No dzień dobry wszystkim. Z tej strony Mikołaj "LIPA" Lipkowski, który zaprasza do swojego nowego cyklu!😊 Dziś chciałbym rozpocząć serię felietonów, odnoszących się do przeróżnych wydarzeń w świecie popkultury. Postaram się robić to jak najczęściej, a raczej jak najregularniej. W pierwszym odcinku poruszymy wątek HBO Max w Polsce, a dokładniej moje osobiste odczucia po niemal tygodniu korzystania z tej platformy.
Koleżanki i koledzy z redakcji, zapewne wiedzą, że HBO Max to była najbardziej wyczekiwana, przeze mnie platforma streamingowa. Szczerze, to nawet jako fan Marvela nie czekam tak bardzo na Disney+, jak czekałem na HBO. No bo przecież tak bardzo promowano to za granicą, że to rewolucja w streamingu, obraz 4k oraz premiery kinowe łącznie ze streamingowymi. Przeddzień Dnia Kobiet, wręcz spać nie mogłem, z racji iż owa rewolucja nadchodzi do Polski. Od razu po otwarciu oczu, odpaliłem laptopa i zacząłem szperać w tej jakże, magicznej i estetycznej platformie. I co zastałem? Bardzo pozytywne zaskoczenie.
Spójrzmy na seriale oryginalne HBO Max, które są momentami mocno kontrowersyjne, a także nie boją się wyjść poza schemat. Widać, że Warner Bros. lubią eksperymentować ze swoimi produkcjami, chociażby z
Peacemakerem (tak, recenzja się pojawi, nie bójcie się) czy
Euforią. Oba seriale są z dwóch różnych światów i ten drugi łatwiej wpisać w standardy serialowe. Spójrzmy jednak na to, że zarówno fabuła, humor, problemy głównych bohaterów oraz rozwiązania są tam zupełnie inne, niż byśmy się mogli spodziewać. Dodatkowo, HBO nie wałkuje jednej produkcji po pięćset sezonów, bo dobrze się sprzedaje. I to jest fajne, bo przecież lepiej mniej, a dobrze, aniżeli więcej i słabo. Czyż nie? No i w końcu dostaliśmy aplikację, która się nie wykrzaczy podczas przeglądania biblioteki! Brawo!
kadr z serialu Peacemaker
Nie będę też gloryfikował tej platformy, gdyż ma ona swoje wady. Mowa tutaj o bibliotece, bo obiecano nam jedno, a dostaliśmy drugie. Trudno mi ugryźć to, gdyż ogólnie - jestem zadowolony, jednak pragnąłem zrobić sobie rewatch moich ulubionych kreskówek z dzieciństwa, typu
Laboratorium Dextera czy
Chojrak. Tchórzliwy pies, co się okazało? Nie ma ich, a promuje się rebooty, które prezentowano niedawno na Cartoon Network. Zabieg całkiem przemyślany, bo kieruje się to jednak, pod obecnego odbiorcę, lecz hej! Przecież młodzi dorośli chętnie obejrzeliby kultowe kreskówki z naszego dzieciństwa. Podobnie jest z
Batmanami Tima Burtona. Najśmieszniejsze dla mnie natomiast było to, że nie ma nowego
Suicide Squad, które nie dość, że wyszło parę ładnych miesięcy przed
Diuną, to jeszcze jest mocno powiązane z
Peacemakerem. No i jeszcze warto wspomnieć o serialu
Harley Quinn, który to ma problem z napisami...
Szczerze, to od ostatniego tygodnie, nie korzystałem z innej platformy, jak HBO Max. Netflix, Disney+ oraz Amazon poszły na chwilę w odstawkę, gdyż nic z wyżej wymienionych platform nie spełnia moich oczekiwań. Jestem bardzo zadowolony, bo mimo paru baboli, to jest naprawdę bardzo dobry start. Liczę, że Warner będzie na bieżąco uzupełniać bibliotekę, a także naprawiał niedociągnięcia, bo jednak jest ich kilka. Niemniej trzymam kciuki i oby tak dalej. A teraz wybaczcie, idę po raz pięćsetny obejrzeć
Diunę, bo nie mogę się powstrzymać.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.