Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Relacja z pierwszych godzin gry w SoulCalibur VI!

Autor: Szymon Góraj
11 września 2018

Można powiedzieć, że trwa obecnie wiosna bijatyk. Starczy wspomnieć niedawno wypuszczone Injustice 2 oraz Tekken 7 - dwie pozycje o totalnie odmiennych filozofiach gry, które odniosły sukces na rynku. Teraz miałem okazję i przyjemność spędzenia kilku godzin z szóstą odsłoną SoulCalibur na oficjalnym pokazie. Cóż mogę powiedzieć? Mój osobisty powrót po latach do tej serii nie mógłby być bardziej udany.

Jakoś tak się złożyło, że w moim osobistym panteonie tego gatunku z przerwami królują dwie bodaj najbardziej mainstreamowe serie gatunku: wspomniany Tekken oraz oczywiście Mortal Kombat, którego najnowsza część urzekła mnie chyba najmocniej ze wszystkich dotychczasowych doznań na jakiejkolwiek wirtualnej arenie tego typu. Na ostatnim prasowym pokazie dane mi było odświeżyć wspomnienia związane z ich rzadziej przeze mnie ogrywaną, ale zawsze cenioną marką. I przyznam, że nie pożałowałem zainwestowanego czasu. Jeżeli miałbym na podstawie dotychczasowych godzin spędzonych nad grą dać wstępny prognostyk, SoulCalibur VI będzie nie tylko kolejny tytuł do obowiązkowego ogrania dla fanów gatunku, ale rewelacyjna alternatywa godna największych gigantów. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, była niesamowita dynamika przy kolejnych pojedynkach szermierczych. W mig wciągnąłem się w zmagania na malowniczych planszach. Mechanika gry nie jest zbytnio skomplikowana, dzięki czemu ktoś kto od dłuższego czasu nie miał styczności z serią (lub nie grał w ogóle), nie powinien mieć większych problemów z zaadaptowaniem się. Sposobów na wyrządzanie krzywdy adwersarzom jest wiele. Świetnym dodatkiem jest również tzw. Reversal Edge, które wprowadza nas w swojego rodzaju minigrę. Po wciśnięciu i przytrzymaniu silnego ataku wchodzimy w swojego rodzaju tryb slow motion, podczas którego staramy się przebić się przez defensywę przeciwnika. Trzeba przyznać, że to bardzo dobrze zrealizowany i wyważony element gry, który w żaden sposób nie psuje dynamiki rozgrywki. Podszedł mi o wiele bardziej niż chociażby zaimplementowany do Tekken 7 Rage art. Rzecz jasna, animacje i grafika jako całość również zachęcają do gry. Na spory plus bardzo udany system niszczenia elementów pancerza - i to nie tylko w przypadku kobiecych postaci. Nie można oczywiście nie wspomnieć o "naszym" akcencie w SoulCalibur VI. Wprowadzony do rozgrywki Geralt należy do najciekawszych postaci, i to nie tylko dla fanów wiedźmińskiego uniwersum. Kultowy już styl walki w połączeniu z mocą znaków zostały przeniesione w sposób niemal bezbłędny, dzięki czemu możemy odpowiednio wyczuć tę postać. Tak naprawdę jedynie chwilami czułem się dziwnie, gdy Geralt wykonywał od czasu do czasu dość wysokie kopnięcie, ale to w zasadzie kropla w morzu, która w żaden kluczowy sposób nie wpływa na gameplay. Świetnie gra się również starym znajomym z Turnieju Żelaznej Pięści, czyli Yoshimitsu. Warto zwrócić uwagę, że to chyba jedna z najbardziej stabilnych inkarnacji tej szalonej postaci, jeżeli chodzi o styl walki - np. ma mniejsze skłonności samobójcze przy combosach. Stara gwardia także robi wrażenie - starczy wspomnieć Sophitię, Mitsurugiego czy jak zwykle niezwykle potężnego Nightmare'a. relacja Z niecierpliwością czekam na ostateczną wersją tej znakomitej bijatyki od Bandai Namco. Mam za sobą szybką, satysfakcjonującą rozgrywkę w typowej japońskiej stylistyce ocierającą się o kicz. W zasadzie SoulCalibur VI stanowi ciekawe połączenie tradycyjnego ducha "nawalanek" ze współczesnym silnikiem i rozwiązaniami. Tym mocniej cieszy, że powalczyć będzie można również na komputerach osobistych. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.