Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Wywiad z Romą Gąsiorowską - gwiazdą Roju, pierwszego polskiego filmu finansowanego przez crowdfunding

Autor: Szymon Góraj
12 listopada 2021
Wywiad z Romą Gąsiorowską - gwiazdą Roju, pierwszego polskiego filmu finansowanego przez crowdfunding

Crowdfunding – zwany również m.in. crowdinvestingiem – to występujący w różnych formach rodzaj społecznego wsparcia finansowego dla danego przedsięwzięcia. Zapoczątkowany w przemyśle muzycznym, w drugiej połowie lat 90. przez zespół Marillion, z czasem rozwinął się w sposób nieprawdopodobny, przenosząc się na wiele gałęzi biznesu – od gier wideo aż po kinematografię, umożliwiając danym projektom start. Rój Bartka Bali to pierwszy przypadek crowdfundingu nad Wisłą. Znajdując się zaś na planie filmowym, udało mi się zadać kilka pytań Romie Gąsiorowskiej, wcielającej się w jedną z głównych postaci w produkcji.

https://www.youtube.com/watch?v=jg0zSMQOgzM&t=190s Co możesz powiedzieć o swojej postaci? Roma Gąsiorowska: Zanim o niej opowiem, chętnie przedstawię sam film. Jest to moim zdaniem bardzo metaforyczna opowieść, utkana poprzez wizjonerską formę, jaką Bartek [Bala, reżyser Roju – przyp. red.] nam proponuje, ujmując wszystko pięknymi obrazami. Zuzia [Zuzanna Kernbach, operatorka filmu – przyp. red.] też ma przepiękną wyobraźnię i ten duet powoduje, że historia staje się metaforyczna, nabierając przy tym dodatkowych znaczeń. Opowiadamy o osobach poszukujących wolności, relacji, wartości. Zawarto tam także wiele symboli. W połączeniu z nimi mam nadzieję, że cała ta historia nabierze uniwersalnego znaczenia. Nasi bohaterowie poszukują wolności, co z czasem staje się pułapką, więzieniem. Obecnie, w tych czasach, można powiedzieć, że wszyscy przeżywamy kryzys wartości. Cały ten wszechobecny materializm poprowadził nas już zbyt daleko i należałoby powrócić do pewnych wcześniejszych praktyk. O tym też opowiadamy, nie tylko o losach naszych bohaterów –  film ma poruszać widzów na różnych płaszczyznach. Dlatego zaczęłam najpierw opowiadać od tej strony. Zarówno moja bohaterka, Matka, jak i reszta postaci – Ojciec, Syn i Córka – rozmyślnie nie mają imion. Są to postaci symboliczne. Dla nas, aktorów wcielających się w nie, ważne jest, znalezienie w sobie przestrzeni do gotowości „przeżywania” bohaterów inaczej niż zwykle „grania „bohaterów. Opieram swoją postać na wyobraźni, szukam przestrzeni w sobie do wejścia w czysty przekaz, bez specjalnego dociskania i podkreślania znaczeń , a raczej swojego rodzaju czysty strumień emocji. Mam nadzieję, że widz będzie mógł bezpośrednio podłączyć się pod te emocje po to, żeby przeżyć własną historię. Oddać pewnego rodzaju stany, które są uniwersalne. Wówczas ten film będzie głębiej dotykał niż na poziomie historii bohaterów.
fot. Adam Jakubowski
Na planie zmagałaś się z wieloma wyzwaniami. Jakie jednak uważasz za największe z nich? Niestety nie mogę tutaj za wiele zdradzić, żeby nie odkrywać historii bohaterów zbyt szybko, niech ona pozostanie dla widzów niespodziewana do momentu, kiedy zobaczą ją w kinie..Mogę powiedzieć ogólnie, że wyzwaniem jest kontakt z żywiołami. Sama musiałam pokonać nie tyle strach, co respekt przed morzem. Kocham morze i naprawdę ono na mnie działa. Za każdym razem, gdy mieliśmy zdjęcia – w wodzie lub na niej – miałam poczucie, że musimy współgrać z naturą. Oddawać jej szacunek, a wtedy woda pomoże nam zrealizować to, co zamierzamy. Czym innym jest pluskanie się w wodzie w wakacje, a czym innym kilkunastoosobowa ekipa stojąca w wodzie po ramiona, z kamerą, oświetleniem, a przed nimi aktorzy odgrywający silne emocje, a tym samym narażający się na wypadek, kontuzję, nie mówiąc już o ciągłym byciu pod falą. Do tego nie pomagał nam okres, w którym realizowaliśmy zdjęcia, bo