Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Dlaczego warto oglądać kino koreańskie?

Autor: Konrad Stawiński
5 listopada 2016
Dlaczego warto oglądać kino koreańskie?

Gdy myślimy o Korei, to pierwszym, co przychodzi wielu z wam do głowy jest zapewne podział na Północ i Południe oraz ponad 60-letni konflikt. Potem pewnie zaczynamy tańczyć Gangnam Style, a następnie kojarzyć przemysł samochodowy (Kia, Hyundai, Daewoo), wielobranżowe korporacje (Samsung, LG) oraz wydarzenia sportowe np. niesławne dla Polski Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2002 roku. Myślę, że do niedługo tej listy śmiało dołączać będzie koreańskie kino.

Na pewien brak popularności właściwej dla renomy połoduniowokoreańskich produkcji wpływ ma niewielka jego dostępność. W Polsce najczęściej natrafić można na pojedyncze seanse podczas kilku festiwali (Festiwal Pięć Smaków, Warszawski Festiwal Filmowy) i dedykowanych przeglądów (Warsaw Korean Film Festival). W rodzimych stacjach telewizyjnych, za wyjątkiem zeszłorocznej emisji serialu Cesarzowa Ki na TVP2 czy kanałów Ale Kino+ albo TVP Kultura, które pokazują w zdecydowanej większości same artystyczne filmy Ki-duk Kima, także i w serwisach VOD raczej nie widać zainteresowania posiadaniem ich w swoim repertuarze. W rodzimych legalnych internetowych platformach streamingowych na szybko znalazłem tylko 3 filmy, z czego dwa sprzed 10 lat, w przeciwieństwie do coraz bardziej niezastąpionego Netflixa, w którym obejrzeć można niekoniecznie największe koreańskie hity, ale filmy i seriale całkiem nowe. Do tej pory na dystrybucję w polskich kinach należało zaś czekać, aż film stworzą ci najbardziej znani i z największą siłą przebicia, a więc Chan-wook Park czy Ki-duk Kim. Do naszych kin trafiały też filmy Joon-ho Bonga. Za pierwszym razem zawitał z rozwalającym schematy monster-movie The Host-Potwór, a potem z produkcją science-fiction Snowpiercer, któremu zdecydowanie pomogła w promocji międzynarodowa obsada. Dlatego też najbliższe miesiące, w czasie których pojawić mają się cztery koreańskie filmy, mogą się wydawać  istnym Eldorado dla fanów koreańskiego kina i pewną nadzieją na stałą tendencję. Spełniony został nie tylko podstawowy warunek, że dwaj mistrzowie nakręcili nowe filmy i przez to od 4 listopada w kinowym repertuarze widnieje Służąca Park Chan-wooka, a w pierwszej połowie 2017 roku planowany jest W sieci Ki-duk Kima. Według informacji na stronie dystrybutora Mayfly na duże ekrany mają trafić także dwa tegoroczne wielkie koreańskie hity. Jako pierwszy, 2 grudnia, do kin trafić ma jeden z najbardziej oryginalnych horrorów ostatnich lat, a więc Lament (Gokseong) (6,8 mln widzów) w reżyserii Hong-jin Na. Jako drugi, 13 stycznia, pojawi się koreański blockbuster roku Ostatni pociąg (aktualizacja: Zombie Express, mnar. Train to Busan), film z zombie w tle debiutującego w fabule Sang-ho Yeona, który obejrzało 11,5 milliona widzów.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: Cesarzowa Ki
zombie express film korea 2016 foto
fot. materiały prasowe/kadr z filmu Zombie Express

Co można napisać w skrócie o tamtejszym przemyśle filmowym?

