Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Berlinale 2018, dzień 7: Museum, Touch Me Not i Eldorado

Autor: Radek Folta
22 lutego 2018

Miło ze strony organizatorów Berlinale, że choć raz dziennie na czerwonym dywanie otrzymujemy jakąś większą gwiazdę. Dziś świeciła ona blaskiem Gaela Garcíi Bernala, który pojawił się na premierze swojego najnowszego filmu rozgrywającego się w Meksyku.

Konkurs główny

museo 2

Museo (Museum)

reż. Alonso Ruizpalacios (Meksyk)

Dwóch znudzonych studentów dokonuje zuchwałego rabunku na muzeum narodowe w Mexico City. Juan (Gael García Bernal) namawia Wilsona (Leonardo Ortizgris) na napad po tym, jak spędził tam całe lato pracując jako asystent przy fotografowaniu zbiorów. To ten pierwszy jest mózgiem operacji, obmyślił każdy detal - i właściwie wszystko idzie jak z płatka. Po kolacji świątecznej w Boże Narodzenie mężczyźni jadą do stolicy, włamują się do budynku i wracają z torbami pełnymi bezcennych artefaktów ze starożytnej kultury Majów. Budzą się rano napiętnowani jako wrogowie narodu, którzy okradli ludzi z ich dziedzictwa.

museo 1

Włamanie w filmie Alonso Ruizpalaciosa jest tylko początkiem przygód bohaterów. Reżyser, który oparł Museo na prawdziwych wydarzeniach (dowcipnie nazywając swój film ich "repliką"), bardziej zainteresowany jest tym, co kierowało Juanem i Wilsonem do zorganizowania napadu i co działo się po nim, niż samym skokiem. Podobnie jak w poprzedniej produkcji, Gueros, ukazuje swoich bohaterów jako niezbyt dojrzałych, lekkomyślnych gnojków, którzy za bardzo nie wiedzą co z sobą począć. Początkowa narracja zza kadru sugeruje, że Juan kierował się poczuciem braku sprawiedliwości - oto rdzenna ludność została okradziona ze swoich skarbów, bogowie zabrani z należnych ich miejsc spoczynku ku uciesze gawiedzi. Może jednak były to pieniądze? Kiedy przychodzi do spotkania z brytyjskim handlarzem antykami, który za żadną cenę nie chcę kupić od nich gorącego towaru, postać grana przez Bernala jest rozczarowana. A może chęć zaimponowania komuś? Na pytanie "dlaczego" nie ma jasnej odpowiedzi. Bezcelowość przejawia się w kolejnym fakcie - gdy opuszczą rodzinne Ciudad Satélite, wyruszą w podróż do ruin miasta Majów w Palenque, a potem do nadmorskiego Acapulco, by wrócić do punktu wyjścia. "Problemem ludzi mieszkających w Satélite jest to, że kręcą się wkoło" mówi ironicznie Juan, nie zdając sobie chyba sprawy, że opisał właśnie siebie. Dodatkowo kilka razy, przez własną głupotę, bohater prawie zgubi torbę z cennymi przedmiotami, a to wdając się w bójkę w barze, a to upijając się do nieprzytomności na plaży z jego idolką z czasów młodości, obecnie podstarzałą gwiazdą porno i tancerką - Sherezadą (Leticia Brédice).

museo 3

Postacie wykreowane w Museo może i są irytujące, ale w sposobie ich przedstawienia trudno ich jednoznacznie potępić. Mają w sobie tyleż głupoty, co ciepła. Bernal jak zwykle emanuje energią i ekranowym magnetyzmem. Targani wyrzutami sumienia, potępieniem ze strony rodziny, w końcu dojdą do jednego słusznego wniosku. Ruizpalacios kolejny raz udowadnia, że z łatwością przychodzi mu opowiadanie ciekawych historii, ślizganie się po granicach gatunku (tutaj jest heist movie, kino drogi, komedia i dramat) oraz czynienie z przegranych młodych ludzi osoby ciekawe do obserwowania.

Ocena: 80/100

 touch me not 1

Touch Me Not

reż. Adina Pintilie (Rumunia / Niemcy / Czechy / Bułgaria / Francja)

Jak zainicjować kontakt cielesny, kiedy dotyk drugiej osoby przeraża i niemalże boli? Dlaczego najintymniejszą częścią ludzkiego ciała jest twarz? Czy niepełnosprawne ruchowo, zniekształcone osoby mogą uprawiać seks? Na te i inne pytania tabu stara się dać odpowiedź reżyserka Adina Pintilie w nowatorskim i pomysłowym filmie z pogranicza dokumentu i fikcji, który nie wszystkim widzom przypadnie do gustu. Ilość osób opuszczająca salę po zbliżeniu penisa (w stanie spoczynku) w pierwszej minucie i scenie masturbacji w piątej zastanawia, czy nasz wypaczony sposób pojmowania "atrakcyjności" nie przeszkadza w pełnym doświadczeniu różnorodności fizycznego zbliżenia.

