Kochamy filmy klasy b, więc pewnie wielu ucieszy fakt iż seria Sharknado nie jest jeszcze martwa. Okazuje się, że powstaje siódma część tej kiczowatej serii.
Sharknado żyje i ma się świetnie. Po sześciu częściach i latach ciszy The Asylum znów wkręca rekiny w tornada. Siódmy film, zatytułowany Sharknado Origins, jest już w przygotowaniu — a premiera planowana jest na lato 2026 roku. Co ciekawe, nie będzie to kolejny sequel serii, a prequel.
Twórcy biorą kurs na początki całej legendy. Sharknado Origins ma przedstawić nastoletnich Finna i April — późniejszych bohaterów granych przez Iana Zieringa i Tarę Reid — którzy poznają się podczas idealnego, słonecznego lata. Romans szybko jednak przerywa ciemniejące niebo, formujące się potężne tornado… z rekinami wystrzeliwującymi się z oceanu prosto w powietrze. Tak rodzi się pierwszy w historii Sharknado — bo, jak głosi opis, nic tak nie definiuje młodej miłości jak drapieżniki spadające z nieba.
Produkcja rusza jeszcze w tym roku, a za kamerą ponownie stanie Anthony Ferrante, odpowiedzialny za wszystkie poprzednie odsłony. Na obsadę trzeba jeszcze poczekać — zostanie ujawniona w nadchodzących miesiącach.

Pierwszy Sharknado, wyprodukowany za ok. milion dolarów i zainspirowany luźnym pomysłem, po premierze na Syfy w lipcu 2013 roku eksplodował w social mediach i stał się viralowym hitem. Popularność napędzały absurdalny koncept, reakcje celebrytów i rosnąca lista cameo — od Olivii Newton-John po Davida Hasselhoffa. Sukces zapoczątkował lawinę kolejnych części: Sharknado 2: Drugie ugryzienie (najchętniej oglądany film z całej serii — 3,9 mln widzów), Sharknado 3: O rybia płetwa, Sharknado 4: Niech szczęki będą z Tobą, Sharknado 5: Efekt płetwarniany i wreszcie Sharknado 6: Ząb czasu z 2018 roku.
Źródło: variety.com / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.