Od wielu lat dzięki polityce promującej rodzime produkcje kino kinematografia koreańska przeżywa dynamiczny rozwój, a według danych jest szóstym najbardziej dochodowym rynkiem kinowym na świecie. Gdy u nas sukcesem jest osiągnięcie milionowej publiczności, to w Korei frekwencja na największych hitach jest dziesięciokrotnie większa. Uważa się, że przemysł kinowy jest na tyle zaawansowany, że jako jeden z niewielu z krajów azjatyckich może oprzeć się kulturalnej hegemonii Hollywood. Jest to związane nie tylko z odpowiednią jakością rodzimych filmów, ale i tworzy się tam produkcje wszystkich gatunków, które trafiają w gusta widowni. Bo Korea to nie tylko, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka, brutalne thrillery i kino zemsty. Twórcy obracają się we wszystkich podstawowych gatunkach filmowych, ich podkategoriach, a najczęściej ze zdumiewającym efektem łącząc kilka z nich w ramach jednego filmu.

Hollywood oczywiście zauważyło fakt pojawienia się wielu świetnych produkcji oraz zysków, jakie przynosi koreański box-office. Filmowcom z Fabryki Snów najłatwiej przyszło inspirowanie się (patrz: sceny korytarzowych walk w Oldboyu i Daredevilu Netflixa), zaś amerykańskim wytwórniom wykupienie praw do anglojęzycznych remake’ów. Do tej pory powstały nowe wersje m.in. Opowieści o dwóch siostrach (Nieproszeni goście z 2009 r.), Oldboya (Oldboy. Zemsta jest cierpliwa z 2013 r.), Yeopgijeogin Geunyeo (My Sassy Girl - Kłopoty z blondynką z 2008 r.), Siworae (Dom nad Jeziorem z 2006 r.), a w kolejce czeka Ajeossi czy Ostatni pociąg, o którego prawa walczą też francuscy producenci. Warto również wspomnieć, że Koreańczycy sami się biorą za remakowanie. Ostatnio odświeżyli klasyk Johna Woo Lepsze jutro oraz stworzyli własną wersję francuskiego thrillera Pustka. W klasyczny dla siebie sposób Hollywood chciało również przyciągnąć koreańskich filmowców, lecz ich przygoda była jedynie krótkim epizodem. Swoje doświadczenie pracy w Stanach mieli okazję zdobyć Jee-woon Kim oraz Chan-wook Park, którzy stworzyli w niewielkim odstępie swoje anglojęzyczne produkcje. Były to filmy lepsze (Stoker) i gorsze (Likwidator) lecz obaj uznali, że wolą tworzyć własne rzeczy i na własnym podwórku, a nie proponowane im zapewne nudne produkcyjniaki. Z tego powodu też amerykańskie wytwórnie pragnąc czerpać profity musiały zmodyfikować swoje plany i zaczęły współfinansować filmy w Korei.  Jako pierwsze w kraju porannej ciszy pojawiło się 20th Century Fox, które brało udział w produkcji filmów Morze Żółte (2010 r.), Running Man (2013 r.), Slow video (2014 r.), Intimate Enemies (2015 r.) i Lamentu (2016 r.). W ich kroki poszedł Warner Bros., który niedawno wyprodukował swój pierwszy koreańskojęzyczny film Age of Shadows, czyli tegorocznego kandydata do Oscarów i rywala Powidoków. Do tej listy dopisać należy również Netfliksa, który wraz z firmą Brada Pitta Plan B szykuje Okja, nowe monster movie od reżysera Bong Joon-ho. Z aktorów jedynie Lee Byung-hun stara się rozwijać karierę w Fabryce Snów, czego wyrazem jest jego udział w produkcjach kina akcji takich jak G.I Joe, Terminator: Genisys, Siedmiu wspaniałych, Red 2. Hollywood widzi, go jednak wyłącznie jako milczącego fightera i wykorzystuje głównie jego umiejętności w sztukach walki oraz wyżyłowaną sylwetkę. Z aktorek natomiast w produkcjach braci rodzeństwa sióstr Wachowskich pojawia się Doona Bae, którą oglądać mogliśmy w Atlasie Chmur, Jupiter Intronizacji i serialu Sense8. Do tej dwójki co raz śmielej dołącza Claudia Kim, która może pochwalić się występami w serialu Netfliksa Marco Polo, filmie sci-fi z Kristen Stewart Przebudzeni, blockbusterze Avengers: Czas Ultrona, a w przyszłości zobaczymy ją w zbliżającej się ekranizacji Mrocznej Wieży. Natomiast w drugą stronę zaobserwować można większy przepływ ludzi, gdyż coraz więcej zagranicznych aktorów zaczyna występować w koreańskich filmach. Liam Neeson został zangażowany w filmie wojennym Operation Chromite, a w mniejszych filmach pojawiały się Isabele Huppert (W innym kraju) oraz Joanna Kulig (Jibeuro ganeun gilWay Back Home). Mamy też przypadki całej galerii sław, tak jak to miało miejsce we wspominanych już Snowpiercerze (Chris Evans, Ed Harris, Jamie Bell, John Hurt, Tilda Swinton) i Okja (Jake Gyllenhaal, Tilda Swinton, Paul Dano, Lily Collins, Bill Nighy).

https://www.youtube.com/watch?v=wHMKEiQXXEs

Przejdźmy jednak do pytania zadanego w tytule artykułu. Dlaczego warto oglądać kino koreańskie? Oto kilka argumentów:

Łączenie kina komercyjnego z artystycznym

Twórcy kina koreańskiego pod płaszczykiem przebojowego, stylistycznie i scenariuszowo dopracowanego kina rozrywkowego przekazują treści, które komentują problemy społeczne, polityczne (często o wydźwięku antyamerykańskim), złożoność sytuacji podzielonego społeczeństwa, ale podejmują też tematy uniwersalne. W filmach naśladowane są wzorce z zachodnich produkcji, ale nie ma mowy o kopiowaniu, a o kreatywnym wykorzystywaniu i przetwarzaniu. Łamanie schematów, dekonstrukcja i granie z przyzwyczajeniami widza są tu na porządku dziennym. Odświeżenie może się odbywać w sposób łagodny np. poprzez wyrafinowanie scen akcji jak w Ajeossi, ale i rewolucyjny. W taki sposób między innymi do góry nogami wywrócono monster movie (The Host – Potwór), kryminał detektywistyczny (Zagadka zbrodni), postać twardego detektywa (Dama z Seulu), schemat o ofierze i kacie (Ujrzałem diabła), a w kinie Park Chan-wooka standardem jest zakłócanie procesu identyfikacji i kibicowania danym bohaterom. Najnowszym dobrym przykładem ilustrującym tezę jest tegoroczny hit Ostatni pociąg (Busanhaeng; Train to Busan). W teorii mamy w nim do czynienia z zombie horrorem, lecz ożywione trupy wykorzystano jako pretekst do stworzenia komentarza społecznego.

Zobacz również: TOP 10 koreańskich seriali, które warto obejrzeć

Łączenie gatunków w ramach filmu

Tym co cechuje kino koreańskie jest nie tylko produkowanie różnorodnych filmów gatunkowych, ale przede wszystkim ich różnorodność zawarta ramach jednego filmu. Oczywiście najpopularniejsze wyobrażenie kina południowokoreańskiego, to brutalne kino zemsty z jego nieodłącznym atrybutem - młotkiem. Jednak oglądając nawet najbardziej znane przykłady takich teoretycznie krwawych i mrocznych thrillerów z łatwością zauważa się wykorzystywanie elementów, które zachodnie kinematografie pominęłyby bez żalu, a więc okraszanie filmów czarnym humorem, groteską, a nawet slapstickiem. Twórcy koreańscy nie ograniczają się w swoich filmach do jednego gatunku, lecz zszywają dwa lub więcej w ramach jednego filmu, bowiem w kinie koreańskim wszystko jest możliwe i dozwolone. Kameralny, spokojny dramat może znaleźć swoje ujście w krwawym finale rodem ze slashera, a kryminał policyjny zamienić się w horror satanistyczny. Na ubiegłorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym można było mieć okazję obejrzenia Alicji w krainie pracusiów w reżyserii Gook-jin Ahn. Tę satyrę na indywidualizm i pościg za bogactwem podzielono na kilka rozdziałów, z których każdy ubrano w różne gatunkowe stroje. Film zaczynał się więc jako dramat społeczny, by potem wplatać elementy komedii i komedii policyjnej, a na koniec przeobrazić się w brutalne kino zemsty. W większości przypadków nie ma się poczucia oglądania filmowego potwora Frankensteina, gdyż wszystkie zwroty konwencji są płynnie przeprowadzone i często zaskakująco naturalne.