Zobacz również: Jeszcze nie koniec - recenzja społecznego dramatu, który straszy niczym horror

Touch Me Not to rodzaj rozmów reżyserki z trzema postaciami, podglądanie ich w sypialni, śledzenie ich zachowań. Laura ma problem z dotykiem drugiej osoby - nie pozwala nikomu do siebie się zbliżyć, a próbę przełamania swojej fobii zaczyna od spotkań z męską prostytutką, starszym transseksualistą, a potem seksualnym terapeutą. Prawdopodobnie leżący w szpitalu ojciec, którego odwiedza bohaterka, ma z jej stanem coś wspólnego. Christian ze względu na chorobę (SMA - rdzeniowy zanik mięśni) zawsze postrzegał siebie jako "noszony przez innych mózg" - do czasu, jak nie odkrył cielesnych przyjemności ze swoją partnerką i opiekunką. Tómas choruje od wieku trzynastu lat i jego ciało zupełnie pozbawione jest włosów. Od tego czasu zaczął budować wokół siebie mur, nie pokazując prawdziwych uczuć innym osobom. Śledząc swoją byłą partnerkę trafia do klubu S&M, gdzie nie tylko jest świadkiem wielu nieprzeciętnych praktyk seksualnych, ale i spotyka znajomego z zajęć terapeutycznych - Christiana.

Realizacyjnie film nie w sobie nic z dokumentalnego i przygodnego podglądactwa: kadry wypełnione bielą, przemyślane ruchy kamery oraz forma wywiadu sprawiają wrażenie oglądania pewnego eksperymentu w sterylnych warunkach. Kamera jest ujawniana kilka razy, także reżyserka pojawia się na ekranie, opowiadając o swoich doświadczeniach, pytając bohaterów o ich przeżycia. Emocje są jednak nie do podrobienia, bo forma wymaga od aktorów maksimum zaangażowania. W Touch Me Not jest wiele nieprzyjemnych scen, ale większość z nich osiąga zamierzony efekt - każe nam zrewidować swoje wyobrażenia dotyczące seksu.

Ocena: 60/100

Poza konkursem

eldorado 1

Eldorado

reż. Markus Imhoof (Szwajcaria / Niemcy)

Kolejny dokument o kryzysie uchodźców w Europie? Zobaczymy obowiązkowe sceny przepełnionych łodzi na morzu, płaczących dzieci i matek, tragiczne historie o niebezpiecznej podróży z Somali, Erytrei, Sudan od ludzi zmierzających do wyśnionego "Eldorado". Ciekawiej robi się w drugiej części produkcji, gdy reżyserowi udaje się dostać do tymczasowego obozu dla uchodźców, zbliżyć do nielegalnego getta zbudowanego na jego obrzeżach, gdzie lokalna mafia organizuje mężczyzną pracę, a kobiety zmuszone są do parania się prostytucją. Markus Imhoof w niektórych fragmentach swojego filmu nie wymyśla czegoś, co nie pokazały inne filmy czy przekazy telewizyjne. Ale to tylko połowa produkcji, bo Eldorado ma również bardzo personalny wydźwięk.

eldorado 3

Narrator zaczyna od wspomnienia z przeszłości Europy. Jego rodzina, mieszkająca w neutralnej Szwajcarii, przygarnęła w czasie II wojny światowej dziewczynkę z Włoch - Giovannę. Osobę, z którą Markus zaprzyjaźnił się, zżył, która pozwoliła mu zrozumieć pewne paradoksy naszej kultury: czym są granice, jaka jest różnica pomiędzy "ja" i "my", dlaczego jednym jest lepiej, a drugim gorzej w tym samym zakątku świata. Jak każdy dobry dokument Eldorado prowokuje więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Pokazując tragiczną historię naszego kontynentu, która dotknęła miliony niewinnych osób -  osobista historia twórcy jest tylko czubkiem góry lodowej - daje nam do zrozumienia, że coś z naszym systemem pomocy jest nie tak. Zamiast umożliwiać i ułatwiać pomoc najbardziej potrzebującym, tworzymy kolejne przepisy, które to ograniczają. Zasłaniamy się prawem, które zabija humanitarne instynkty, pozwalające spojrzeć na uchodźcę jak na człowieka.

Bardzo chciałbym, żeby ten mądry i odważny w swej wymowie dokument został gorąco przyjęty w każdym sercu, niezależnie od orientacji i poglądów politycznych.

Ocena: 80/100

Zobacz również: pozostałe releacje z 68. festiwalu filmowego Berlinale 2018

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.