Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Berlinale 2016 – nasza relacja z festiwalu filmowego, dzień 4

Autor: Radek Folta
17 lutego 2016

wtorek, 16.02

Z obejrzanych do tej pory filmów powoli wyłania się kilka motywów. Jednym z nich jest obraz współczesnej Ameryki – zepsutej od środka, pełnej hipokryzji, kontrolującej swoich obywateli pod każdym względem. Dziś dwa filmy, „Soy Nero” i „Chi-Raq”, dołożyły do tego niepochlebnego wizerunku kolejne szkice.

Konkurs główny

soynero1

„Soy Nero”

reż. Rafi Pitts

Kiedy reżyser rozpoczyna swój film od dowcipu w stylu „mrówka spotyka słonia”, po czym obraca ten żart w gorzką alegorię, wiemy, że nie mamy do czynienia z komedią. Rafi Pitts, który już w „Myśliwym” bawił się z przyzwyczajeniami widza, także w swoim najnowszym filmie każe oglądającym zmieniać perspektywę. Sensacyjny film o imigrantach nagle zmienia się w kino drogi, potem w dramat społeczny, a na końcu w kino wojenne. Nasz bohater Nero (Johnny Ortiz) najpierw dwukrotnie stara się przekroczyć granicę pomiędzy USA i Meksykiem. W jednej z tych prób biegnie w tle strzelających fajerwerków, które odciągając uwagę stojącego nieopodal patrolu. Takich zapadających w pamięć małych momentów będzie w filmie o wiele więcej. Jak choćby mecz siatkówki poprzez odzielający dwa kraje metalowy płot.

Głównym przesłaniem „Soy Nero” jest dyskusja o imigrantach, którzy zjawiają się w Stanach Zjednoczonych i zaciągają do wojska, by legalną drogą otrzymać Zieloną Kartę. Nero mieszkał prawie całe życie w Los Angeles, ale sytuacja życiowa sprawiła, że jego rodzina została deportowana. Wracając do USA, bez jakichkolwiek dokumentów, skazany jest na los innych. Łapie stopa, by dostać się do brata. Zatrzymuje go policja, kiedy wędruje po bogatych uliczkach Beverly Hills. Jego brat mieszka w ogromnej rezydencji z piękną kobietą. Wygląda na to, że ziścił się jego „amerykański sen”. Jeżeli coś jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe, najpewniej takim jest.

Nero w końcu udaje się dopiąć swego – zaciąga się do armii, gdzie i tak nie pozbędzie się piętna swojego pochodzenia. „Taco Bell”, „Compton”, „Arab” - takimi przydomkami określają się nawzajem żołnierze, pokazując, że nawet w wojski są równi i równiejsi. Całe to pozornie bezsensowne stanie na posterunku i pilnowanie kawałka pustyni ma w końcu większy sens - uzyskanie obywatelstwa. Wujek Sam zaopiekuje się w końcu wszystkimi.

Pitts powtarza scenę spotkania z policją/stróżami prawa w różnych kontekstach. Za każdym razem mamy serce w przełyku, jak zakończy się ta konfrontacja. Przychodząca na myśl konkluzja, że Stany Zjednoczone są państwem policyjnym, a stanie na straży demokracji oznacza pozbawianie życia i wolności innych, jest może mało oryginalna. Ale przełknę ją, bo popierające ją wypracowanie to kawał dobrze zrealizowanego i świetnie zagranego kina.

Ocena Movies Room: 70/100

genius1

„Genius”

reż. Michael Grandage

Autor czy edytor: kto stoi za końcowym sukcesem książki – pytają twórcy „Geniusza”. Pod lupą jest Max Perkins, jeden z najbardziej uznanych wydawców początku XX wieku, któremu zawdzięczamy dzieła Fitzgeralda, Hemingwaya oraz Thomasa Wolfe. Ten ostatni jest w również w centrum opowieści, choć pozostali również pojawiają się w filmie.

Rękopis książki Wolfe (Jude Law) trafia na biurko Maxa (Colin Firth) odrzucona przez pozostałych wydawców w Nowym Jorku ze względu na styl i rozmiar. Licząca niemal tysiąc stron książka jest przerosłą kolubryną, a autor zdaje się cierpieć na niekończący się słowotok. Max dostrzega w treści coś, nad czym warto popracować. Jak zaangażowany jest w pierwszy szkic powieści potwierdza tylko to, że nie odkłada książki nawet na chwilę. Praca z Tomem nie należy do najłatwiejszych – mamy do czynienia z ekscentrykiem, imprezowiczem, człowiekiem pozbawionym większych umiejętności społecznych. Wcielający się w tą rolę Law dobrał całą paletę nadekspresyjnych środków wyrazu i odrobinę przeszarżował. Ciężka praca obydwu mężczyzn musi się jednak opłacić, bo postać Firtha to typowy koń pociągowy, pracuś, motywator i prawdziwy przyjaciel. Aktor znów pojawił się w roli dobrego wujaszka.