temperatury były naprawdę niskie i woda bardzo zimna, Wchodzenie do niej na dłużej bardzo wyziębiało organizm. To przy brzegu. Ale mieliśmy też zdjęcia na pełnym morzu, to był mój pierwszy raz, nigdy nie wypływałam w morze. Musiałam pokonać lęk i otworzyć się na zaufanie, że nic złego się nie wydarzy. Sama przez chwilę sterowałam łodzią, która grała w scenie, pokonałam opór. To było dla mnie duże wyzwanie. Cieszę się, że mi się to udało. Były sceny z ogniem, który był bardzo blisko, to również wymagało dużo odwagi i zaufania. Ogólnie to nie było tu realizacyjnie prostych scen, wiele wymagało siły psychicznej i fizycznej, ale ja się z tych wyzwań cieszę, chciałabym więcej takich projektów, gdzie w taki sposób mogę się rozwijać, to bardzo budujące. Trudne, ale budujące. Pracujesz z bardzo młodym reżyserem. Jak wygląda praca na planie? Bartek debiutuje, ale jak na debiutanta jest bardzo dobrze przygotowany. To nie jest moja pierwsza praca z kimś, kto rozpoczyna pracę reżysera, więc mam porównanie. Zazwyczaj mam intuicję do ludzi, dotąd też trafiałam na osoby z pasją. Nie oceniam człowieka po jego doświadczeniu. Jeśli mam do czynienia z twórcą, który ma wizję, i jeśli zgadzamy się jako ludzie, w kwestii postrzegania świata, rzeczywistości,  umiemy siebie nawzajem słuchać i szanujemy siebie nawzajem, reszta nie ma dla mnie znaczenia. Po prostu współtworzymy. Bartek jest  precyzyjny, doskonale przygotowany, ale także bardzo otwarty, słucha uwag, nie zamyka się na krytykę, wyciąga z niej wnioski, ale jednocześnie wie, czego chce i umie to zakomunikować w jasny sposób, to bardzo cenne dla młodego reżysera. To bardzo trudny projekt, ale myślę, że wszyscy obecni tutaj ludzie dają z siebie wszystko. Pomagają Bartkowi, bo ma w sobie siłę lidera, ale jednocześnie jest wrażliwy i rozumiejący.
fot. Marta Kacprzak
Rój jest pierwszym polskim filmem tworzonym metodą crowdfundingu. Czy uważasz, że tego typu metoda może zostać utrwalona w polskim kinie? Wydaje mi się, że jesteśmy w takim momencie – nie tylko w kinie, ale w ogóle jeśli chodzi rozrywkę na całym świecie – w którym pojawia się o wiele więcej możliwości i rozwiązań finansowania. Rynek jest szerszy, więcej odbiorców, więcej gatunków.  Kiedyś kino dzieliło się na producenckie, artystyczne i, dajmy na to, niezależne. Teraz mamyrównież inne możliwości. Z powodu pandemii pojawiają się kolaboracje między stacjami, jakich dotąd nie było, producenci zaczynają ze sobą współpracować. Pojawiło się dużo możliwości, które odkrywamy działając wspólnie. Tego typu działanie jest możliwe także przez crowdfunding. Nie jest to przecież nowość na świecie, tylko w Polsce mało znany temat. Zawsze ciężko tym, którzy zaczynają, niewielu zaryzykuje, jeśli czegoś nie zna, ale udało się. Przez Bartka siłę, determinację i wiarę w ten projekt udało się zdobyć pieniądze w taki sposób. Pewnie będzie takich filmów więcej, ale na to potrzeba czasu. Jak na wszystko nowe.Wydaje mi się, że na razie wszyscy czekają na efekty. Musimy najpierw poczuć, że to się sprawdza – że chcemy tak uczestniczyć w kulturze, dokładając osobiście cegiełkę do dofinansowania. Jeśli wcześniej zaczniemy się organizować i nam się to spodoba, to pójdzie to dalej. Myślę, że to jest świetne. Bardzo wielu ludzi uwielbia kino i chce je wesprzeć. Jesteśmy świadomi tego, że są one w naszych rękach, gdy np. platformy streamingowe są na wyciągnięcie ręki. Dla nas, twórców, to inna sprawa, bo to nasza pasja. Ale odbiorca patrzy na to z innej perspektywy. Czuje, że też może pomóc przetrwać tej X Muzie. Dla niektórych to niewyobrażalne, że mogłoby nie być kina. No i crowdfunding to też forma takiego współtworzenia. Fajna forma – sądzę, że warto. Ilustracja wprowadzenia: Adam Jakubowski
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.