Po premierze wersji reżyserskich Rebel Moon, chyba Netflix nie chce już dłużej współpracować z Zackiem Snyderem. Reżyser miał stworzyć całe uniwersum, którego budulcem była Armia umarłych. Nie stanie się to.
Zack Snyder obiecywał wiele dla Netflix, lecz jego ostatnie dwa filmy, które składały się na dwie części Rebel Moon, chyba pogrzebały jego wielkie marzenia na uniwersa tworzone dla giganta streamingowego. Okazuje się, że Armia umarłych też doczekała się jedynie jednego prequela, którym była Armia złodziei. I nic więcej już z tego nie będzie, bo projekty związane z horrorem Snydera zostały anulowane.
W niedawnym wywiadzie dla The Wrap potwierdzono, że planowane stworzenie franczyzy bazującej na Armii umarłych poszło… umrzeć na zawsze. Produkcja miała otrzymać m.in. jeszcze jeden film oraz serial animowany, jednak z planów nici. Produkcja jedynie otrzymała jeden prequel, który przedstawiał historię Ludwiga Dietera, a nazywał się on Armia złodziei. Niestety film nie był wiele lepszy od jego pierwowzoru i również spotkał się z wielką krytyką… i małym szumem medialnym.
Mimo wszystko - zabieg jest dziwny, bo wiele osób obejrzało oryginalną Armię umarłych. Ba, był wówczas ogromny hype na ten film, lecz możliwe iż dlatego, że wokół Snydera było głośno za sprawą reżyserskiej wersji Ligi Sprawiedliwości.
Akcja Armii umarłych, autorstwa Zacka Snydera (300, Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera), rozgrywa się po wybuchu epidemii zombie, która pozostawiła Las Vegas w gruzach i odgrodziła miasto od reszty świata. Kiedy Scott Ward (Dave Bautista), wysiedlony mieszkaniec Vegas, były bohater wojny z zombie, zajmujący się przewracaniem hamburgerów na obrzeżach miasta, które teraz nazywa domem, spotyka się z szefem kasyna o nazwisku Bly Tanaka (Hiroyuki Sanada), ten ma dla niego wyjątkową propozycję: Scott ma włamać się do strefy kwarantanny opanowanej przez zombie, aby odzyskać 200 milionów dolarów, ukrytych w skarbcu pod główną ulicą, zanim miasto zostanie zniszczone przez rząd w ciągu 32 godzin. Mając niewiele do stracenia Ward podejmuje wyzwanie, gromadząc zespół, który ma przeprowadzić napad. Z tykającym zegarem, niedostępnym skarbcem, sprytniejszą i szybszą hordą zbliżających się zombie, tylko jedno jest pewne w największym napadzie wszech czasów: ocaleni biorą wszystko.
Filmy Zacka Snydera z serii Rebel Moon miały zapoczątkować nową serię science fiction dla Netflixa. Niestety, recenzje fanów i krytyków były w większości negatywne i trudno sobie wyobrazić, aby Netflix chciał stworzyć z tego całe uniwersum. Poprawić to miały wersje reżyserskie, lecz… dalej nie wypadły zbyt dobrze. Te rozszerzone wersje trwają ponad trzy godziny każda i wprowadzają pewne fundamentalne zmiany w fabule, ale to wciąż są bardzo średnie filmy, nie mówiąc że słabe. No ale tu z pomocą przychodzi Rotten Tomatoes i mówi jak jest.
Patrząc na pierwszą część Rebel Moon - zmiana nie jest wielce widoczna. Podstawowa wersja otrzymała zaledwie 22% od krytyków, natomiast wersja rozszerzona tylko 3 punkty procentowe więcej - 25%. Dwójka natomiast ma już zauważalną zmianę. Pierwotna ma 17% od krytyków, a reżyserska aż… 33%. Podobnie sytuacja wygląda z ocenami widzów. Pierwsza podstawowa ma 56%, natomiast reżyserska 67. Podstawa dwójki natomiast zyskała 48%, a rozszerzona 67. To cały czas nie są jednak dobre oceny.
Źródło: theplaylist.net / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.