Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Berlinale 2017 – ceremonia otwarcia, Django i The Dinner

Autor: Radek Folta
10 lutego 2017

W czwartek rozpoczął się 67. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. Jak na każdej uroczystości otwarcia, nie zabrakło gwiazd na czerwonym dywanie. Tylko, jest ich trochę mniej niż na innych imprezach tej rangi. Czyżby temperatura zniechęciła lubujące się w cieple gwiazdy Hollywood?

Luty i minusowe temperatury to jeden z niewielu mankamentów niemieckiego festiwalu. Na pewno nie należy do najprzyjemniejszych paradowanie po czerwonym dywanie w lekkiej sukience lub wytwornym garniturze. Nie przeszkadzało to jednak Maggie Gyllenhaal wyglądać zjawiskowo i długo pozować do zdjęć, razem zresztą jury konkursu głównego. Obok amerykańskiej aktorki przed pałacem festiwalowym zobaczyliśmy między innymi Paula Verhoevena (przewodniczącego Jury), niemiecką aktorkę Julię Jentsch, Diego Lunę, niemieckiego reżysera Volkera Schlöndorffa, aktorkę Sandrę Hüller (gwiazda Toniego Erdmana), piłkarza Bayernu Monachim Jermoe Boatenga oraz Richarda Gere. Ten ostatni nie tylko promuje w Berlinie swój najnowszy film The Dinner, który startuje w konkursie o Złotego Niedźwiedzia. Aktor wcześniej spotkał się z niemiecką kanclerz Agelą Merkel, gdzie oboje rozmawiali o obecnej sytuacji w Tybecie. Z pewnością poruszono też temat pewnego prezydenta...

Polityczne przesłania zdominowały trwającą prawię godzinę ceremonię otwarcia. Brawurowo prowadząca uroczystość Anke Engelke rozpoczęła o żartobliwego pytania: „Jesteście tutaj, by wziąć udział w festiwalu, czy ktoś nie pozwala wam wrócić do kraju?”, nawiązując oczywiście do zakazu, jaki wystosował prezydent Trump dla obywateli krajów Bliskiego Wschodu. Otwartość i wielokulturowość Berlina oraz Niemiec była wielokrotnie podkreślana w mowach oficjeli (w tym, burmistrza Berlina, Michael Müllera).

Berlinale z zasady jest festiwalem politycznym i w tym roku nie będzie inaczej. Jakże mogłoby być, skoro w tych wyzywających czasach głównym zadaniem kina i sztuki w ogóle jest kontestowanie zastanej rzeczywistości. Poczucie wykluczenia wydaje się być jednym z głównych motywów przy wyborze filmów do tegorocznego konkursu głównego, co potwierdził otwierający imprezę Django.

Konkurs główny

django Reda Kateb

Django, reż. Etienne Comar

Debiutancki film francuskiego reżysera opowiada historię sławnego gitarzysty Django Reinhardta , który w latach 30. i 40. czarował mieszkańców Paryża swoją muzyką. Wybuchowa mieszanka jazzu, swingu, bluesa oraz muzyki cygańskiej, niesamowita technika gry oraz talent przysporzyły mu fanów na całym świecie. Twórcy skupili się na krótkim epizodzie w jego życiu, kiedy to pomiędzy 1943 a 45 rokiem przyszło mu walczyć o przetrwanie w okupowanym przez faszystów kraju.

W czasie rosnących prześladowań Romów w Europie, pochodzący z cygańskiej rodziny Django i jego muzyka są swoistym fenomenem. Gitarzysta ze swoim zespołem potrafią sprzedać pełną salę, na której bawią się także hitlerowscy oficjele. Mimo tego, iż jego twórczość określana jest mianem „małpiej muzyki”, wysoko postawieni oficerowie organizują Django trasę koncertową po Niemczech, gdzie oglądać będzie go mógł Goebbels, a może i sam Hitler. Oczywiście, muzyk musiałby zmienić tempo, odrzucić bluesa i swing – i powinno być dobrze. Ale jak każdy artysta, tym bardziej z cygańską duszą, Reinhardta nie ma zamiaru łatwo się uginać. Ba, czasami nawet trudno go zaciągnąć na własny występ. Za namową damę nocnego życia w Paryżu, Louise de Klerk (Cécile De France), Django zabiera rodzinę na granicę ze Szwajcarią, gdzie ruch oporu ma pomóc im w przedostaniu się do neutralnego państwa.

django Reda Kateb Cecile De France

Grający głównego bohatera Reda Kateb świetnie oddaje nonszalancję i magnetyzm Django, ale on jest jednym z niewielu jasnych punktów produkcji. Drugim jest oczywiście muzyka, która broni się sama. W sposób, jaki zostaje pokazana, w różnych kontekstach (grupa cyganów grających w lesie, duży koncert, przygrywanie do tańca w lokalnej tawernie) i w różnych nastrojach, jeszcze dodaje jej magii. W sekwencji koncertu w zamku dla nazistowskich oficjeli twórcy podkreślają też uwodzicielską, niemalże czarującą moc gitary Django. To niestety jeden z niewielu momentów, kiedy czujemy ciary na skórze. Bo większość filmu utonęła w dość ślamazarnym sposobie prowadzenia akcji – kolejne sceny doklejane są do siebie na siłę, przez co trudniej wejść w świat przedstawiony. Cierpią na tym także postacie – poza główną parą reszta nie zostaje w pamięci ani na chwilę. I jest jeszcze jeden, irytujący element – ani przez moment, może poza otwierającą sekwencją, nie daje się wyczuć, że mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś może zginąć. Wojna, jak to często we francuskich filmach bywa, znów przedstawiona została przy użyciu klisz. Romantyczna wizja Paryża z czasów okupacji nijak nie pasuje do opowieści o eksterminacji i śmierci setek tysięcy ludzi, których jedyną wadą było ich pochodzenie.

Ocena 40/100

the dinner Steve Coogan Laura Linney

The Dinner, reż. Oren Moverman

Nietrudno wyobrazić sobie co się wydarzy, gdy dwie pary z problemami i przeszłością znajdą się razem w restauracji. Dość szybko stare sprawy zaczną wypływać na wierzch, a nowe kłopoty tylko dolewają oliwy do ognia. Nie pomoże nawet wykwintna kuchnia i wytworne wnętrze – szczególnie w sytuacji, kiedy jeden z biesiadników ma poważne problemy psychiczne.

The Dinner jest ekranizacją bestsellerowej holenderskiej powieści Herman Kocha i ma wszystkie elementy, który powinien mieć potencjalny hit. Świetnych aktorów, nietuzinkowego reżysera i intrygujące pytanie w swoim sednie. Niestety, ze względu na swoją neurotyczną konstrukcję, brak konsekwencji w prowadzeniu głównego wątku oraz brak chemii między bohaterami, będzie z tego niewypał, który przemówi tylko do bardziej wymagającej publiczności.

Steve Coogan, bez brytyjskiego akcentu i typowego uśmieszku na twarzy, gra Paula Lohmana, byłego nauczyciela, młodszego brata kongresmena – Stana, w którego wciela się Richard Gere. Ten jest typowym człowiekiem sukcesu, który obecnie stara się przepchnąć przez kongres ustawę o refundowaniu leczenia psychiatrycznego. Druga żona Stana to Katelyn (Rebecca Hall), typowa „żona trofeum” - młodsza od poprzedniczki, która znalazła drogę do serca polityka będąc najpierw jego asystentką. Claire, żona Paula (Laura Linney), to prawdziwa lwica w przebraniu łani, która potrafi bronić swojego syna do ostatniej kropli krwi. No właśnie, rzeczony syn, wraz z dwójką dzieci Stana (w tym jeden adoptowany), będą przyczyną owego spotkania. Chłopcy nabroili – i to konkretnie. Na wadze staje ich przyszłość, ale też kariera ich rodziców. Ale zanim dowiemy się więcej o nich samych, w retrospekcjach poznamy bliżej związki między parą, chorobę psychiczną Paula i walkę z rakiem Claire. Finałowe piętnaście minut będzie prawdziwą kulminacją emocji... ale o rozwiązaniu akcji nie dowiemy się nic.

Gdyby nie Coogan, który zagrał najdojrzalszą rolę w karierze (oczywiście zaraz po Alanie Partridge'u!), pewnie wyszedłbym z kina przed końcem seansu. Jego postać ma w sobie magnetyzm, szaleństwo i czarny, ciężki humor i sarkazm, z którego raczej nie wypada się śmiać. Steve nie szarżuje, choć jego postać, przeżywająca załamanie nerwowe, aż się o to prosi. Chwilami go rozumiemy, kiedy docina obsługującemu ich kelnerowi, będąc na granicy bezczelności. Budzi przerażenie i śmiech, kiedy wychodzi z klasy trzaskając drzwiami, wyzywając swoich uczniów od idiotów. Na końcu i my, widzowie, uświadamiamy sobie, że on jest najbardziej samotną osobą w tym gronie.

Dobrze radzi sobie jeszcze Rebecca Hall, ale zarówno Gere i Linney popadają w przeciętność. Skory do wizualnych przerysowań reżyser (przypomnijcie sobie Brudnego glinę z Woodym Harrelsonem) idzie o krok za daleko, ale nie można mu odebrać ambicji w próbie oddania mentalnego stanu głównego bohatera. Jednak do poziomu Kto się boi Wirginii Wolf, światowej klasy wariacji na temat "dwie pary skaczą sobie do gardeł", tej produkcji dość daleko.

Ocena 40/100

Ilustracja wprowadzenia: twitter.com/berlinale

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.