Coraz częściej możemy zauważyć, że znane i lubiane gry zostają adoptowane jako filmy albo seriale. Jednak nie zawsze jest to przepis na sukces, bo dobra w swojej formie gra, nie musi być wcale idealną produkcją. Próby filmowe lub serialowe były przyjmowane z różnymi odczuciami, mogliśmy oglądać i te poprawne produkcje ale też i te które przyprawiały bardziej o uczucie zażenowania. Kiedy pojawił się pierwszy sezon The Last Of Us oczekiwania wobec serialu były naprawdę duże, ponieważ sama gra posiadała wielu fanów na całym świecie. Produkcja mimo wszystko okazała się ogromnym sukcesem, przywracając, wiarę w fakt, że gra może stać się również dobrym serialem. Za nami finał długo wyczekiwanego drugiego sezonu The Last Of Us. Czy twórcy osiedli na laurach pierwszego sezonu? Czy otrzymujemy po raz drugi historię, która zaskakuje?
Po dramatycznych wydarzeniach w Salt Lake City, Jole i Ellie zaczynają wszystko od nowa. Oboje osiadają w Jackson, gdzie próbują nie tylko wpisać się w ramy istniejącego się społeczeństwa, ale również ułożyć swoje rodzinne życie. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć i wpływa nieodwracalnie na życie bohaterów.
Pierwszy sezon The Last Of Us pokazał, że można zrobić serial nie tylko skupiający się na tematyce post apokaliptycznej ale również oddać klimat gry, która zyskała olbrzymi fandom. Jednak drugi sezon nie może finalnie pochwalić równie wspaniały efektem. Najnowsza odsłona to zdecydowanie równia pochyła prze którą przechodzimy podczas tych siedmiu odcinków. Z jednej strony otrzymujemy odcinki absolutnie fenomenalne jak atak na Jackson, Abby spotykającą Joela, Chorda Zombie w metrze czy ściskający serce przedostatni odcinek. W tym wszystkim dostajemy też odcinki nie tyle co nijakie jak budzące odczucie zażenowania. Winną tego w dużym stopniu można jest też, fakt że twórcy w kilku odcinkach w każdej sekundzie wciskają nam nowe postacie, sytuacje, wydarzenia a przede wszystkim dialogi, które nie dość że są w klimacie kiepskiej teen dramy to nie wnoszą nic poza funkcją sztucznego wypełnienia.
Dialogi w szczególności w drugiej połowie sezonu zabijają akcję ale też nie dają nam poczucia, że poznajemy osobowości bohaterów. Twórcy choć chcą nam dać jak najwięcej akcji, napychają odcinki po korek scenami walk, czy pościgów. Brakuje w tym wszystkim chwili oddechu w szczególności kiedy wchodzimy w etap zemsty Ellie i poszukiwaniach Abby. Trochę w tym wszystkim brakuje głębi antagonistów, a nie jedynie pokazania jako tych złych, są jedynie celami co w całokształcie psuje ten główny motyw zemsty. Postacie pojawiają się i znikają choć często są to bohaterowie, których chcielibyśmy poznać lepiej czy zobaczyć. Widzimy ich może ze dwa razy w całym sezonie, czasami w nic nie dających na całokształt scenach.
Pierwszych skrzypiec zdecydowanie w serialu nie gra Bella Ramsey w roli Ellie. Główna bohaterka nie budzi sympatii a wręcz w niektórych momentach budzi irytuje swoją dziecinna postawą i bliżej nie wyjaśnionymi zrachowaniami. Dużym problem postaci Ellie jest brak motywu zemsty, przez cały sezon w większym stopniu widzimy rozwydrzoną nastolatkę, która będzie robić co chce oraz z przyjaciółką Dina rusza nie w misję zemsty a raczej podróży z cyklu odnajdźmy się na nowo. Dina w której rolę wciela się Isabel Merced to w dużej mierze ta lepsza połówka w duecie głównych bohaterek. Dina jest absolutnym przeciwieństwem Ellie, to sympatyczna i bardzo zaradna postać, która próbuje coś działać, a nie jedynie strzelać bo w końcu to jest najskuteczniejsze. Jedną z najlepszych postaci drugiego sezonu zdecydowanie jest Joel w którego roli możemy zobaczyć Pedro Pascala. W szczególności w szóstym odcinku możemy zobaczyć jak bardzo zależało mu na Ellie i pomimo tego, że wchodziła w wiek nastoletni a ich relacje ulegały zmianie był gotowy cały czas dla niej zrobić wszystko. Nie żałował nic bo dla niego była najważniejsza Ellie.
Choć wśród wielu niedociągnięć jakie możemy zobaczyć w drugim sezonie, to scenografia cały czas zachwyca. Pojawiamy się w kilku lokalizacjach, a każda z nich daje nam odczucie swoje indywidualności i jesteśmy w stanie poczuć klimat tego miejsca. Muzyka to również aspekt, który w dużym stopniu stoi na wysokim poziomie.
Drugi The Last Of Us spadł z poziomu w porównaniu do swojego debiutu. Zaliczył dość sporo potknięć, które w ogólnym odczuciu mocno rażą. Można przypuszczać, że nie każdy duży sukces to paliwo napędowe, a bardziej rozleniwienie, na zasadzie, że widz jak już raz obejrzał to wróci na pewno. Każdy następny sezon będzie miał przed sobą wyzwanie, aby wrócić na poprawne tory wytyczone przez sezon pierwszy. Może to właśnie to będzie tą motywacją?
Ilustracja wprowadzająca: Max
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya