Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Advertisement Moviesroom HBO

Kajko i Kokosz - Porwanie Milusia - recenzja gry planszowej

Autor: Piotr Pocztarek
6 listopada 2025
Kajko i Kokosz - Porwanie Milusia - recenzja gry planszowej

Wydawnictwo Egmont i Fundacja Kreska im. Janusza Christy dobrze sobie poczynają w kwestii wykorzystania tak kochanej przez wszystkich licencji, jaką jest Kajko i Kokosz. Mamy wznowienia komiksów w miękkiej oprawie, przystępnych cenowo i szeroko dostępnych dla wszystkich czytelników. Mamy przeznaczoną dla koneserów edycję zbiorczą w twardej oprawie, wzbogaconą o eseje, szkice, rysunki i kolekcjonerskie plansze. Mamy całkiem nowe opowieści tworzone przez kolejnych twórców, serial na Netfliksie, grę karcianą, a teraz także planszówkę Kajko i Kokosz – Porwanie Milusia. To właśnie jej przyjrzę się w niniejszej recenzji. 

Bazująca na kultowym komiksie gra została bardzo pieczołowicie przygotowana przez Reinera Knizię, niemieckiego projektanta gier planszowych, mającego na koncie m.in. takie tytuły jak Hobbit, Pędzące żółwie czy też Delisie: Wielka imprezka). Nie obyło się też bez udziału innych ważnych dla tego „uniwersum” twórców i artystów – doskonale nam znany scenarzysta Maciej Kur dopisał krótkie, klimatyczne opowiadanie wprowadzające w fabułę, a ilustracje Janusza Christy uzupełnili Magdalena Kania, Sławomir Kiełbus, Piotr Bednarczyk i Mieczysław Fijał. Słowem – odpowiednia ekipa na właściwym miejscu. 

Elementy gry Kajko i Kokosz - Porwanie Milusia

Gra Kajko i Kokosz – Porwanie Milusia przeznaczona jest dla 2-5 osób, przy czym optymalna jest trzyosobowa rozgrywka – w przypadku gry w duecie należy losować dodatkowe karty, co w praktyce bywa nieco uciążliwe. Zadaniem graczy jest wyruszenie w pełną przygód wyprawę i zebranie jak największej ilości warzyw mających skusić porwanego Milusia do ucieczki z warowni Zbójcerzy. Kajko i Kokosz poruszają się dzięki pomocy mieszkańców Mirmiłowa, ale niecny Hegemon nie śpi i po drugiej stronie planszy rozpoczyna własną podróż na Łysą Górę. Kiedy tam dotrze (a ma dość blisko), następuje koniec gry, trzeba więc się spieszyć. 

Piękna rozkładana plansza przywodzi na myśl świat stworzony przez Janusza Christę. Znajdziemy na niej drogę wyznaczoną przez gęsty las, a na niej chatkę Jagi, krainę Borostworów, Jomsborg i warownię Zbójcerzy. Podczas podróży gracze będą rozwijać trzy cechy: odwagę, spryt i siłę swoich postaci, rzucać kostkami by wyjść z cało z różnorakich wyzwań i opresji, kolekcjonować warzywa i strawę, a także korzystać z rękawicy siły pozwalającej nieco zmanipulować wynik rzutu kostką.

Elementy gry Kajko i Kokosz - Porwanie Milusia

Setup jest dość szybki, a gra składa się z dwóch faz: wydarzeń i przygód. W pierwszej gracze poruszają się po planszy, kolekcjonują karty wsparcia i rozwijają bohaterów, w drugiej wykonują zadania i zbierają warzywa niezbędne do zwycięstwa. Nie będzie to jednak takie proste, bo aby je pozyskać trzeba spełniać określone na kartach wymagania, np. mieć odpowiednio rozwinięta postać, dostatecznie dużo strawy czy określoną liczbę mieczy na kostkach i torze rozwoju. Trzeba więc trochę pokombinować, planować, ale i mieć nieco szczęścia, bo element losowości jest jednak w grze mocno  widoczny. A do tego każda porażka przybliża Hegemona do zwycięstwa. Wtedy przegrywają wszyscy gracze.

Zasady gry są więc stosunkowo proste, ale zaledwie czterostronicowa instrukcja, chociaż szybka do przyswojenia, nie w każdym miejscu jest perfekcyjnie zrozumiała, przez co na początku zdarzało nam się kilkukrotnie podrapać po głowie. Kilka partyjek rozwiało jednak wątpliwości, szczególnie, że rozgrywka jest błyskawiczna i można ją ukończyć w ok. pół godziny. Do Kajko i Kokosz – Porwanie Milusia chce się jednak wracać nie tylko ze względu na emocje, ale przede wszystkim na dobrze wykonane elementy gry i ładne karty z miłymi dla oka ilustracjami wiernymi duchowi komiksów Christy, z charakterystyczną kreską i rzucającymi się w oczy kolorami. Co ważne i godne pochwały, grę pozbawiono plastiku, a drewniane elementy to bardzo miły dodatek. 

Wyprawa przez ten komiksowy świat nie jest może najbardziej ekscytującą przygodą, jaką można przeżyć przy planszówkach, a rozgrywka oparta na typowaniu kart z określonymi numerami i rzuty kością potrafi dać… nomen omen w kość, ale klimat aż wylewa się z każdej posiadówy. To oprawa jest tutaj nośnikiem pozytywnych emocji i dzięki niej chce się grać – z przyjaciółmi czy z rodzinami, szczególnie jeśli mamy dzieci lub młodsze rodzeństwo. Bo to jednak młodsi będą lepiej bawić się przy Porwaniu Milusia. Jednak kto wie, może to właśnie ta pozycja będzie w stanie zaszczepić im miłość do gier bez prądu i później zasiądą do bardziej skomplikowanych przygód?


Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.