Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Czasem myślę o umieraniu - recenzja filmu z Daisy Ridley! Czasem myślę o przewijaniu

Autor: Hanna Kroczek
8 marca 2024
Czasem myślę o umieraniu - recenzja filmu z Daisy Ridley! Czasem myślę o przewijaniu

Gdy słyszę Daisy Ridley, myślę o jej roli jako Rey w nowej odsłonie serii Star Wars i Violi w średnio udanym filmie Ruchomy chaos. Obie postaci to wyraziste kobiety zmuszone do walki naprzeciw złu. Poza tym, ich role są mocno oderwane od rzeczywistości, dlatego nie wiedziałam jak Ridley poradzi sobie w roli zwykłej, szarej myszki. Na szczęście poradziła sobie świetnie i stworzyła niezwykły portret Fran w filmie Czasem myślę o umieraniu.

Do stworzenia tej produkcji Rachel Lambert zainspirowała sztuka Killers od Kevina Armento oraz krótki metraż współtworzony przez Stefanie Abel Horowitz. Film opowiada historię Fran, skrytej introwertyczki, której dni podążają wytyczonym schematem: pobudka, wyjście do pracy i wpatrywanie się w ekran komputera, powrót z pracy, kieliszek wina i sen. Czynności te przeplatają się z fantazjami kobiety na temat własnej śmierci. Jedynym kontaktem z ludźmi jest dla niej biuro, w którym zajmuje się wypełnianiem komórek w Excelu. Trzyma się jednak na uboczu, stara się nie wchodzić w interakcje z innymi. Pewnego dnia w pracy pojawia się nowa osoba, Robert. Mężczyzna zwraca uwagę Fran i jej, do tej pory, mroczne myśli, zaczynają przybierać cieplejsze kolory.

fot. materiały prasowe

Ciekawym aspektem filmu są estetyczne wybory reżyserki, które odzwierciedlają charakter głównej bohaterki. Każde ujęcie jest statyczne, jedyny ruch jaki dostrzegamy to poruszanie się bohaterów czy na przykład praca dźwigu, ale kamera nie rusza za nimi. Gdy Fran wychodzi z kadru, zmienia się po prostu ujęcie, przez co obserwujemy ją z innego kąta. Do tego zbliżenia na jej tiki nerwowe. Obgryzanie paznokci, bawienie się palcami, przegryzanie wargi. Jej wzrok wiecznie nieobecny, utkwiony w dali. Zabieg ten zrobiony jest z dużym wyczuciem, dzięki czemu jej nerwowość nie wygląda komicznie, a autentycznie. 

Reżyserka trzyma się swojej wizji od początku do końca, jednak nie zawsze działa ona na korzyść filmu. Niektóre ujęcia są niezręcznie długie, do tego przeplatają się z licznymi artystycznymi wstawkami kwiatów poruszających się na wietrze, jabłek rozrzuconych na ziemi, czy fal uderzających o brzeg. Przywołują na myśl slow cinema, które każe nam się zatrzymać i zastanowić nad losem bohaterów. W tym filmie jednak obnaża po prostu banalność historii i niedopracowane szczegóły. Fran i Robert to dwójka samotnych ludzi, którzy razem czują się mniej samotni. Dosyć oklepany pomysł. Spodziewałam się, że po rozpoczęciu ich znajomości, atmosfera melancholii i odrętwienia nieco osłabnie, a ekran spowiją cieplejsze barwy, jednak tak się nie stało. Niezależnie od działań Roberta, Fran pozostaje taka sama, a widza zaczynają już nużyć kolejne potknięcia kobiety. 

fot. materiały prasowe

Zobacz również: Nowy film z Daisy Ridley w polskich kinach. Zwiastun Czasem myślę o umieraniu

Na początku odbierałam film jako portret walki z depresją, ale zrozumiałam, że zachowanie Fran to nie walka, jej po prostu odpowiada taki stan rzeczy. Nie prosi o pomoc, z nikim nie rozmawia. Ucieka w świat swojej makabrycznej wyobraźni. Kiedy już nam się wydaje, że jej stan się polepsza, Fran na nowo wpada w swoje stare przyzwyczajenia. Traktuje Roberta jak zabawkę. Idzie z nim do kina czy na imprezę, ale każde ich spotkanie kończy się okrutnym ciosem wobec mężczyzny. Czasem go przeprosi, czasem zignoruje, ale wydaje jej się, że ma prawo do traktowania go w taki sposób. Trudno też w niej dostrzec jakiekolwiek oznaki empatii. Gdy Robert się przed nią otwiera, ona zamyka się jeszcze bardziej. Oczekuje od niego wyznań, ale sama się na takie nie zdobywa. Kiedy rozmawia ze swoją dawną współpracownicą, Carol, którą przypadkowo spotkała w restauracji, wydaje się po raz pierwszy okazywać jakieś emocje. Może to przełom, a może wyćwiczone zachowanie.

Przez 91 minut walczyłam ze sobą, zastanawiając się co myślę o tym filmie. Z jednej strony coś ciągnęło mnie do historii Fran, ale z drugiej strony przewracałam oczami i denerwowałam się jej zachowaniem. Jednak w grze aktorskiej Daisy Ridley jest coś pociągającego. Nie dostała wiele tekstu do nauczenia, jej bohaterka raczej słucha niż mówi, a jednak aktorka stworzyła niezwykle wyraźny portret wycofanej i skrytej mieszkanki małego miasteczka. Liczę na więcej tak subtelnych produkcji z udziałem Ridley, bo ogląda się ją z przyjemnością. Co do samego filmu jako całości, rozumiem zamysł Rachel Lambert, jednak wydaje mi się, że za bardzo przeciągnęła tę opowieść. Adaptowanie krótkiego metrażu i przekładanie go na 1,5 godzinny seans zabrało tej produkcji intymność i subtelność. Mimo wszystko warto obejrzeć Czasem myślę o umieraniu, chociażby dla zagłębienia się w umysł Fran i zastanowienia się jak my korzystamy z życia i nad czym rozmyślamy w wolnych chwilach.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.