Powiedz, skąd pomysł na program, tym bardziej ze swoim partnerem? Skąd w ogóle idea na taką produkcję?
Gdy okazało się, że Prime Video chce ze mną współpracować i rozpoczęły się negocjacje, które trwały dwa lata, od razu pomyślałam, że może zrobilibyśmy program podróżniczy. Kocham podróżować, co roku wydaję na to sporo pieniędzy, a tutaj nie dość, że otrzymam za to wynagrodzenie, to jeszcze nie będę musiała zajmować się planowaniem, bo wszystko będzie zorganizowane i zabukowane – loty, hotele – po prostu wszystko, od razu wiedziałam, że jest to super pomysł! Po spotkaniu z producentami poszłam do Pawła i powiedziałam mu o tej propozycji, dodając, że będzie to program podróżniczy, w którym pojeździmy po świecie, to od razu był na tak. Jednak był jeden minus – Paweł od razu po emisji serialu stanie się osobą publiczną. Przestanie być anonimowy. Początkowo stwierdził, że to mu nie przeszkadza. Zaczęłam wtedy grać „adwokata diabła” i opowiadać o wszystkich doświadczeniach z ostatnich sześciu lat – o rzeczach i sytuacjach z mojego życia, które nie były prawdziwe, ale zostały rozdmuchane przez media. Wyjaśniałam mu, że gdyby nie to, że jestem w mediach, prawdopodobnie nie trafiłabym na potrzebną mi terapię. Z drugiej strony, bez terapii nie poradziłabym sobie w tej medialnej rzeczywistości. Tłumaczyłam mu to przez wiele miesięcy, aż się oswoił z tą myślą i nadal chciał wziąć udział w programie. Choć nadal nie jestem pewna, czy on zdaje sobie sprawę z tego, co czeka go po emisji. Ja wiem z czym to się je, zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie postrzegają mnie jako osobę kontrowersyjną, bo zbudowałam sobie pozycję na temacie, który jest w Polsce tabu. A Paweł jest zupełnie inny. Jest spokojny, zrównoważony, nie mówi wszystkiego wprost, jak ja Dostrzega różne odcienie szarości, podczas gdy ja często widzę tylko podział na czerń i biel. Jest dyplomatyczny – w związku może mniej, ale w życiu na pewno. Pomyślałam więc, że to, co mnie spotkało, jego nie dotknie. Oczywiście hejt go nie ominie – już po pierwszych wspólnych zdjęciach na ściance czytam komentarze, że mam głowę jak dzwon, albo obelgi skierowane w jego stronę. Na szczęście Paweł tego nie czyta. On nie interesuje się show-biznesem, nie zna 99% osób z tej branży. I myślę, że to go ochroni. Umówmy się – nasz program to nie reality show w stylu The Kardashians. On pokaże , jak wygląda nasza relacja, a widzowie zobaczą mnie – Blankę, a nie TĘ Blankę Lipińską, autorkę „365 dni”. To program o mnie jako człowieku.
Czyli to trochę próba odcięcia się od pisania?
Zbudowałam swoją markę na książkach seksie, co było proste i skuteczne, a ludzie i tak nie mogli uwierzyć, że się udało. Jestem przedsiębiorcza – razem z moją agentką Agatą robiłyśmy wszystko same i żadna z nas nie miała doświadczenia na polu wydawniczym. Teraz chcę się jednak troszkę od tego odciąć. Mimo, że przygoda z książką była ciekawym doświadczeniem, to chciałabym spróbować czegoś nowego.
Czy mieliście obawy związane z pokazaniem swojej relacji na ekranie?
Podróżujemy z Pawłem non stop, kilkadziesiąt razy w roku, więc ten format był dla nas idealny i komfortowy. Jeśli chodzi o kamery, trochę się tego obawiałam. Miałam w pamięci doświadczenia z polskimi portalami plotkarskimi, które zawsze publikują moje najgorsze zdjęcia, bo one się najlepiej klikają. Zastanawiałam się, czy produkcja nie będzie chciała mnie pokazać w podobnym, negatywnym świetle. Na szczęście te obawy szybko się rozwiały! Zostaliśmy otoczeni opieką przez ludzi, którym naprawdę zależało na naszym komforcie. To nie byli paparazzi, którzy tylko szukają okazji, by zrobić zdjęcie z ukrycia, na którym źle wyjdę. Jeśli potrzebowaliśmy chwili prywatności albo chcieliśmy się pokłócić, ekipa wyłączała mikrofony. Czy się bałam? Tak. Czy miałam wątpliwości? Oczywiście. Jednak po pierwszym wyjeździe te obawy zniknęły. Dodatkowo, mieliśmy wpływ na montaż, co dawało nam prawo veta i ogromne poczucie bezpieczeństwa. .
Skąd pomysł na tytuł "(Nie)Poradnik Turystyczny"?
Przez długi czas szukaliśmy odpowiedniej nazwy dla programu. Mieliśmy naprawdę świetne pomysły, ale z odcinka na odcinek wszystko ewoluowało. Pewnego dnia, podczas realizacji zdjęć w Norwegii, co można zobaczyć w zwiastunie, reżyser zapytał nas, czy program jest poradnikiem. Po kilku podróżach stwierdziliśmy, że zdecydowanie nie . Wtedy Paweł, jak zwykle błyskotliwy, powiedział, że to raczej „odradnik” [śmiech]. Pewnie nazwalibyśmy program „Odradnik”, ale nie da się tego przełożyć na angielski w prosty sposób. To nie jest tak, że zawsze coś polecamy – czasami wręcz odradzamy. Mówimy: „Nie idźcie tam!”, „Nie jedźcie na Bali, tam jest okropnie.” Oczywiście, jeśli ktoś chce, może sprawdzić to samodzielnie, ale my po prostu to odradzamy. To trochę jak z wkładaniem ręki do wrzątku – jeśli chcesz, możesz spróbować, ale my tego nie polecamy.
