Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Zombie Express - recenzja koreańskiego filmu

Autor: Konrad Stawiński
17 stycznia 2017

Zombie Express to najpopularniejszy koreański film 2016 roku, którego światowa dystrybucja rozprzestrzeniała się niczym zawarta w filmie epidemia zombie. Koreańskie żywe trupy docierają więc i na polskie ekrany, co ucieszyć powinno nie tylko fanów kina azjatyckiego, ale i kinomanów w ogóle, bo to obecnie rzadko spotykany przypadek pożenienia komercyjnego kina z głębszą treścią.

Kiepski ojciec z córką. Kobieta w ciąży z partnerem. Dwie siostry seniorki. Szkolna drużyna bejsbolistów. Prezes firmy transportowej. I zombie. Losy tych postaci krzyżują się w porannym pociągu do Pusan. Świeżo ożywione trupy będą próbować wbić swoje zęby w żywe ciała pasażerów, ci zaś będą próbowali za wszelką cenę przetrwać ich atak oraz dotrzeć w bezpieczne od epidemii „choroby szalonych ludzi” miejsce.

Zobacz również: Służąca - recenzja filmu Park Chan-wooka

Zombie Express jest przede wszystkim świetną rozrywką, w której nie ma miejsca na nudę, a filmowo produkcją nieustępującą realizacyjnie i pod względem rozmachu zachodnim produkcjom. Choć fabuła jest prosta jak kolejowe tory, a tempo równie szybkie, co pędzący nimi KTX z nieproszonymi gośćmi, to koreański film nie jest bezmyślnie rozpędzoną machiną, która przytłaczałaby nadmiarem akcji. Pomiędzy kolejnymi walkami, ucieczkami i innymi kreatywnymi etapami użerania z hordami niezwykle pobudzonych maszkar (ach, ta charakteryzacja i choreografia ruchów!) reżyser Yeon Sang-ho znajduje miejsce na fabularne przystanki, dzięki czemu to interesujące postaci oraz interakcje między nimi są w centrum filmu, szczególnie relacja ojciec-córka, a widz ma szansę na wzruszenie w finałowych momentach, co jest w równej mierze zasługą scenariusza, jak i świetnego aktorstwa całej obsady.

Zobacz również: Dlaczego warto oglądać kino koreańskie?

Większość osób podejdzie do tego filmu, jak do egzotycznej ciekawostki i będzie liczyło na dwugodzinną odskocznię od rzeczywistości. I faktycznie otrzymane połączenie kina akcji, dramatu oraz horroru zapewni im niezwykłą frajdę filmową, chociaż mały niedosyt wywoływać może stonowana brutalność filmu, jak na standardy horroru i kina koreańskiego w ogóle. Natomiast zawiedzeni z seansu nie powinni wyjść i ci bardziej wymagający kinomani. Podobnie jak u klasyków kina zombie, ożywione trupy wykorzystano, jako pretekst, aby uwypuklić ludzkie wady oraz przedstawić społeczne bolączki dręczące nie tylko azjatyckiego tygrysa, ale ogólnie społeczeństw kapitalistycznych czy, co ciekawe w kontekście polskim, społeczeństw transformacji ustrojowej. Poruszane są więc kwestie pędu za karierą, egoizmu, znieczulicy społecznej, przekrętów finansowych, działań władz państwowych, a w kontekście koreańskim pewnie i można odczytać film, jako apokaliptyczną wizję ponownego wybuchu braterskiego konfliktu na półwyspie, którego widmo krąży nad Korea od ponad sześciu dekad.

Pojawienie się Zombie Expressu w polskich kinach daje też możliwość refleksji i porównania azjatyckiego blockbustera z zachodnimi wielkobudżetowymi produkcjami wyświetlanymi w ostatnich czasach. Film Yeon Sang-ho okazuje się być nie tylko powiewem świeżości, ale też dowodem, że kino komercyjne nie musi kojarzyć się z pustą rozrywką, korporacyjnymi produktami z ładnymi obrazkami, ale wypranymi z emocji i artystycznych ambicji. Dlatego też, jako widz mogę prosić tylko o więcej takich filmów. A czytających poinformować, aby nie wsiadali do pociągu byle jakiego, tylko do Zombie Expressu.

Zobacz również: Lament - recenzja filmu Na Hong-jina

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Konrad Stawiński

Zastępca Redaktora Naczelnego
Konrad Stawiński

Kontakt: [email protected] Twitter: @KonStar18

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.