Zobacz również: Służąca - recenzja filmu Park Chan-wooka

Hollywoodzki rozmach

W kwestii maestrii scenariuszowej, artystycznej i realizacyjnej Koreańczycy Hollywood już często przewyższają, natomiast powoli zaczynają dorównywać Fabryce Snów także rozmachem. Oczywiście najdroższa produkcja koreańska, czyli Snowpiercer, swoim 40-sto milionowym (w dolarach) budżetem wrażenia pewnie nie robi, lecz jakością i alegorycznym konceptem przewyższa wiele 200-ście milionowych superprodukcji. Plany filmowe są pełne statystów, budowane są spore i dopracowane w szczegółach scenografie, przygotowywane są cudowne kostiumy, coraz częściej pojawiają się świetne efekty specjalne, a wiele scen śmiało mogłoby znaleźć się w produkcjach amerykańskich. Produkcje wojenne nie powstydziłyby się pożyczyć  scen batalistycznych z Braterstwa broni, 71 w ogień (Pohwasogeuro), The Front Line (Go-ji-jeon), My Way, spokojnie w Piratach z Karaibów znalazłaby się, zresztą nawiązująca do tego filmu, długa sekwencja pościgu w porcie z filmu The Pirates (Hae-jeog), a żywcem wyjęte z którejś z części Mission Impossible wydają się wyczyny bohaterów heist-movie The Thieves (Dodookdeul). Nieprzypadkowo również Zabójstwo (Amsal; ang. Assassination), produkcja historyczna w konwencji filmu szpiegowskiego, realizacją scen akcji i swoją scenografią tak uwiodła jednego z amerykańskich krytyków, że ten stwierdził wręcz, iż tak wyglądałby film stworzony razem przez Sergio Leone, Stevena Spielberga i Johna Woo.

https://www.youtube.com/watch?v=GRodYHnXWeQ

Kwestia cenzury

Dla wielu kinomanów kwestia kategoryzowania filmów jest jedną z największych współczesnych wad, a skróty takie jak PG13 wywołują spazmy i odruchy nienawiści. W Korei istnieje pięć kategorii wiekowych, lecz nie mają one takiego wpływu na film jak ma to miejsce w Ameryce. Oczywiście cenzura działa i zdarzają się sytuacje, jak w przypadku Ujrzałem diabła, który dopiero po kilkukrotnym przemontowaniu i ostatecznym skróceniu o 90 sekund mógł trafić do koreańskich kin, lecz i tak należy wersję kinową rozpatrywać jako hiperbrutalny film. Nikt nie musi iść na ustępstwa czy uciekać się do wybiegów w postaci cyfrowej zielonej krwi albo obietnic wersji reżyserskich. Jest przemoc, krew, przekleństwa, erotyka.

Zobacz również: Ranking filmów Jee-woon Kima

Oczywiście pierwsze spotkanie z kinem koreańskim, jak i z każdym kinem azjatyckim, jest co najmniej dziwne. Odmienne aktorstwo, język oraz swobodnie kształtowana filmowa materia może sprawić, że przestawienie się z prostych jak cep zachodnich produkcji może być trudne. Jednak zetknięcie się z większością wspomnianych w tekście filmów przyrównać mogę do iluminacji i poznania nowej prawdy, po której obejrzane wcześniej filmy tracą sporo na wartości. Dlatego też zamiast narzekać kolejny raz na schematyczne, sztampowe, plastikowe i puste w treści produkcje hollywoodzkie sprawdź kino z Korei. Satysfakcja gwarantowana.

ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Oldboy
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Konrad Stawiński

Zastępca Redaktora Naczelnego
Konrad Stawiński

Kontakt: [email protected] Twitter: @KonStar18

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.