Ludzkość upadła. Nieliczne niedobitki koncentrują się na samotnej wyspie, bez perspektyw na dalszy rozwój. Gdy wydaje się, że sytuacja nie może być gorsza, na arenę wkraczają wspomniane wyżej siły. Zieleń, Czerwień i Zgnilizna dochodzą do wniosku, że może by tego homo sapiensa ubić do końca, bo się odradza. Parlamenty zbierają się więc i wydają wyrok ostateczny, ale ludzkość ma jeszcze swoich ostatnich obrońców, choć żaden z nich nie założyłby peleryny...
Jeff Lemire sięga po dziedzictwo Vertigo. Mamy emerytowanego, ale równie wrednego co kiedyś Johna Constantine'a, Deadmana i przede wszystkim - Potwora z Bagien/Aleca Hollanda. Ten ostatni co prawda nie jest zadowolony z gwałtownego rozdzielenia z rodziną, ale widząc swawolę Zieleni i asystujących jej sił bierze się do roboty. Z kolei mag klasy robotniczej zasięga pomocy u kogoś, z kim poważnie ma na pieńku od lat. Lemire jest tu zupełnie innym autorem niż w swoich autorskich projektach i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Świetnie ustawia swoje postaci na szachownicy, a finał tej historii jest zaskakująco udany. Choć nadchodzi zdecydowanie za szybko.
Potwór z Bagien: Zielone piekło cierpi na przypadłość większości komiksów z imprintu DC Black Label. Komiksy z tej serii mają zazwyczaj niezłe scenariusze i równie dobre rysunki. Niestety w formacie, który nie mieści ich potencjału. Niniejsza historia mogłaby konkurować z historiami samego Alana Moore'a, lecz Lemire dostaje jedynie trzy zeszyty, by przekazać swoją wizję. W efekcie mamy niezły horror z udziałem legend Vertigo w wersji minimalnej. Kanadyjski scenarzysta znalazł trochę czasu na zbudowanie realiów i dramaturgii postapokaliptycznego świata, ale musiał przeplatać wszystko z podszytą grozą akcją, w efekcie czego zanim się dobrze wszystko rozkręci, już musi się skończyć.
Doug Mahnke pokazuje tu swoją zdecydowanie groźniejszą kreskę. Rysownik nie miał łatwego zadania, bo gdzieś nad jego pracą unosiły się echa dzieł legend takich jak Alcala czy Totleben, ale zdecydowanie czuje on zielone klimaty. Siły zagrażające ludzkości przypominają plugawe bestie Antona Arcane'a z dawnych historii z Bagniakiem, a i sam Holland występuje tu w swej klasycznej wersji - bez poroża i skrzydeł rodem z runu Snydera. No i Constantine, znajdujący czas na dymka nawet w obliczu końca ludzkości. Wszystko to pasuje doskonale do surowego świata, który na każdym kroku tchnie klimatem ery Vertigo.
Potwór z Bagien: Zielone piekło to dobry komiks, który mógłby być genialny. Mógłby, gdyby wydawca w końcu skumał, że dobrym opowieściom daje się wybrzmieć. Nadal jednak to lepsza pozycja niż naiwne liniówki DC z herosami, a ponowna obecność Potwora z Bagien na naszym rynku wróży dobrze na przyszłość. Niebawem ukaże się ekskluzywne wydanie runu Lena Weina z rysunkami Bernie'go Wrightsona. A kto wie? Może rodzimy wydawca zwróci uwagę na genialne historie Rama V z udziałem Swamp Thinga. Warto mieć nadzieję, zwłaszcza, że ma ona kolor zieleni.
Tytuł oryginalny: Swamp Thing: Green Hell
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Doug Mahnke
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 160
Ocena: 75/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.