Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Rozmawiamy z Cezarym Pazurą na premierze filmu Kurier

Autor: Maciej Rugała
24 marca 2019

Kurier Władysława Pasikowkiego podbija kina już drugi weekend. My film widzieliśmy, oceniliśmy, a także, dzięki uprzejmości dystrybutora, mieliśmy okazje uczestniczyć w wielkiej premierze filmu, która odbyła się w Teatrze Wielkim. Podczas niej mieliśmy okazje porozmawiać z legendą polskiego kina, Cezarym Pazurą, który gra w filmie krótki epizod. Oto co powiedział nam aktor. Krótką rozmowę przeprowadzili Łukasz Kołakowski i Maciej Rugała.

MR: Kolejny już film w reżyserii Władysława Pasikowskiego, który istotnie przyczynił się do budowania pana kariery filmowej. Mimo że Pitbull: Ostatni Pies był jeszcze wcześniej, przed Kurierem, to proszę nam powiedzieć - jak to jest przeżyć takie swoiste pojednanie po latach z tak znamienitym reżyserem?

CP: Bardzo się cieszę, że mogłem chociaż ten epizod u Władka. Praca z nim zawsze sprawiała mi przyjemność. Jest to też emocjonalny powrót do czegoś co kiedyś wspólnie przeżywaliśmy, powrót do jego filmów, które zawsze były kultowe. Liczę, że ten film będzie niemniej wyjątkowy. A... Warto się w nim pokazać!

MR: Ostatnio gangster w Diablo. Wyścig o wszystko, dużo wcześniej był Kiler. Tym razem wciela się pan w postać historyczną. Nie był pan nigdy kojarzony z postaciami z czasów dużo wcześniejszych niż te żyjące w okolicach transformacji systemu w roku '89. Jakie to uczucie doświadczyć tego, wcielić się w tym sensie nową postać?

Można powiedzieć, że ja zaczynałem od takiego serialu - Pogranicze w ogniu. Jego akcja osadzona jest w międzywojniu, a więc jest jeszcze dalej cofnięta w czasie. Ale muszę przyznać, że jak wszedłem teraz na plan zdjęciowy Kuriera to przypomniały mi się młode lata. Jak grałem oficera wywiadowczego Wojska Polskiego we wspomnianym Pograniczu w ogniu. Te same meble, ten sam styl, inny język, którym posługiwali się ludzie. To jest bardzo ciekawe, ten powrót do dawnych lat.

ŁK: Wspomnieliśmy już, że to pana rola to nie jest zbyt duży epizod, ale jest to epizod ważny. Czy może nam go pan - oczywiście nie uchylając zbyt wiele rąbka tajemnicy - przybliżyć? Dlaczego pana postać jest ważna?

Och... Czy jest ważna?

ŁK: Jest, z całą pewnością uważam, że jest!

Wcielam się w postać - jak to jest nazwane w scenariuszu - Sąsiad...

ŁK: Chyba nawet Lokator!

Lokator nawet. Dobrze, widzi pan! (śmiech) Tak, racja. Ta postać to Lokator. Działa on w konspiracji, przychodzi do niego główny bohater. Musi on przekazać innym, że ktoś taki się zjawił, a nikt nie wie kim on do końca jest. Na tym polega konspiracja - czasem nie ma możliwości sprawdzenia tożsamości człowieka. Trzeba mu uwierzyć na słowo. Jeśli to okaże się błędem - wpadka. I śmierć. To jest bardzo ciężki wybór.
fot. HBO

ŁK: Wokół filmu panuje narracja, że Jan Nowak-Jeziorański to jest swoisty James Bond. Spytam jednak inaczej - czego James Bond mógłby się od niego nauczyć?

Wie pan... Ciężko mi powiedzieć! To są dwa różne światy. Z jednej strony postać wykreowana, fikcyjna. Z drugiej - człowiek, który naprawdę przeżył to co zobaczymy na ekranie. Przeżył, wykonał rozkazy i to jeszcze w takich czasach, w których wydawałoby się to kompletnie niemożliwe. Za komuny ja nie mogłem dostać paszportu, aby wyjechać zagranicę, wie pan, a on (śmiech) w czasie wojny i okupacji wyjeżdżał z Polski i wracał, bo był kurierem. Jak on to robił? To tylko on w pełni wie. A my postaramy się tą tajemnicę dziś odkryć!

ŁK: Dziękujemy bardzo za rozmowę!

Dziękuję również. ilustracja wprowadzenia: AKPA

Mały, szary człowiek. Tak podsumowałby go pewnie Adam Ostrowski. Albo też "bardzo dziwny, zaczarowany chłopiec" jak zrobiłby to Nat King Cole. Niepoprawny politycznie obserwator współczesności - świata, kina, książek i gier wideo.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.