Ogromne roboty to motyw stale powtarzający się w popkulturze. Potężne, dorównujące gabarytom drapaczom chmur, które zresztą często ulegają zniszczeniu podczas ich potyczek, pobudzają wyobraźnie nie tylko fanów gatunku- i to nieważne czy zmieniają się w pojazdy, walczą z potworami czy pomagają ludzkości w mniej widowiskowy sposób. Może jest to podświadoma tęsknota za antycznymi gigantami, a może wyraz dumy z ludzkiego umysłu, nawet jeśli takowe osiągi w dziedzinie robotyki są na razie nieosiągalne. Bądź co bądź Michael Bay wciąż tworzy kolejne odsłony Transformers, które wbrew krytyce mają się całkiem nieźle, a i w innych pordukcjach pojawiają się megalityczne machiny. Oto dziesięć niesamowitych machin, które gościły w majestatyczny sposób na ekranach.
10. AT- AT- saga Gwiezdne Wojny
Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłem Imperium kontratakuje i moment, w którym w pierwszych scenach pojawiły się walkery AT- AT. Górujące nad Rebeliantami, ukazujące w pełni majestatyczną siłę Imperium Galaktycznego, będące ucieleśnieniem Doktryny Tarkina. Fakt, że zostały dość szybko spacyfikowane, nie świadczy o ich wadliwości, a o podłości Rebelii, która w oszukańczy sposób podstawiała im nogi. Mogę nawet rzec, że od tego czasu zacząłem kibicować Imperium, które mimo swej podłości ma klasę i nawet jeśli upada to w widowiskowy sposób. AT- AT jest też jednym z najbardziej rozpoznawalnych pojazdów Sagi Lucasa, tuż obok takich legend jak Sokół Mellenium czy X- Wing. I czy spoglądając na ową machinę, która dumnie i straszliwie kroczy w stronę przeciwnika gdzieś w głębi duszy nie wybrzmiewa Marsz Imperialny?
9. Sentinele- film X- Men: Przyszłość, która nadejdzie
Mutanci w świecie Marvela to społeczność nieciesząca się uznaniem. Nic dziwnego- osobniki, które nie posiadają superbohaterskiego splendoru i społecznej reglamentacji instynktownie budzą strach, a fakt, iż są kolejny stadium ewolucji, powoduje, że staje się on niemal zwierzęcy. W filmie X- Men: Przyszłość, która nadejdzie siały spustoszenie wśród gatunku homo superior. W komiksie zaś częściej szły na złom rozrywane szponami Logana czy niszczone w inny sposób przez pozostałych X- Men i grupy pochodne. Nie znaczy to jednak, że były one jedynie metalowym odpowiednikiem Kitowców- wojowników będących swoistym przerywnikiem między potyczkami z poważniejszymi oponentami Power Rangers. Zagłada Genoshy czy liczne egzekucja mniej wyćwiczonych mutantów są dowodem na to, że twór Bolivara Traska jest nader skuteczny.
8. Mechagodzilla- Godzilla kontra Mechagodzilla i sequele
Godzilla zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Zmutowany japoński jaszczur, który z pasją kilkakrotnie zdewastował/ obronił Tokio, walczył z orgomną galerią przeciwniów. King Ghidorah, Hedora, Mothra, CosmoGodzilla- to tylko niektóre z nich. W tłumie antagonistów Godzilli pojawił się też przedstawiciel pozaziemskiej myśli technicznej- Mechagodzilla. Wyglądający jak jej nieudana imitacja swego pierwowzoru robot potrafił srogo dopiec jaszczurowi, ale zawsze zmuszony był do kapitulacji. Jako szanujący się kanoniczny wróg powracał jeszcze po latach, ostatnio w 2002 roku i zapewne to nie jego ostatnie słowo.
7. Voltron- serial Voltron
Jeśli miałbym wskazać kraj, którego symbolem mógłby stać się wielki mech, nie byłyby by to zajmujące pół kontynentu USA, prężne gospodarczo Chiny czy ogromna Rosja, a zajmująca niepozorny archipelag wysp Japonia. Kraj Kwitnącej Wiśni w swej całej niepozorności wiele razy zadziwił świat, a oryginalnymi i śmiałymi pomysłami udowodnił, że stereotyp Japończyka- pracoholika nie zawsze ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. To w tamtejszej fantastyce narodziła się idea robotów, które razem tworzą coś znacznie potężniejszego. Zanim na ekranach zagościł Megazord, istniał Voltron- robot składający się z pięciu mechanicznych lwów, prowadzonych przez członków Galaxy Alliance, zjednoczonych przeciwko królowi Zarkonowi. Motyw składającego się z kilku mniejszych robota jest już dzisiaj standardem- naprzemiennie zresztą z robotem- transformerem i poza zabawkami z dzieciństwa budzi sentyment.
6. Gipsy Danger i Jaegery- Pacific Rim
Zobacz również: TOP 50: Najlepsze filmy historyczne
Pacific Rim nie był filmem, w którym dominowały przede wszystkim wielkie potwory i wielkie roboty. Scenariusz wydawał się ledwie tłem do niekończącego się meczu między Kaiju i Jaegerami, lecz nie znaczy to, że obraz ten był zły. Właśnie dzięki efektownym bitwom kolosów dzieło Guillermo del Toro zapisało mi się w pamięci. Na czele stał Gipsy Danger- ładny i amerykański mech prowadzony rzecz jasna przez głównych bohaterów i może był on i nieformalnym liderem grupy Jaegerów to robot z innego kraju skradł me serce. Mowa tu o rosyjskim Cherno Alphie- wyglądającym jak komin elektrowni atomowej, do którego dobudowano kończyny, miał swój małojecki urok, a jego załoga wyglądała jak rodzinka Ivana Drago. I mimo iż jest to stereotypowe, jankeskie wyobrażenie rodaków Puszkina to nie można im odmówić siły i charyzmy. A co poza imperialistycznym i sowieckim robotem? Nieco mniej ugłaskany mech z Antypodów Striker Eureka i idealnie oddający Państwo Środka Crimson Typhoon. Same nazwy już budzą respek i zpowiadają, że ich posiadacze to nie naprędce sklecone kawałki złomu, a wyscpecjalizowane w eliminowaniu Kaiju machiny.
