., Jodi Tong, Rusty Gladd, Gordon Lee, Ryan Christy
Tłumaczenie: Paulina Walenia
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 200
Ocena: 70/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.