Okazuje się, że nie każdy odkrywa przed nami karty od razu. Timothee Chalamet dokonał tego właśnie teraz i potwierdził, że… robi rap. Pojawił się w gościnym utworze tajemniczego rapera EsDeeKid.
Timothée Chalamet znów zaskakuje. Aktor, który jeszcze niedawno był jednym z murowanych faworytów do Oscara za rolę w Wielki Marty, właśnie potwierdził coś, co od miesięcy krążyło w internetowych teoriach fanów - ma rapowe alter ego. I choć kampanie oscarowe zwykle rządzą się żelaznymi zasadami, Chalamet najwyraźniej postanowił je wszystkie złamać.
Od dłuższego czasu w sieci pojawiały się spekulacje o tajemniczym „brytyjskim raperze”, który wrzucał klipy rapowe, a którego styl i głos dziwnie przypominały Chalameta. Choć nie był to w rzeczywistości enigmatyczny Esdee Kid, aktor oficjalnie potwierdził, że… tak, rapuje. Wideo z jego udziałem błyskawicznie stało się viralem. Tym samym Chalamet dodał do swojego wizerunku kolejną, kompletnie nieprzewidywalną warstwę.
Wielu komentatorów uważa, że ta seria ekscentrycznych zachowań może zaszkodzić jego oscarowym szansom. Kampanie nagród zazwyczaj premiują powagę, skromność i „bezpieczny” PR. Chalamet robi dokładnie odwrotnie. Sam aktor zdaje się jednak kompletnie tym nie przejmować. Idzie własną drogą, ignorując oczekiwania studiów i niepisane reguły Hollywood. Jak zauważają branżowi obserwatorzy, zbliżając się do trzydziestki, Chalamet wydaje się skupiony wyłącznie na sobie i swojej artystycznej wolności.
Historia Oscarów pokazuje, że kampanie działają najlepiej, gdy są przemyślane, celowe i… grzeczne. Chalamet robi wszystko, by zaprzeczyć temu schematowi. Pytanie brzmi: czy to odważna rewolucja, czy świadome wykolejenie własnych szans? Jeśli członkowie Akademii zdołają przebić się przez warstwę medialnego chaosu, zobaczą - jak twierdzą zwolennicy aktora - że Chalamet i Safdie stworzyli coś naprawdę wyjątkowego. Być może aktor kpi z własnego filmu zupełnie nieświadomie, a być może doskonale wie, co robi.
Źródło: worldofreel.com / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.