5. Evangelion- seria Evangelion
Drugi, lecz nie ostatni przedstawiciel klasy robociej rodem z Japonii. Evangelion to klasa robotów prowadzonych przez specjalnie przeznaczone do tego dzieci wybrane przez NERV- komórkę ONZ. Evangelion nie był pojedynczą jednostką, a oddziałem mającym za zadaniem chronić Tokio- 3, lecz termin ten kojarzy się z Evangelionem 01, będącym zresztą ikoną serii. Mechy te były niezwykłe i to nie tylko ze względu na ich biomechanikę i swych użytkowników, ale przede wszystkim przez kwestie mistyczne. Oczywiście wśród całej grupy tego typu jednostek istniało kilka wyróżnionych, posiadających swoją niezwykłą genezę. Podsumowując- mistycyzm, biomechaniczne mechy i widowiskowe walki- i jak tu nie kochać Evangelionów?
4. Gundam- seria Gundam
Seria Gundam to prawdziwa epopeja, a wersji tytułowego robota było naprawdę wiele. Wystarczy jednak wspomnieć o takich egzemplarzach jak MG OZ-00MS Tallgeese, MG XXXG-00W0 Wing Gundam Proto Zero czy MG MBF-P02 Gundam Astray Red Frame, aby pochylić czoła nad japońskim kunsztem robotyki, nawet jeśli w tym przypadku gdy jest on tutaj fikcją. Ignoranci powiedzą, że kolejne odsłony mecha niewiele się od siebie różniły, ale prawda jest wręcz odwrotna, a ich projektanci wykazali się ogromnym artyzmem przy tworzeniu coraz to bardziej fantazyjnych odsłon. Właściwie od tego anime moje odczucia do gargantuicznych blaszaków ze zwykłej sympatii przerodziły się w szczerą fascynację. Roboty z tej serii mają bowiem w sobie coś starożytnego i nowoczesnego zarazem. Są jakby łącznikiem między japońskim zamiłowaniem do futuryzmu z miłością do swej przeszłości. I mowa tu jedynie o samym wyglądzie maszyn- a co dopiero o warstwie fabularnej wybranych dzieł serii.
3. Dragonzord- serial Power Rangers
Zobacz również: TOP 10: Najlepsze egranizacje
Miałbym wyrzuty sumienia, gdyby nie pojawiłby się tu choć jeden robot z kultowego serialu Power Rangers. Nie będzie to jednak żaden, z co chwila zmieniających się Megazordów, a majestatyczny i przypominający nieco Godzillę Dragonzord- osobisty towarzysz walk Zielonego Wojownika. Niezapomniana melodia wywołująca go z morskich głębin, krzyk i ten uroczo nieporadny wygląd, że nie wspomnę o topornym stylu walki. Wbrew temu ostatniemu nieraz był on nieocenioną pomocą dla swych towarzyszy, ale po jakimś czasie musiał przejść na emeryturę, przy okazji zmiany barw swego właściciela. Jednak jeśli powstałby sequel filmowych Power Rangers Dragonzord po prostu musi się w nim pojawić.
2. Stalowy Gigant- animacja Stalowy Gigant
Utarło się, że gigantyczny robot koniecznie musi być niepokonaną bojową machiną, która zadziwia swym orężem, a jeszcze lepiej- sieje za jego pomocą zagładę wśród cywilnej ludności lub w szeregach wroga. Inaczej jest z tytułowym bohaterem animacji Stalowy Gigant. Mający swój pozaziemski rodowód kolos, nie ma jednak typowych dla przybyszów z gwiazd zamiarów egzekucji Ziemian. Wręcz przeciwnie- sporych gabarytów robot jest nader poczciwy i dobroduszny, ale jak to bywa z kimś posiadających owe cechy z zestawieniu z potężnymi zdolnościami, a do tego budzącymi respekt- jest atakowany przez małe, złośliwe gzy, w tym przypadku przez U.S.Army. Sam obraz to dzieło warte obejrzenia i o ile pozostałe blaszaki występujący w tym rankingu znajdą najwierniejszych fanów wśród miłośników fantastyki, tak ten znajdzie ich niemal wszędzie.
1. Optimus Prime- seria Transformers
Gdyby Kapitan Ameryka i Superman jakimś cudem zostaliby scaleni (co miało miejsce w produkcjach Amalgam Comics) i zamienieni w robota (co jeszcze nie miało miejsca) to z pewnością postałby ktoś pokroju przywódcy Autobotów. Patetyczny, charyzmatyczny, będący stworzonym liderem i do tego zamieniający się w cudowną niebiesko- czerwoną ciężarówkę jest ikoną wśród robotów. Zarówno w dziełach Michaela Bay'a, jak i na kartach komiksów i w animacji potrafił przykuć uwagę i zmusić do zakupienia zabawki z jego podobizną. I przyznam uczciwie- mimo fali krytyki wylewającej się na kolejne części serii Transformers pozostaję jej wierny i oceniam ją pozytywnie. Nie ze względu na obsesyjnie wręcz umieszczane w niej wybuchy czy widowiskowe pojedynki, a za sprawą postaci Optimusa, będącego kimś, zgodnie z maksymą z filmu Blade Runner, bardziej ludzki niż ludzie.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.