Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Ukryta gra - recenzja bardzo dziwnego filmu

Autor: Łukasz Kołakowski
9 listopada 2019

Gdy wybierałem się na Ukrytą grę miałem w głowie pewne przewidywania względem filmu. W końcu miało być to konkretne kino szpiegowskie. Trzymający w napięciu wątek poszukiwania ważnego mikrofilmu miał być otoczony równie ciekawym motywem szachowego pojedynku. Ten obraz zdawały się potwierdzać zwiastuny oraz opinie, które zaczęły pojawiać się w internecie. Zamiast tego dostałem jednak dość specyficzną wersję Pijanego mistrza.

Tak, nie pomyliłem się. Tytuł słynnej komedii z Jackie Chanem nie pojawia się bez powodu. Do tego jednak jeszcze dojdziemy. Ukryta gra zaczyna się bowiem bardzo obiecująco. Pierwsze sceny w dynamiczny i ciekawy sposób zapoznają nas zarówno z głównym bohaterem jak i sytuacją polityczną. Tą drugą reżyser przedstawia za pomocą sugestywnych materiałów archiwalnych z czasów Kryzysu kubańskiego oraz zbliżających się do siebie pionków na mapie strategicznej. Napięcie, rośnie więc od samego początku, a fabuła wydaje się nieuchronnie zmierzać do tragedii - wojny nuklearnej. Ten krótki fragment zapowiada film, który nie da nam odetchnąć aż do ostatniej minuty. Niestety tuż po nim, jakikolwiek wątek szpiegowski nagle znika.
Fot. materiały prasowe
Już na samym początku, Joshua Mansky, główny bohater produkcji zostaje porwany przez tajne służby USA. Budzi się w schronie pod amerykańską ambasadą w Warszawie i dowiaduje się o śmierci szachowego arcymistrza, który miał wziąć udział w prestiżowym turnieju. Postać Billa Pullmana, ma więc zastąpić zawodnika, jak się okazuje, zamordowanego przez Rosjan. W tym momencie nie pojawia się jeszcze nawet słowo o wspominanym w zwiastunach mikrofilmie i wielkim zagrożeniu. Zamiast tego dowiadujemy się specyficznego faktu o Manskym. Okazuje się, że niczym wymieniony wyżej Pijany mistrz, działa on w pełni możliwości tylko w momencie skrajnego upojenia alkoholowego. Ten dziwny element humorystyczny będzie nam towarzyszyć przez większość filmu. Zamiast szpiegowskich działań oraz napięcia, nagle dostajemy bowiem komedię. Zagrożenie wojną reżyser zastąpił Kac Wawą w latach 60. Wszystko za sprawą dyrektora Pałacu Kultury i Nauki (Robert Więckiewicz), który podziela zamiłowanie Mansky'ego do wódki i razem z nim wyrusza w alkoholowe eskapady. Bohaterowie piją, spacerują po budynku, piją, śmieją się, piją, wychodzą na miasto, piją, spotykają przemiłe panie, piją, mają starcie z milicją no i jeszcze piją. Postawienie na rozluźnienie sytuacji krótkim wątkiem humorystycznym nie byłoby niczym złym, gdyby nie fakt, że zajmuje on ponad połowę filmu. Co prawda twórcy starają się w to wpleść dramatyczny wątek przeszłości dyrektora, lecz jest on całkowicie przestrzelony. Przemowy o stosach trupów i Rosjanach czekających na drugim brzegu Wisły podczas powstania w Warszawie gryzą się z pszaśnymi scenkami alkoholowymi.
Fot. materiały prasowe

Zobacz również: Tom Clancy’s Jack Ryan – recenzja 2. sezonu. Zły dyktator i ja!

Gdzie więc podział się film szpiegowski? No cóż... Gdzieś tam w tle jest. Wiemy, że amerykańscy agenci podejmują jakieś działania na rzecz zdobycia ważnego mikrofilmu. Ale no właśnie - "gdzieś", "jakieś". W gruncie rzeczy nie wiemy co robią, ponieważ większość akcji obserwujemy z perspektywy Mansky'ego, który jest stale pijany i nie wie o niczym co wybiega poza turniej szachowy. Nawet on zresztą poprowadzony jest bez polotu. Pojedynki amerykańskiego geniusza z rosyjskim mazgajem nie mają szansy trzymać w napięciu, a ich wynik jest łatwy do przewidzenia. Jedynym momentem zawodów, który zaskakuje to nagły wątek hipnotyzera podstawionego przez Rosjan. Jest to element tak groteskowy, że aż winszuję komuś, kto na niego wpadł. Narzekam i narzekam, ale czy Ukryta gra ma coś dobrego do zaoferowania? Na szczęście tak. Pierwszymi elementami, które wybijają się ponad przeciętność to zdjęcia oraz scenografia. Ujęcia monumentalnego Pałacu, który góruje nad resztą szarego miasta są naprawdę sugestywne. Wnętrza budynku również świetnie przystrojono i wydają się wyjęte z epoki. Nie tylko pomieszczenia zresztą prezentują świetnie lata 60. Stroje, auta, ulice, przy których niszczeją opuszczone budynki oraz unoszący się wszędzie dym papierosowy. Wszystkie te elementy tworzą duszny klimat, którego nie powstydziłby się Most szpiegów.  Również aktorsko jest to film na wysokim poziomie. Artystom z wielu krajów udało się nadać swoim bohaterom wyraźne charaktery. Czasami są one skrajnie jednoznaczne, jak postać rosyjskiego generała, ale nie można tu narzekać. Dali z siebie wszystko i odegrali role tak jak chciał tego reżyser.
Fot. materiały prasowe
Ukryta gra ma też jeden moment, w którym wszystko zaczyna działać, a film ponownie zwraca uwagę widza. Jest to jego ostatnie 20 minut. Tak naprawdę to dopiero wtedy element szpiegowski znów pojawia się na ekranie. Nagle akcja przyspiesza, pojawia się kilka zwrotów akcji, bohaterowie stają przed realnym zagrożeniem. Gdyby tak wyglądała cała produkcja, Ukryta gra byłaby udanym thrillerem, który nie wynudziłby mnie tak bardzo. Niestety większość scen to alkoholowa libacja siląca się na śmieszność. To nie wystarcza by polecić debiut reżyserski Łukasza Kośmickiego.

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.