Energon Universe to połączenie kilku znanych tytułów Hasbro, gdzie obok Optimusa z Transformers możemy zobaczyć właśnie Cobra Commandera, czy po naszemu, Dowódcę Kobry. Kim on jest? To niebywale ambitny człowiek, niestety ukierunkowany w stronę podboju świata i podporządkowaniu go pod swoją wizję. A nie jest to obraz wolności i powszechnego dostatku, jak się zapewne domyślacie. Tytułowy łotr to właściwie komiksowy hitlerek, który jednak ma realne szanse na spełnienie swych idei. Zwłaszcza, że w tej historii trafia na cudowne źródło energii, wprost proszące się o niecne go wykorzystanie…
Energon to moc, dzięki której żyją zarówno Autoboty, jak i Decepticony. Zasilanie zdolne napędzić robota zamieniającego się z ciężarówkę czy samolot daje wiele możliwości, zwłaszcza komuś takiemu jak Dowódca Kobry. Nawet jednak taki pokręcony wizjoner spotyka na swej drodze przeszkody, ale w swym szaleństwie znajduje metodę, by sukcesywnie piąć się na szczyt. Zwykle takie postaci mnie nie bawią, ale Williamson dobrze czuje się w komiksowej rozrywce, wykorzystując przy tym wiele dobrodziejstw świata przedstawionego.
Scenarzysta stawia na czystą, komiksową akcję. Mamy bandę rednecków, dysponujących jednak czymś więcej niż obrzynami i karabinami na pace pick-upa. Są tajne i pół-tajne militarystyczne organizacje z teatralnie wyglądającymi przywódcami i wreszcie - wielkie roboty wprost z Cybertronu. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Przyjemnie wchłanialna i wciągająca, a przy tym łącząca pokolenia. Młodszy odbiorca, jako pierwotna grupa docelowa, może wkręcić się w klimaty G.I. Joe błyskawicznie, a dla starszego czytelnika będzie to lekturka na odstresowanie. To historia arcyłotra, który ewidentnie ma coś nie tak pod hełmem, ale chce się śledzić jego losy i sprawdzić, co dalej nawyrabia. Tym bardziej że Nagle Comics zadbało, by szerszy kontekst został zachowany.
Na postać Cobra Commandera natknąłem się wielokrotnie na rozmaitych portalach geekowskich, ale nie zagłębiałem się szerszej w temat. Wystarczyło mi jednak jedno spojrzenie, by zrozumieć naturę postaci. Poranioną twarz skrywa charakterystyczna maska. Dziwny hełm „zdobi” głowę, a reszta to militaryzm w stylu despoty-egomaniaka. Dzięki temu jednak jest przekonujący jako uber-łotr. Oczywistością jest, że wszystko, co tu jednak spotkamy, nie jest projektem Andrei Milany i Annalisy Leoni, ale obie panie znakomicie oddają charakter świata Dowódcy Kobry. Trochę w tym oldschoolu, bo dziś już nikt takich złoli nie tworzy, a trochę współczesnej narracji, bo komiks pełen jest dynamiki na miarę kina akcji z pewnym przerysowaniem.
Cobra Commander tom 1: Zdeterminowany, by rządzić światem to album o archetypicznym komiksowym złoczyńcy. Takim, co chce zdobyć świat i trzymać ludzkość za pysk, nosi pelerynę, hełm i maskę, a do tego ma w sobie to niepokojące coś, co mieli Benito, Adolf i im podobni. Historia Joshuy Williamsona spełnia swe zadanie. Wprowadza w świat, który nie był szerzej znany polskiemu czytelnikowi i stanowi element większej układanki, jaką podarował nam wydawca. Do tego w formie, która jest zrozumiała i nawet zachęcająca do śledzenia dalszych losów Energon Universe.
Tytuł oryginalny: Cobra Commander Vol.1: Determined to Rule the World
Scenariusz: Joshua Williamson
Rysunki: Andrea Milana, Annalisa Leoni
Tłumaczenie: Tomasz Kupczyk
Wydawca: Nagle Comics 2024
Liczba stron: 120
Ocena: 70/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.