Czy przy wyborze miejsc kierowaliście się jakimś kluczem, czy była to wasza intencja?
Marzyliśmy o zimie w Norwegii – miałam już w głowie obraz siebie siedzącej przed igloo, zakopanej w śniegu. Niestety, trafiło nam się wyjątkowo ciepłe lato, temperatura sięgała 30 stopni, a my zabraliśmy futra i skóry, co było kompletnie nieadekwatne do pogody. Wybór miejsc zależał w dużej mierze od gości specjalnych – do każdego odcinka dołączali polscy influencerzy i podróżnicy, którzy się zmieniali. To oni definiowali kierunki podróży. Na jednym ze spotkań zaznaczyliśmy kraje, w których już byliśmy, aby się nie powtarzać. Chcieliśmy, aby nasze reakcje były autentyczne i spontaniczne, bo takie są najlepsze.
A jakie kraje chciałabyś jeszcze zobaczyć?
Na pewno chciałabym odwiedzić Australię – podobno są tam pająki wielkości kota! Interesuje mnie też Kanada i Grenlandia, gdzie niedawno otwarto loty, choć zastanawiam się, co można tam pokazać oprócz śniegu i igloo [śmiech]. Byłoby to jednak ciekawe wyzwanie dla produkcji, a ja chciałabym doświadczyć takiego ekstremalnego zimna. Kolumbia również jest na mojej liście, zwłaszcza Medellín – chciałabym zobaczyć kolebkę Narcos, miejsce, gdzie narodził się Pablo Escobar. RPA również mnie fascynuje, choć słyszałam, że jest tam niebezpiecznie. Mówią to samo o Brazylii, ale nie zauważyłam tam żadnego zagrożenia. Jest naprawdę wiele miejsc na świecie, które chciałabym jeszcze zobaczyć. Jeśli program się sprawdzi i ludzie go polubią, chciałabym zrobić kolejny sezon, by odwiedzić miejsca, do których teraz trudno dotrzeć z powodów prawnych lub logistycznych. Mieliśmy wiele pomysłów, ale nie mogliśmy zrealizować ich wszystkich – na przykład z powodów prawnych nie wolno nam było pokazywać scen z lotniska. Chciałabym też pokazać jeszcze większe ekstremum podróży – od bardzo niskobudżetowych po najbardziej ekskluzywne miejsca, aby dać ludziom wgląd w różne sposoby, nawet jeśli sami nie będą mieli okazji doświadczyć tego na własnej skórze.
Czy jest jakieś miejsce, które odwiedziliście i do którego na pewno byś wróciła?
Zdecydowanie tak, ale z wyjątkiem Bali. Na Bali nigdy w życiu tam nie wrócę! Oczywiście cieszę się, że ktoś znalazł na Bali swoje miejsce na ziemi, ale dla mnie to kompletnie nie było to. Natomiast zakochałam się w górach Peru – na pewno tam z Pawłem wrócimy. Brazylia także – bylibyśmy tam drugi raz, ale jedzenie i energia, które panują w tym kraju, są nieporównywalne z niczym innym na świecie. Japonia również jest na liście – mam wrażenie, że zobaczyliśmy jej bardzo mało. Mieliśmy bardzo napięty grafik, więc trudno powiedzieć, że naprawdę odkryliśmy Japonię, a szczególnie Tokio, gdzie codziennie można przejść 20-30 kilometrów i dopiero wtedy poczuć atmosferę miejsca.
Czy praca nad "(Nie)Poradnikiem Turystycznym" zmieniła twoje podejście do podróżowania?
Moje podejście do podróżowania nie zmieniło się, bo od lat gdzieś wyjeżdżam, przynajmniej kilka razy w roku. To, co było dla mnie odświeżające, to fakt, że tym razem nie musiałam nic załatwiać. Szczególnie, że zawsze to ja jestem tą, która organizuje wszystko – trzymam stery i pilnuję każdego szczegółu. Pamiętam, jak byliśmy w Machu Picchu w Peru i mieliśmy wracać, bo następnego dnia rano mieliśmy lot do Limy. Trzeba było wstać o 5 rano, a wieczorem, kiedy wracaliśmy z Machu Picchu, wykoleił się jedyny pociąg, który mógł nas dowieźć na lotnisko. Nikt nie mógł ani przyjechać, ani odjechać – ogólnie rzecz biorąc, tragedia. Wszyscy ludzie utknęli na stacji. Siedziałam na dywanach, które kupiłam na targu, i patrzyłam, jak ekipa produkcyjna biega w panice, próbując wszystko zorganizować. Myślałam sobie, że ja wreszcie nie muszę nic robić! Paweł spojrzał na mnie i powiedział, że wie, iż jestem zdenerwowana, bo się nie wyśpię, nie zdążę umyć głowy i będę musiała się pakować całą noc. A ja odpowiedziałam mu, że bardzo się cieszę, bo gdybyśmy byli tu sami, to ja musiałabym wszystko sama załatwiać. Paweł tylko patrzył na mnie [śmiech]. Było wspaniale – nie obchodziło mnie, że siedzimy tam godzinami na tych dywanach.
Jak opisałabyś "(Nie)Poradnik Turystyczny" w trzech słowach?
Chaos, radość i... alkohol! Brzmi jak hasło reklamowe, ale idealnie oddaje klimat programu [śmiech].
"(Nie)Poradnik Turystyczny" zadebiutuje na Prime Video już w piątek, 25 października.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Materiał Prasowy Prime Video
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya