Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Mamma Mia: Here We Go Again! - recenzja kontynuacji musicalu w rytmach ABBY!

Autor: Łukasz Kołakowski
21 lipca 2018

Nie miał Meryl Streep. Nie miał prawdziwej Grecji (choć tu akurat podrabia ją Chorwacja), a ABBĘ śpiewano tam po polsku. Mówię cały czas o najlepszej wersji musicalu Mamma Mia!, którą miałem przyjemność zobaczyć w warszawskiej Romie. I tej, która nastawiła mnie do seansu wersji hollywoodzkiej. Wersji niepozbawionej wad, ale jednocześnie będącej definicją wakacyjnego filmu. Rozśpiewaną, rozświetloną pełnym słońcem, z udziałem pięknych kobiet i przystojnych facetów. Lada chwila wchodzi zaś sequel, który tą definicją jest jeszcze lepszą. To film, przy którym już teraz idę o gruby zakład, że będzie najpopularniejszym zagranicznym obrazem roku w polskich kinach.

Zobacz również: McQueen – recenzja filmu dokumentalnego o tragicznym losie geniusza mody Na początek na potrzeby tej recenzji przyjmiemy odpowiednią dla tego filmu postawę. To bowiem jeden z tych tytułów, które granice tolerancji windują w sposób niespotykany zbyt często. To znaczy mógłbym ten tekst napisać, czepiając się mnóstwa rzeczy, które są w tym filmie nie tak, ale nie chcę. Nie chcę, bo podczas seansu mój wewnętrzny krytyk recenzent amator pojechał na wczasy. Do słonecznej Grecji.
Mamma mia
Materiały prasowe
Fabuła filmu skupia się na porównaniu poczynań matki i córki w podobnym okresie swego życia. Co robiła za młodu Donna Sheridan to mniej więcej nam opowiedziała w jedynce, teraz możemy być tego naocznymi świadkami. Historia nie mówi nam wiele nowego, raczej zapoznaje ze znanymi faktami. Pomijając króciutkie epizody, obserwujemy zabieganie o wdzięki Donny trzech ojców Sophie. Dobrze się to ogląda ze względu na bardzo dobre występy aktorów. Lily James w butach Meryl Streep wypada bardzo dobrze, a partnerują jej równie utalentowani młodzieńcy. W dodatku, w porównaniu do reszty obsady, są to mniej opatrzone twarze. Absolutnie najlepiej wypada Hugh Skinner, który wygląda, jakby na planie dostał jedno jedyne polecenie. Reżyser powiedział mu chyba po prostu - Udawaj Colina, a młody aktor całą resztę zdjęć spędził na naśladowaniu manier aktorskich Firtha. Wyszło bardzo naturalnie i przeuroczo. Zobacz również: Szklana pułapka wersji The Rocka! Recenzja filmu Drapacz chmur! Druga część historii to powrót pięknej Amandy Seyfried i znanej nam dobrze z pierwszej części gwardii. Trwają przygotowania do otwarcia ekskluzywnego hotelu na wyspie i jak się można spodziewać, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Goście nie wpadną, dekoracje psuje deszcz, niełatwo więc będzie o szczęśliwe zakończenie. Sophie pomagają nieśmiertelne ciotki i Pierce Brosnan, który na szczęście tutaj dostał mniej śpiewania niż w jedynce. W tych fragmentach historii również widać luz, z jakim aktorzy bawią się na planie. Skarsgård, Firth i Brosnan cieszą się, że tu są, a rolę traktują chyba jak prawdziwe greckie wakacje. Patrząc na nich w tym filmie, można odnieść wrażenie, że aktor to naprawdę najfajniejszy zawód świata.
Mamma Mia
Materiały prasowe
Najmniej spodziewałem się tego, że nowe Mamma Mia będzie zabawne, a jest i to często. Oczywiście zdarzają się żarciki powtarzane do znudzenia, a ciocia Rosie pod koniec staję się już nudna, ale ogólny poziom humoru zaliczyłbym na plus. Mniej dziwne staje się to, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że nad scenariuszem tej części czuwał sam Richard Curtis. Jest on także jednym z głównych producentów filmu. Zakładam że fakt, iż Here We Go Again (zapachniało Mandaryną) sprawdza się jako komedia romantyczna, to właśnie jego robota. Przed seansem możemy się spodziewać, jak mniej więcej będzie wyglądać film w kwestiach muzycznych. Jest skocznie i wakacyjnie, powraca Mamma Mia, Super Trouper i parę innych kawałków, jednak tym razem to nie one są gwiazdami. Fantastycznie, dużo lepiej niż w pierwszej części wykorzystano najlepszą wedle mojej opinii piosenkę ABBY, Waterloo. A dwójka absolutnych faworytów to Fernando z wokalem Cher i Andy’ego Garcii oraz piosenka, którą wita się z nami młoda Donna. When I Kissed The Teacher ma bardzo ważną rolę wprowadzenia nas w błogi stan i wywiązuje się z niej perfekcyjnie. Od razu też pokazuje dobry wokal Lily James. Dziewczyno, Baby byłby dumny!
Mamma Mia
Materiały prasowe
Historia nie przedstawia właściwie nic nowego. Bardzo się stara, ale nie prowadzi też do zbyt odkrywczych morałów. Założę się jednak, że nikogo albo bardzo znikomą część widowni będzie to na seansie obchodzić. Film ten ma bowiem jedną, największą i niezaprzeczalną zaletę. Jest jakieś 60 razy tańszy od prawdziwych wczasów w Grecji, a przez dwie godziny w kinie oferuje podobne doznania. Mamma Mia: Here We Go Again to definicja filmu wakacyjnego. Z całym dobrodziejstwem takowego inwentarza.

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

75/100
  • Zabiera widza na wakacje
  • Lily James w butach Meryl Streep
  • Kilka znakomitych piosenek, z When I Kissed The Teacher na czele
  • Udane akcenty humorystyczne
  • Przeuroczy Hugh Skinner, udający Colina Firtha
  • Brosnan śpiewa już dużo mniej
  • Niektóre żarty są powtarzane do znudzenia
  • Brak ważnych informacji na temat Donny

Movies Room poleca

Nadchodzące premiery