Znany reżyser teatralny nie unika ogranych klisz, którymi utkane są podobne filmy „oparte na prawdziwej historii”. Z montażowego punktu widzenia nie odkrywa się tutaj Ameryki. „Geniusz” to film, w którym dużo dobrych elementów, jak aktorstwo, scenografia i zdjęcia, nie zostały uzupełnione ponad coś, co wyniosłoby produkcję jeszcze wyżej. Brakuje jakże potrzebnego dystansu do siebie czy choćby autotematycznego mrugnięcia okiem. W końcu praca edytora nie jest tak różna od zawodu montażysty w materiale filmowym.

Ocena Movies Room: 60/100

Poza konkursem

chi raq1

„Chi-Raq”

reż. Spike Lee

Spike Lee zaangażowany społecznie – tak w takiej formie nie widzieliśmy go już dawno. „Chi-Raq” to hip-hop-opera i antyczna tragedia w jednym, będąca odpowiedzią na rosnącą ilość ofiar przemocy z użyciem broni w Stanach Zjednoczonych. W samym Chicago w latach 2001-2015 zginęło ponad 7 tys. ludzi, głównie czarnoskórej młodzieży – to więcej ofiar, niż w podobnym czasie pochłonęła kampania amerykańskich żołnierzy na Bliskim Wschodzie.

Czerpiąc z komedii Arystofanesa Lee bierze postacie i elementy starożytnego widowiska i przekłada je na współczesny język. Dolamedes (Samuel L. Jackson) przemawia do nas ze sceny w klubie hipopowym, pauzując publiczność w odpowiednim momencie. Postacie rymują, nie omieszkają sobie zakląć i pobluźnić. Bo jest o czym – Lysistrata (Teyonah Parris), zmęczona przemocą w dzielnicy i kolejnym niewinnym dzieckiem, które zginęło od zabłąkanej kuli, jednoczy kobiety z okolicy, by zaniechały sypiania ze swoimi facetami, dopóki nie nastąpi zawieszenie broni. Jej partner, raper Chi-Raq (Nick Cannon), jest przywódcą jednej grupy gangsterów – Trojan, a Cyclops (Wesley Snipes) – rywalizujących z nimi Spartan. Szybko protest rozprzestrzenia się poza tą małą społeczność, wpływając na kobiety i mężczyzn na całym świecie. Do poradzenia sobie z kryzysem zaangażowani zostali politycy i gwardia narodowa.

Nie oszczędzając w słowach, Spike Lee chłoszcze satyrą wszystkich jak leci – od zapatrzonych w siebie raperów, przez hipokrytów-polityków, po ociężałych umysłowo żołnierzy. Facetom dostaje się za to, że myślą kroczem i „wywołują wojny” – o czym śpiewał już Tymon Tymański w przeboju „Nie mam jaj”. Absolutnie zgadzam się przesłaniem filmu, potępiającym łatwy dostęp do broni i przemoc. Nie do końca jednak uważam, że forma przemówi do zainteresowanych stron. Barokowa, rozbuchana, momentami popadająca w ckliwość. Ale jeżeli ktoś mógł sobie pozwolić na takie brawurowe przesłanie, to właśnie twórca „25 godziny”.

Ocena Movies Room: 60/100

Panorama Special

aloys1

„Aloys”

reż. Tobias Nölle

Debiutancki film fabularny Nolle jest doskonale przemyślaną łamigłówką, zrealizowaną za niewielkie pieniądze. To opowieść o samotności, potrzebie drugiego człowieka, ludzkich fobiach oraz rozgraniczeniu między fantazją i rzeczywistością. Nakręcona z pieczołowitością i perfekcyjnie zmontowana, każe uznać reżysera za jedną ze wschodzących gwiazd europejskiej kinematografii.

Główny bohater Alojz jest prywatnym detektywem, który właśnie stracił ojca, z którym pracował w firmie przez całe życie. Zamknięty w sobie, pochłonięty pracą i codziennymi rytuałami, nie zauważa zupełnie otaczających go ludzi. Poza nagrywaniem ich na kamerze, podsłuchiwaniem, Alojz z manią ogląda wieczorami nagrany materiał, szczególnie dotyczący jego ojca. Kiedy podczas podróży autobusem zaśnie, jego kamera i ostatnio nagrane taśmy zostaną skradzione Wkrótce otrzyma tajemniczy telefon, który zmusi go do nawiązania kontaktu z drugą osobą.

Poprzez pokazanie drobnych gestów, reżyser pozwala zanurzyć się w psychikę oglądanych postaci, czyniąc historię fascynującą, intymną i przejmującą. Grający tytułową rolę Georg Friedrich stworzył trudną do zapomnienia, złożoną postać, która początkowo nas przeraża i odstręcza, by stopniowo zacząć jej współczuć, choć nigdy nie przestać się jej choć odrobinę bać.

Ocena Movies Room: 85/100

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.