Apocalypse, Wolverine, Magik i reszta krakoańskiej drużyny staje do ostatecznej batalii o swoją młodą ojczyznę i świat. Wydawać by się mogło, że taka drużyna, do tego z En Sabah Nurem na czele, da radę każdemu, ale Arrako w swym składzie również ma zawodników wagi ciężkiej, w tym apokaliptycznych potomków starożytnego mutanta. Jakby tego było mało, Saturnyne ma swój interes w całym tym zamieszaniu, a fakt, że bywa kapryśna, jeszcze bardziej komplikuje sprawę.
A kim ona właściwie jest? Na pierwszy rzut oka wygląda i zachowuje się jak magiczna wersja Emmy Frost. Ale jest od niej znacznie bardziej niebezpieczna i makiaweliczna, na dodatek bieglejsza w czary-mary od Strange'a, a co najgorsze - nieszczęśliwie zakochana. A jeśli kobieta jej formatu jej nieszczęśliwa, to inni też są nieszczęśliwi. Choć jest potężna, to nie jest kolejną chodzącą artylerią, a wprost przeciwnie - postacią wyrazistą, nakreśloną z pewną literacką fantazją, ale bez śladów megalomanii autora. Jej obecność jest tu zaskakująca, ale ten, kto poznał nieco historię Kapitana Brytanii i zespołu Excalibur wie, że Inny Świat i świat mutantów mają ze sobą wiele wspólnego.
Najlepsze i najważniejsze w tym tomie - charakter konkurencji między Krakoą i Arrako. Czasem to otwarta walka, a czasem rywalizacja daleko od niej odbiegająca. Mamy konkurs taneczny, zawody w literowaniu czy próbę ślubu. Brzmi fajowo-marvelkowo? Trochę tak, lecz Hickman uczynił z tych mniej oczywistych starć urozmaicenie opowieści, nadając całości odpowiedniego dramatyzmu. X mieczy tom 2 wykracza poza komiks superbohaterski, zwłaszcza ten w stylu X-Men, ale motyw turnieju metaistot jest znany zjadaczom popkultury na każdej szerokości geograficznej. Może to nie Dragon Ball, ale uczucie napięcia jest to samo. Jedynie finał historii wkracza w aż nadto znane klimaty crossoverowe, ale konkluzja wszystko wynagradza.
Ten, kto czytał inne komiksy Jonathana Hickmana pewnie zauważył, że autor lubi dodawać do swych historii dodatki rozwijające świat przedstawiony. Avengers, Black Monday Murders czy Na wschód od zachodu zawierały je w różnych proporcjach, a w X mieczy jest tego sporo i do tego z pożytkiem dla lektury. Poszczególne składowe Innego Świata, opis mieczy używanych przez bohaterów i inne smaczki sprawiają, że event ten wyróżnia się na tle konkurencji. Nie pozostawia odczucia, że to kolejne widowisko dla samego widowiska, a coś przygotowanego solidniej, z mocnymi fundamentami. Jak zresztą cały zamysł autora na świat Dzieci Atomu.
X mieczy tom 2 to pierwsze wydarzenie tego formatu w świecie mutantów Krakoi. Choć nie mamy do czynienia z zagrożeniami typowymi dla mutantów Marvela, to wizja gatunkowej anihilacji jest niezwykle realna, a następujących po sobie wydarzeń nie da się tak łatwo przewidzieć. Ale nie to jest najlepsze. Brak tu superbohaterskiego zadęcia, infantylnej umowności i parcia na humor w stylu MCU. Mamy nieprzewidywalny turniej podbudowany ciekawą, ale nie przekombinowaną historią postaci przez lata będącą arcyłotrem, a która w rękach Hickmana wyszła ze swojej bańki. Autor stworzył sobie fundamenty pod kolejne historie, rozwiązał kilka problematycznych kwestii, ale ponad wszystko dał nam niezłą opowieść. Świadczącą o tym, że Era Krakoi to jeden z najlepszych okresów dla homo superior i całego Marvela. Czekam na pierwszy tom Rządów X i to, co ze sobą przyniesie.
Tytuł oryginalny: X of Swords: Stasis #1, X of Swords: Destruction #1, X-Men #14–15, Excalibur #14–15, Marauders #14–15, X-Force #14, Wolverine #7, Cable #6 i Hellions #6.
Scenariusz: Jonathan Hickman, Tini Howard, Benjamin Percy, Zeb Wells, Gerry Duggan
Rysunki: Pepe Larraz, Mahmud Asrar, Leinil Francis Yu, Stefano Caselli, Phil Noto, Joshua Cassara, Carmen Carnero
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 360
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.